Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2016, 00:32   #4
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
2

Saaridek miał wypowiedzieć swoje szlachetnie akcentowane "tak", gdy rozległ się niski, złowrogi pomruk jego potwornych braci.

- Mamy przykazane pod gardłem, każdego do lochu wtrącać... - wycedził Nythlaug.

- A jak nie do lochu, to do własnych gardeł... - podchwycił Blikrrizzch.

- Ojej, jej, jej - zafrasował się Saaridek. - No dobra! Możemy przecież wpierw wziąć ich na spytki, następnie odbić z ich pomocą nasz dom, a na koniec zjeść? I wilk syty, i owca cała, i Torremor w prawowitych rękach.

- Każda harpia to zła, paskudna i pyskata baba, a co dopiero harpia czarownica? Nawet nie powiedziała modlitwy na twoją cześć Saarideku - argumentował spokojnie Nythlaug. - Wbiłaby ci nóż w plecy przy pierwszej okazji.

Łopoczący skrzydłami Nythlaug zwrócił się w stronę awanturników:

- Rzućcie broń. To ostatnie ostrzeżenie.

- Och, słusznie mówisz Saarideku, od razu widać, który z was jest obdarzony najbystrzejszym umysłem spośród rodzeństwa, jeśli zaś chodzi o mnie to jak sami widzicie nie jestem całkiem paskudna, ot po prostu od czasu do czasu ujawnia się we mnie krew mego przodka, za którą nie jestem wdzięczna, a jeśli chodzi o czarownicę to w czasie próby przyda się wam taka po swojej stronie, jeśli zaś chodzi o konsumpcję rozumiem, że macie już przekąskę.

Połechtawszy boskie ambicje Saarideka, Amira miała wrażenie, że przez bicie serca bestialski pysk uśmiechnął się w jej stronę. "Niech mnie poskręca, ale cię lubię", zdawał się mówić.

- Nie zamierzamy żreć Blikrrizzchu, tylko... Obyczajnie spędzać czas na rozmowach - rzekł Saaridek. - Pojmujesz?

- Ale...

- POJ-MU-JESZ?!

- No, no... Bez ochyby! Ale... Coś na ząb mogliby dać. Jeden niedźwieżuk to mało... W dodatku taki młody...

- A ja chcę jakiś przedmiot - wyskoczył Nythlaug, uśmiechając się złowieszczo. - Osobisty. Któregokolwiek z nich.

- No niech będzie - podsumował Saaridek. - Oddacie swoje jedzenie Blikrrizzchowi, przygotujecie jakiś bibelocik dla Nythlauga, a ty... - mantykora wskazała na Amirę - na znak naszej przyjaźni i poparcia dla sprawy Torremoru napijesz się ze mną... Krwi. Krwi niedźwieżuka.

- A więc na znak naszej przyjaźni wznieśmy puchary jak to mawiają w moich stronach - powiedziała Amira z uśmiechem w głosie, a następnie rada, że tym razem udało jej się wyjść z kabały w jednym kawałku podeszła do niedźwieżuka z nożem w dłoni. “W końcu zawsze lepiej żeby to był on niż ja” - pomyśłała.

Amira kucnęła i złapała ręką za szczecinowate włosy nieprzytomnego młodego człekozwierza. Kiedy zaklinaczka zobaczyła twarz niedźwieżuka, nieomal cofnęła się o krok. Bestialski pysk był starannie wydepilowany i w całości pokryty tatuażem złowieszczej czaszki.

"Wybraniec Hruggeka!", zrozumiała stojąca nieopodal Shillen, dla której kultura jakiegokolwiek humanoida nie stanowiła tajemnicy. Hruggek był jedną z dwóch boskich istot czczonych przez niedźwieżuków, ucieleśnieniem przemocy i walki, które przemawiało do poddanych ustami zdekapitowanych wrogów. "Młody musi być wiele warty dla swego bestialskiego ludu", pomyślała. Elfka nie była pewna, czy na miejscu Amiry posunęłaby się do poderżnięcia gardła bezbronnego niedźwieżuka.

- Mniemam, że wolisz świeże mięso - powiedziała Amira z szacunkiem w głosie, po czym wyjęła sztylet zza pasa, zbliżyła się do stworzenia i jednym śmiałym ruchem przecięła żyły jego prawej górnej kończyny. Zwierz był obrzydliwy, włochaty a co gorsza w jakiś sposób podobny do człowieka. Przymknęła oczy w udawanej rozkoszy, aby nie pokazać targającego nią obrzydzenia. Przyłożyła usta do jego rany i pociągnęła solidny łyk krwi - była trochę zbyt ciepła i słona jak łzy. Następnie uśmiechnęła się do Saarideka, wytarła wargi rękawem - “za sukces i owocną współpracę” - powiedziała

Amira ledwo powstrzymała odruch wymiotny, tymczasem Blikrrizzch oblizał pysk wielkim jęzorem. Zapach spuszczanej juchy wypełnił go niepohamowaną żądzą krwi. Masywny łeb mantykory pochylił się nad ogłuszonym niedźwieżukiem. Zbrojne w trzy rzędy długich, ostrych zębów szczęki i potężne pazury w trymiga poszarpały nieszczęśnika na pasy żywego mięsa.

- Dla mnie, otwarcie mówiąc, człek jest smaczniejszy - dodał Blikrrizzch, obgryzając kość. - Wasz zapach staje się powoli nie do wytrzymania... - wyszczerzył się złośliwie.

Rashad przygotował racje żywnościowe dla mantykor, które niemal od razu posłużyły za uzupełnienie ich skromnej zdobyczy. Miał mieszane uczucia: z jednej strony jego duma źle przyjmowała płaszczenie się przed stworami, z drugiej zaś walka z latającymi potworami na takim terenie mogła ich znów kosztować życie jednego z członków grupy. Picie krwi było nieco obrzydliwe, ale przecież niedźwieżuki to były prawie zwierzęta... co innego niż gdyby chodziło o człowieka.

Katon uśmiechnął się ironicznie, widząc naiwność mantykor i postanowił sprawdzić pewną rzecz.

- Saarideku…..jeśli łaska. Wspomnieliście, że chcielibyście dostać jakiś przedmiot. Wspomnieliście również o problemach z jakimś królem?.....ktoś również wygnał was z waszej siedziby…...może moglibyśmy obdarować was przedmiotem, który byłby użyteczny? Jeśli moglibyście wskazać, któż to taki jest dla was…..taką zawadą?

- Zawadzał, zawadza, ale kiedyś przestanie zawadzać nam tylko ten, który aktualnie włada Torremorem... - posilający się Saaridek zaczynał kolejny nudny wywód o swych niespełnionych ambicjach.

Blikrrizzch spojrzał na zniecierpliwionego Nythlauga i burknął pod nosem:

- Jako obiad to elfie mięso nie zadawałoby tylu pytań.

A trzecia mantykora ucięła natłok znaków zapytania krótkim i formalnym:

- Naszym królem jest Slaykegg, władca Huvat Vex... Ale co my będziemy z wami gadać, guzik się znacie na tej wyspie i nie przeżyjecie zbyt długo.

Rashad słysząc te słowa zamyślił się, próbując wydobyć ze swojej pamięci jakiejkolwiek skojarzenie co do tych nazw. Ale nic nie przychodziło mu do głowy.

- To nam już chyba czas ruszać w dalszą drogę wraz z naszą panią - Rashad wskazał na Amirę, która właśnie miała usta skąpane we krwi (jego kuzynka potrafiła wciąż go zaskakiwać, to było niepokojące) - i skinął na towarzyszy, że chyba czas zakończyć rozmowę z mantykorami. - Jeżeli chcielibyśmy złożyć hołd waszemu Królowi, to zakładam że podążamy w dobrym kierunku, w stronę ruin starożytnego Tlan?

Rozdrażniony Nythlaug tylko kiwnął głową potakująco. W międzyczasie Minerva przemieszczała się dyskretnie, by żaden detal sytuacji nie umknął jej uwadze.

Shillen wyciągnęła ze swych rzeczy starą strzałę zdobioną elfickimi wzorami i zwróciła się ku Nythlaugowi. - Mam nadzieję, że to będzie wystarczająco dobre - powiedziała drżącym głosem - ta strzała była w mojej rodzinie od wielu pokoleń… - wyciągnęła rękę ze strzałą w kierunku bestii mając nadzieję, że podarunek przypadnie jej do gustu.

- Powiedz mu, że to potężna strzała, zabije wszelkiego wroga niechybnie, o ile umoczy jej ostrze w kropli krwii bratniej - mruknął Katon nachylając się nad elfką.

Wysłuchawszy podpowiedzi Katona, elfka dodała: - W tej strzale tkwi magiczna moc, dzięki której zabije wszelkiego wroga niechybnie, o ile umoczy się jej grot w kropli krwii bratniej - powtórzyła słowo w słowo po elfie.

Nythlaug owinął muskularny ogon wokół strzały zaoferowanej przez Shillen, nieomal ją łamiąc. Kłamstewko zmyślone przez Katona nie wzbudziło jego podejrzliwości. Nie był zresztą zainteresowany właściwościami przedmiotu, co nie omieszkał wyrazić głośnym ziewnięciem.

- Powtórzymy to królowi - wyszczerzył złośliwie pysk. - Czas na nas, prawda bracia? - jedna za drugą mantykorą wzbiły się w powietrze i odleciały...


Ruszyliście w dalszą drogę, dumni z faktu, że poradziliście sobie zupełnie nieźle. Byliście już porządnie zmordowani, gdyż zdradliwe skały pełne były trudnych przejść, wymagających nieustannej czujności. Nad kolejną przepaścią przerzucono most linowy mający już swe lata. Przeczesywaliście roztaczający się przed wami krajobraz w poszukiwaniu pułapek - dla wygłodniałych, potwornych myśliwych takie "wąskie gardła" były wymarzonymi miejscami na polowanie. Niespodziewane ujadanie Rahnulfa postawiło was nagle w stan pełnej gotowości na chwilę przed postawieniem pierwszego kroku na deskach mostu. Nie widzieliście jednak nikogo - być może przeciążone nerwy wilka płatały mu głupiego psikusa? Może obawiał się przepaści? Nie mogło tak być - zwierzęcy towarzysz Shillen wpatrzony był nie w otchłań pod wami, a w skały, które przed chwilą mijaliście. Doświadczenie elfki podpowiadało, że być może byliście obserwowani przez jakąś niewidzialną istotę...


Zużyłem Inspirację Amiry na rzut obronny Kondycji.

Za sprytnie rozegrane spotkanie z mantykorami wszyscy otrzymujecie po 105 XP (aktualnie macie 6683 / 14000).

Czasu w świecie gry minęło mniej niż godzina, więc nie aktualizowałem mapy (mimo że pokonaliście jakieś 1,5 mili).

Tą kolejkę przeznaczymy na wprowadzenie do gry Minervy, nowej postaci Amona.

Co robicie? Deadline: 29.12.2016.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 22-12-2016 o 00:56.
Lord Cluttermonkey jest offline