Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2017, 00:54   #25
Baird
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Gdy dotarli do domu hodowcy nawet Rudger był zaskoczony jego wielkością. Nie był to może dworek w Sonnefurtcie, ale jak na standardy Nordlandu, na standardy Beelen był tym bardziej imponujący.

Nagły przebłysk przeszłości uderzył Rudgera jak piorun, a jego ciało i umysł zamieniły się w te dwunastoletniego chłopca. Znalazł się nagle w Wissenlandzie, na zielonych polach otaczających dwór ojca. Słońce południa przyjemnie grzało, ale jakieś ciemnie chmury pchane zachodnim wiatrem zdawały się nadciągać z Reiklandu.
Stojąc na szczycie wzgórza, młody Rudger miał dobre widzenie na całą okolicę, również na drogę prowadzącą do dworku. To na niej ich zobaczył, szybciej niż ktokolwiek niżej mógłby ich dostrzec. Ich konie miały na sobie ciężkie kropierze, a ich podkute kopyta wznosiły na nimi obłok gęstego kurzu. Ich zbroje, stalowe i proste. Jedynie czerwone zdobienia i czarne krzyże zdradzały ich pochodzenie. Ich intencje niejasne dla dwunastoletniego chłopca, który w panice zaczął biec na przełaj by zdążyć do domu przed nimi.
Rudger zadyszany przebiegł przez tylną furtkę i przebiegł obok stajni. Boksy, w których baron trzymał konie były utrzymane w porządku, a same zwierzęta pielęgnowane czasem lepiej od dzieci arystokraty. Niektóre z nich pochodziły z Bretonni, inne z Kislevu, był nawet ogier z Arabii, a wszystkie one były oczkiem w głowie barona.
Rudger dotarł w końcu na dziedziniec przed dworkiem. Spóźnił się by ich ostrzec, jeźdźcy właśnie przybyli.
Baron, człowiek wysoki o włosach czarnych jak wszystkie jego dzieci i oczach żywych zielenią jak jego ziemie wyszedł z dworku i przywitał przybyłych słowami:
- Witajcie w Sonnefurcie zacni panowie. Mniemam iż podróż was znużyła, zapraszam więc w me progi, a przy wieczerzy porozmawiamy o sprawie jaka was tu sprowadziła.- Baron spojrzał na Rudgera, gdy skończył mówić. Wyraźnym było, że nie chcę o tej sprawie rozmawiać przy dziecku.
- Obejdzie się. Czas nas nagli.- Odpowiedział dowódca zbrojnej grupy.- To ten chłopak?- Zapytał podchodząc do Rudgera. Przez moment przyglądał się chłopcu, tak jak patrzy się na konia przed zakupem.- Trochę chudy.- Powiedział w końcu po chwili ciszy.
Baron Sonnefurtu był w pierwszej chwili zmieszany bezpośredniością rycerza. Gdy w końcu doszedł do siebie roześmiał się i odpowiedział.
- Nie mistrzu Konradzie, to mój drugi chłopak, Rudger. Helmut powinien mieć teraz lekcje z bratem Krystianem.- Ojciec spojrzał na Rudgera, w jego oczach była nuta złości, złości, że chłopak pojawił się akurat w tej chwili. Po chwili jednak, chwili która dla Rudgera zdawała się trwać jak wieczność, ojciec się rozpromienił i powiedział w końcu.
- Idź po brata. Ja tym czasem zaprowadzę naszych najznamienitszych gości do jadalni.-
Rudger ruszył więc prężnym krokiem do biblioteki, gdzie odbywały się właśnie nauki z zakonnikiem Vereny.
Młody szlachcic podszedł do drzwi biblioteki niepewnie. Brat Konrad był miłym i cierpliwym nauczycielem, to drzwi napawały go strachem. Drzwi do biblioteki same w sobie były jak kolejny relikt przeszłości, które za nimi trzymano. Stary dąb pełen był rycin przedstawiających historię rodu. Prawy górny róg przedstawiał powstanie rodu, gdy w czasach Sigmara pewien wojownik, praprzodek Rudgera wykradł w pojedynkę sztandar plemieniu goblinów. Ów sztandar przedstawiający uśmiechnięte słońce, stał się później godłem rodu na pamiątkę tamtego wydarzenia i klęski zielonych jaka miała miejsce następnego ranka. Tak przynajmniej mówiła legenda.
W końcu Rudger otworzył ciężkie drzwi i przez szparę wśliznął się do środka.
Biblioteka Leuchtendhufów była okazała. Zajmowała dwa piętra w zachodnim skrzydle, a zebrane w niej dzieła wyginały regały pod swym ciężarem.
Helmut siedział przy jednym z orzechowych stolików, brat Krystian natomiast krążył wokół niego recytując formułki, które ten zapisywał na pergaminie.
- ...i dlatego właśnie nazwy własne jak imiona czy miejsca zapisujemy wielką literą. Kropka. Przykładami tychże są, dwukropek, Altdorf, Reik oraz ... Rudger?- Brat Krystian zapytał nagle zaskoczony widokiem drugiego syna barona w bibliotece.- Z tobą widzę się chyba dopiero Beckertag?- Zakonnik zadał kolejne pytanie.
- Tak bracie Krystianie.- Rudger odpowiedział niepewnie.- Przyszedłem po Helmuta. Ojciec chce go niezwłocznie widzieć.-
- Rozumiem.- Duchowny skinął głową.- Słyszałeś Helmutcie. Pora zakończyć dzisiejsze spotkanie.- Zwrócił się do chłopca.
Helmut Leuchtendhuf był o rok starszy od Rudgera i był jego najlepszym przyjacielem. Mimo, że często się bili, to równie często się godzili i tak naprawdę nie wytrzymali by więcej jak trzech dni rozłąki. Helmut, był trochę wyższy od Rudgera i postawniejszy. Chłopak ważył dobre parę kilo więcej od młodszego brata. Była jeszcze jedna cecha, którą obaj się różnili. Helmut miał szeroką szczękę, na której za kilka lat miała pojawić się gęsta czarna broda.
Parę minut później bracia szli już korytarze w stronę jadalni gdzie czekał na nich baron i jego goście. Gdy młodzi szlachcice weszli do środka zobaczyli, że ludzie których tak przestraszył się Rudger byli teraz zabawiani przez Barona opowieściami z jego ostatniego polowania na gobliny.
Gdy tylko przywódca zbrojnych, którego baron nazwał "mistrzem" zobaczył Helmuta natychmiast się ożywił, mężczyzna nie miał teraz na sobie hełmu płytowego i bardziej przypominał dziaduszka niż strasznego wojownika.
- Tak. Po tym widać, że to pierwszy syn.- Powiedział uśmiechając się pod siwym wąsem.

Następnego ranka rycerze odjechali zabierając ze sobą Helmuta. Rudger strasznie to przeżył i nawet próby pocieszania go przez brata Krystiana niewiele dały. Duchowny kilkakrotnie powtarzał, że Helmuta spotkał największy zaszczyt w Imperium i że gdy dorośnie będzie ochraniał samego Imperatora. Rudger zobaczył brata ponownie dopiero dziesięć lat później w Altdorfie. Brat Krystian miał rację, Helmut był jednym z rycerzy strzegących pałacu władcy.


Rudger ocknął się nagle, gdy Otto przedstawiał swoją żonę. Rycerz podszedł do kobiety i ukłonił się niezgrabnie z powodu płytowej zbroi. Nie był pewien czy powinien ją powitać jak kogoś ze swojej warstwy społecznej czy nadal jak chłopkę. Skończyło się więc na ukłonie dla kobiety, gdyż tą z pewnością była.
Gdy Zabójca złapał trop i doprowadził ich do furtki Rudger zwrócił się do towarzyszy.
- Rolf idź z Emmerichem na szpicy za psem. Ja i reszta podążymy waszym śladem. Nie angażujcie się w walkę bez nas.-

 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline