Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2017, 23:05   #18
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Erika i Eliot cz. 1

Pokój hotelu Hilton Park Lane, 1 stycznia wieczór

Ten dzień nie skończył się tak jak sobie to planowała jeszcze dobę temu, gdy będąc w swojej kwaterze na K2 pakowała walizkę. Nie dość, że opóźnienia w połączeniach lotów sprawiły, że oczekiwanie na następne połączenia na kolejnych lotniskach dłużyło się w nieskończoność, to jeszcze na dobre utknęła w Londynie w związku z nagłymi wydarzeniami. Erika w tym momencie zamiast siedzieć samotnie w apartamencie hotelowy, powinna teraz czytać bajkę na dobranoc swojemu synkowi. Skręcało ją w środku na samą myśl jak mały był zawiedziony, że dziś znów babcia kładła go spać. Tym gorzej się czuła, że kolejny dzień też był jej zdaniem spisany już na straty.

Kolację zamówiła do pokoju, bo miała wielką ochotę odizolować się od otoczenia. Jak to ona, tuż obok stał włączony laptop, na którym zaczęła pisać wstępny raport z wydarzeń z Londynu. Telewizor był wyłączony, bo nie chciało jej się patrzeć, czy kanał informacyjny BBC młóci w kółko i do porzygu zdjęcia z tego jak Kalipso rozrywa na strzępy Obdarzonych, którzy roznieśli kilka budynków w dzielnicy Chelsea. Choć była drobna iskierka nadziei, że dział PR Światła już to odpowiednio ubrał w słowa i robi dla wszystkich dobry marketing. Tak czy inaczej Erika nie przepadała za oglądaniem siebie z akcji.

Jedynym jasnym punktem tego dnia było to, że udało jej się przybyć na czas by uratować chłopaka, który nie miał żadnych szans w starciu z dwójką wrogich Obdarzonych. Niestety policja potwierdziła, że rodzice Elliota zginęli. Teraz opieka społeczna, od najbliższego ranka, weźmie się za szukanie czy ktoś z dalszej rodziny będzie mógł wziąć go pod opiekę. Erice było strasznie przykro z tego powodu, bo teraz White kwalifikował się do umieszczenia go w ośrodku opiekuńczym. A to było bardzo nieodpowiednie miejsce dla młodego Obdarzonego, a już szczególnie takiego z ciemnym kryształem. Lorencz czuła się teraz niezwykle odpowiedzialna za tego siedemnastolatka i zamierzała dopełnić wszelkich starań by chłopak nie poczuł się porzucony, pozostawiony samemu sobie. Erika obawiała się też, że to co stało się dziś w Londynie mocno oburzy opinię publiczną. Każda taka sytuacja, działała niczym dolewanie oliwy do ognia wszystkim tym, którzy wieszczyli, że Obdarzeni są niczym innym jak tylko niebezpieczeństwem, a każdy z kryształem to terrorysta chcący mordować wszystkich w koło.
Erika sięgnęła po kieliszek ze złotawym płynem. Słodki tokaj zawsze przynosił ukojenie, ale dziś, nawet będąc po trzeciej lampce, wciąż nie czuła się lepiej. Na razie tylko udało jej się przytłumić nm rozdzierające przygnębienie i niestety nie spodziewała się, że będzie lepiej.

[media]http://2.bp.blogspot.com/-yzNN6LMBMzA/VMVr_2gVnCI/AAAAAAAA4TQ/2nKKiHtSs-s/s1600/Tokaj%2BClassic%2BTokaji%2BFurmint%2B2009.jpg [/media]

Spojrzała na laptop, później powiodła wzrokiem na jeden z trzech telefonów. Już od dłuższego czasu próbowała zmusić się, by zadzwonić do rodziców i oznajmić, że jej powrót przesunie się o kolejny dzień. Lecz wciąż i wciąż to odwlekała, zajmując się wszystkim tylko nie tym. Jakby przeczekanie tego miało jej w czymkolwiek pomóc.
Wmawiała sobie, że z pewnością rodzice oglądali wiadomości i widzieli, że całkiem ważne sprawy pokrzyżowały jej plany. Tak więc znów zabrała się za swój raport.

Telefon zdecydowała za nią. Rozdzwonił się, a Erika spoglądając na niego skrzywiła się, gdy na ekranie zobaczyła wyświetlone zdjęcie jej ojca.
- Hej - odezwała się siląc na wesoły ton głosu.
- Erika, jesteś cała? - jego głos był bardzo zaniepokojony, ale słysząc ją aż westchnął z ulgą. Obdarzoną z miejsca zaskoczyło to zachowanie. Ojciec Eriki był emerytownym wojskowym, który odszedł mając tytuł generała, zawsze wszystko brał na spokojnie i praktycznie niemożliwym było wyprowadzenie do z równowagi.
- Tak tato, wszystko w porządku - wypaliła zaraz by go uspokoić.
- Boże drogi - sapnął jakby jej słowa powstrzymały go od zawału serca. - Z matką myśmy już włączyliśmy dopiero co wiadomości i tu taki rozpierdol.
Erika skrzywila się na te słowa.
- Nie było tak źle, tato. Sam wiesz jak to media wyolbrzymiają. Owszem były ofiary, ale obyło się bez większych uszkodzeń budynków - zapewniała gorączkowo. - Opanowałam sytuację i to pewnie przez tą mgłę to mogło wydawać się, że jest poważniej niż zazwyczaj. Nie martw się, dzielnica twojego ulubionego londyńskiego klubu nie została zrównana z ziemią - wysiliła się znów na spokojny ton głosu.
- Córuś co ty pieprzysz? - jej ojciec z jakiegoś powodu wpadł w konsternację.
- No Chelsea, dzielnica Londynu… - Erika poczuła, że sama już się zgubiła w tej rozmowie.

- Jaki Londyn? Co się działo w Londynie? Nie Londyn, Chicago! - wzburzył się.
- Co Chicago? - Obdarzona już nic nie rozumiała.
- Nie jesteś w Chicago?
Erika zanegowała.
- Dzięki bogu… - mówił coś dalej, ale kobieta całkiem go nie słuchała. Myślami była już przy tym, co też takiego wydarzyło się w Stanach, że przyćmiło demolkę trzech budynków w stolicy Wielkiej Brytanii. Zaraz wstała i sięgnęła po pilot od telewizora, który po chwili włączyła i ustawiła na program informacyjny.

Obdarzona aż otworzyła usta w szoku, widząc urywki wydarzeń z amerykańskiego miasta. Rozmiar zniszczeń był… Przerażający. Wszystko w zasięgu wzroku było zrównane z ziemią. Nigdy czegoś takiego nie widziała. Z wrażenia usiadła na kanapie wpatrując się w telewizor z rosnącym w niej strachem.
- … Córciu, jesteś tam? Erika! - głos ojca w końcu przebił się do niej. Uniosła telefon do ucha.
- Tato, powiedz mamie, że pewnie nie wrócę do domu w najbliższym czasie… Wyściskaj proszę Izsaka… - jej głos był matowy, na granicy załamania się. - Przepraszam… - Rozłączyła się nim mężczyzna mógł cokolwiek jej odpowiedzieć. Telefon wypadł jej z ręki.

Erika, gdy pierwszy szok jej minął, zaczęła skakać po kanałach informacyjnych. Wszystkie pokazywały jedno i to samo - zmiecione z powierzchni ziemi centrum Chicago.
Nawet nie zauważyła w którym momencie odebrała drugi telefon, co gorsze dopiero po dłuższej chwili rozmowy dotarło do niej, że rozmawia z Białym. Tak jak sądziła, została skierowana przez niego prosto do miejsca katastrofy.
Kolejny telefon i już wiedziała, że dostanie się tam prywatnym odrzutowcem.

Zupełnie nie wiedziała w co włożyć ręce. Wstała i dłuższą chwilę bezmyślnie rozglądała się po pokoju. W końcu jednak udało jej się zebrać w sobie. Klnąc pod nosem, uznała, że zacznie od prysznica, a później… zacznie się pakować.


Pokład Gulfstreama G550, kilka godzin później

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/14/50/12/145012ca3ac624df78b55995a8a776f0.jpg [/media]
Właśnie mijała piąta godzina lotu. Na pokładzie biznesowego gulfstream g550 należącego do zaprzyjaźnionego biznesmena, oprócz Kalipso znajdował się jeszcze jeden Obdarzony oraz załoga samolotu, w postaci stewardessy oraz najważniejszej osoby - pilota. Na wygodnym fotelu obszytym skórą siedziała Erika, która na laptopie właśnie kończyła sprawdzać swój szczegółowy raport z wydarzeń w Londynie, przeskakując co jakiś czas na dokumenty w sprawie kataklizmu w Chicago.
Oczy już ją od tego bolały. Spojrzała na śpiącego obok, na rozłożonej kanapie chłopaka.

Kobieta, nie myśląc wiele zadecydowała o zabraniu White'a ze sobą. Niby pokiwał głową, niby zgodził się, ale Erika doskonale wiedziała, że przez ilość leków przeciwbólowych i uspokajających mógł nie koniecznie kontaktować co się w koło niego działo.

Elliot otworzył oczy i rozejrzał się powoli. Miał wrażenie, jakby spał parę dni. Pierwsze, co zauważył, to że był w samolocie. Nie wiedział dlaczego, choć miał wrażenie, że powinien. Zauważył kobietę siedzącą po drugiej stronie kabiny i rozpoznał w niej Obdarzoną, która przybyła mu na pomoc wcześniej. Nie odzywał się, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Pamiętał dobrze, że gdy się przemienił upadł i krwawił... A potem zabrali go do karetki i pomijając jakieś niewyraźne wspomnienia przeskoczył od razu do tego miejsca. Poczuł, że coś jest nie tak z jego nogą. Spojrzał w dół i zobaczył, że kończynę ma opatrzoną i w szynie. Ile czasu minęło? Dlaczego tu był?
Nienawidził takiego uczucia, gdy nie miał kontroli i wszystko działo się za szybko. Lubił mieć wszystko poukładane, dlatego też zawsze polegał głównie na sobie. Samego siebie znał i wiedział czego oczekiwać, a inni ludzie zawsze wprowadzali ten element losowości. A teraz? Nie był nawet pewien czy kontroluje samego siebie. Stracił rodzinę i dom, zabił człowieka, a teraz kierował się w nieznanym kierunku. Musiał ogarnąć sytuację, poustawiać sobie wszystko w głowie. Odkaszlnął i zwrócił się do kobiety:
- Hej. Gdzie lecimy?

Blondynka od razu zwróciła na niego swoją uwagę. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Jak się czujesz, Elliot? - zapytała go, odsuwając od siebie laptop, na którego ekranie wyświetlony był jakiś dokument tekstowy. - Lecimy do Chicago - odpowiedziała od razu na jego pytanie. - Musiałam niestety szybko opuścić Londyn, a nie chciałam ciebie zostawiać samego, bez wyjaśnień, które ci się należą... Więc zabrałam ciebie ze sobą - dodała w tonie wyjaśnienia czemu tu się znalazł. W jej głosie wyczuwalna była troska o chłopaka. Po czym spojrzała na telewizor wiszący na ściance działowej, a na którym wyświetlały się kanał informacyjny CNN. Pokazywali właśnie urywki z jakiejś dużej katastrofy. Nie był to jednak Londyn, bo zniszczenia dotyczyły sporej części jakiegoś miasta.
Obdarzona wydawała się być miła, jakby naprawdę się nim przejmowała. White był jej wdzięczny za to, że go uratowała i jednocześnie pomogła wywrzeć szybką zemstę. Inna sprawa była taka, że w gruncie rzeczy w ogóle tej kobiety nie znał, nie wiedział nawet jak ma na imię. Rozumiał, że jest od Światła, tych dobrych, a mimo to zamordowała tamtych dwóch z zimną krwią. Nie wiedział więc czego od niej oczekiwać i czy za życzliwością nie kryło się coś innego. Ale od zawsze był słaby w odczytywaniu zamiarów innych. Lekko się zdziwił i od razu zdenerwował gdy usłyszał, gdzie się kierują, ale nie dawał sobie po tego poznać. Domyślał się, że musiała mieć dobry powód, nawet jeśli to komplikowało w jego oczach sytuację o wiele bardziej.
- Nie wiem. Powiedzmy, że dobrze – mówił spokojnym głosem, nie zdradzającym emocji – Jestem wdzięczny za ratunek, ale nie powinnaś była mnie zabierać. Kto zajmie się teraz pogrzebem, domem, wszystkim? I dlaczego ze wszystkich miejsc akurat do Chicago?

- Tak, pogrzeb... - kobieta przygryzła wargę. - Niestety mam potwierdzoną śmierć twoich rodziców. Przykro mi - w jej spojrzeniu było wyraźne współczucie. Wstała i przesiadła się obok niego na kanapie. Pokręciła głową. - Formalnościami niestety i tak nie mógłbyś się zająć, z uwagi, że jesteś nieletni. Najpewniej trafiłbyś teraz do ośrodka opiekuńczego do czasu ustalenia twojego opiekuna prawnego. Spojrzała na telewizor. - To są zdjęcia z Chicago. A raczej tego co z niego zostało - dodała ze smutkiem. - Można powiedzieć, że wydarzyło się tam coś, co sprawiło, że w jednej chwili miasto w promieniu 20 km od jego centrum przestało istnieć. Niestety podejrzewamy, że to sprawka Obdarzonych. Widzisz, twoje problemy dopiero się zaczynają. Życie Obdarzonego nie jest niestety proste, a ja... Chciałam pomóc ci zrozumieć co się z tobą teraz dzieje, pokazać jak może wyglądać twoja przyszłość - skierowała na powrót wzrok na Elliota. - Gdy skończę swoje zadanie w Chicago to odstawię ciebie tam gdzie chcesz. Do twojego nowego opiekuna, albo - wzruszyła ramionami. - Gdzieś indziej. Decyzja będzie należała tylko do ciebie.
Elliot odwrócił głowę do okna, patrząc w uspokajający błękit nieba, a jednocześnie próbując ukryć swój grymas bólu i złości, którego nie mógł powstrzymać. Wiedział, że miała rację. Dostanie nowych opiekunów i będzie zostawiony w spokoju. Ale jak wrócić do normalnego życia po tym wszystkim? Wiadomość o Chicago też go zszokowała. Nie mógł sobie wyobrazić, jak wysokie muszą być straty w ludziach, ilu jest takich jak on, którzy stracili rodziny, bo jakiś opętany Obdarzony nabrał ochoty na stanie się potężniejszym lub zwyczajne sprawienie bólu innym. Zebrał się do kupy i odpowiedział blondynce:
- Rozumiem, będę potrzebował czasu na przemyślenie tego wszystkiego… – odparł zdawkowo - O czym chcesz mi opowiedzieć, co do mojej przyszłości? Co się niby ze mną dzieje?
Aktualnie jego przyszłość malowała się raczej w czarnych barwach, więc ciekawiło go, co kobieta ma na myśli.

- Opowiem ci o tym co nie jest wiedzą ogólnie dostępną. O tym wszystkim, czego nie mówi się z przyczyn bezpieczeństwa na szkoleniach początkowych dla Obdarzonych - odparła z powagą wymalowaną na twarzy. - O tym jak zmieni się teraz twoja forma zbroi, po tym jak zabiłeś drugiego Obdarzonego. Co tak naprawdę stało się, gdy ten świetlisty promień uderzył w twoją pierś. Nawet dowiesz się ode mnie dlaczego inni Obdarzeni ze Światła mogą nie pochwalać mojej decyzji o pozwoleniu ci na zemszczenie się za śmierć rodziny - kobieta spojrzała na swój laptop. - Ah, tak... Zapomniałam się przedstawić - uśmiechnęła się smutno. - Jestem Kalipso. Każdy z Obdarzonych należących do Światła i biorący udział w akcjach pod patronatem NATO posiada swój własny kryptonim - wyjaśniła zaraz. - Ale proszę mów mi Erika - dodała na koniec. - Jesteś może głodny? Napijesz się czegoś? - zaproponowała.

- Zwykła woda wystarczy, dziękuję. Zjem później. – słowa Eriki dały mu do myślenia – Moja zbroja się zmieni? Zauważyłem, że niektórzy Obdarzeni są więksi i potężniejsi od innych. To ma jakiś związek z tym, ile zabiło się innych?

Erika przywołała stewardessę imieniem Tatiana i poprosiła o butelkę wody niegazowanej. Uśmiechnięta brunetka skinęła głową i zniknęła na chwilę za ścianką działową. Wróciła ze szklaną butelką i podała ją Kalipso, która powiedziała jej coś w jakimś słowiańsko brzmiącym języku i brunetka zaraz ich zostawiła, udając się do kabiny pilota.
- Tak. O ile bazowy rozmiar Obdarzonego różni się i waha pomiędzy 2 a 3 i pół metra to ci więksi... No cóż, każdy z tych wyższych ma na swoim koncie przyczynienie się do co najmniej jednej śmierci drugiego Obdarzonego. Zabijając drugiego takiego jak ty, jak ja, przejmujemy jego moc i stajemy się silniejsi. Niektóre moce potęgują już posiadane przez ciebie umiejętności. Teraz, gdy się przemienisz będziesz inny. Nie dość że urośniesz, to będziesz mógł posługiwać się nowa mocą. Tą przejętą - Erika wyciągnęła rękę, bo dopiero zdała sobie sprawę, że nie podała jeszcze butelki zimnej wody Elliotowi. - Tamta dwójka musiała skądś się o tym dowiedzieć, bo jest to wiedza pilnie strzeżona... Niestety nie problem z własnego doświadczenia do tego dojść.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline