Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2017, 22:38   #20
Baird
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
I tak oto spokojne śniadanie zmieniło się nagle, jak Morze Szponów o tej porze roku. Emmerich poparł pomysł Rudgera, ale rycerz miał wrażenie, że w pierwszej chwili łowca żywych i umarłych chciał powiedzieć coś innego, nie koniecznie "nie", raczej "więcej". Rycerz Płonącego Słońca nawet by to zrozumiał. W końcu nadchodziła zima, a gospody, zajazdy i wyszynki do tanich miejsc postoju nie należą, a i Emmerich, nie tyle co nie honorowy, co w pierwszym względzie się nim nie kierujący ma większe prawa by za swą robotę żądać. Rudger co prawda, gdyby chciał też by mógł. Mógłby, ale nie chce.

Rolf również się zgodził na pomoc hodowcy psów, choć jego "tylko jeśli Yelenka to popiera" trochę już męczyło rycerza. Mężczyzna powinien być męski i potrafić podjąć za siebie decyzję. Ba, powinien umieć ją podjąć za swoich podwładnych jeśli takowych posiada. Rolf natomiast zdawał się tracić i rozum i męskość w towarzystwie Yeleny. Zawsze nieobecny myślą, błądzący wzrokiem po jej ciele, był jak Ogr co trafił do Krainy Zgromadzenia i zaznał niziołkowej kuchni.

Biedny głupiec co dla wiedźmy traci zmysły swoje, żart losu okrutny go wyśmiewa, gdyż razem nigdy nie będą oboje.

Rudger przypomniał sobie fragment z bajki jaką kiedyś znalazł w ojcowej biblioteczce, a która teraz była bardzo na miejscu. Niemniej czarownica z północy również zgodziła się pomóc hodowcy, oczywiście pierw podkreślając, że najpierw skończy śniadanie. Tu Rudger, musiał się z nią zgodzić, co rzadko miało miejsce. Nie można ruszać na bogowie wiedzą jak długie poszukiwania, bez uprzedniego posilenia się porządnie. Zwłaszcza, że posiłek opłacony to posiłek zjedzony.

Najmniej rozsądnie, jak można się było spodziewać, zareagował karzeł zwany Niklaus. Niziołek niemal z miejsca pognał za hodowcą i jedynie Yelena zdołała trochę ostudzić jego zapały. Rudger nie był rasistą. Przynajmniej tak twierdził, ale zdarzało mu się mówić różne rzeczy, które niektórzy za ów przejaw rasizmu mogli odebrać. Z własnego doświadczenia znał paru krasnoludów, gdyż Ci byli częstymi gośćmi we dworku barona ojca. Rudger poznał ich jako osobniki chciwe, głośne i śmierdzące i w mniejszym lub większym stopniu każdy przedstawiciel tej rasy napotkany przez rycerza do tej pory wpisywał się w ten profil. Niziołki z drugiej strony były ich przeciwieństwem, i choć prócz Niklausa znał ich tylko dwóch, pracujących jako szef kuchni i jego pomocnik w kuchni barona ojca, niziołki zdawały się mu zawsze cichym, niemal niezauważalnym ludem o nastawieniu zawsze przyjacielskim i pachnącymi świeżymi drożdżówkami. Tak było póki Rudger nie poznał Niklausa. Ten nie był cichy. A szkoda, bo jak to mówią. Milczenie jest złotem.
Rudger nie miał jeszcze okazji poznać żadnych elfów, ale z opowieści wiedział, że są oni jak górna warstwa szlachty. Tak dumni, że aż nadymani.

Gdy śniadanie zostało uznane za skończone Rudger założył swój płytowy hełm. Czaszka nad czołem połyskiwała złowrogo, a wykute w stali promienie słońca z niej idące zdawały się falować w świetle dnia niczym żywy ogień. Rycerz złapał też swoją tarczę z herbem rodu, uśmiechniętym słońcem na czarnym tle. Ci co znali się na heraldyce od razu wiedzieli, że Rudger pochodzi z rodu starego i wpływowego, i jedynie kaprys losu sprawił, że jego przodkowie nie przejęli kła runicznego i słonecznej prowincji po swych kuzynach. W końcu Rudger wstał i zwrócił się do Otta.
- Już pora. Po drodze do zagrody powiesz mi wszystko co wiesz, oraz to czego się domyślasz.- Powiedział trochę zagadkowo i wyprowadził drużynę z "Minstrela".


 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline