Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2017, 23:20   #29
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Droga przez korytarz była pusta. Nikt nie zastąpił mu drogi, zupełnie jakby akurat teraz wszyscy znajdowali się albo na swoich stanowiskach pracy, albo na spoczynku we własnych kajutach. Dotarł do windy nieniepokojony przez nikogo. Wdusił panel przywołania i czekał.
Rozglądając się po korytarzy w tym czasie, nadal nie zauważył nikogo. Zaczynało robić się to co najmniej podejrzane. Choć po prawdzie był to poziom, na którym kajuty mieli tylko ci najwyżsi rangą, to z drugiej strony tędy musiał przejść każdy kto kierował się na mostek. Ale w sumie była też jeszcze druga winda...

Ciche piknięcie oznajmiło, że winda już przybyła. Drzwi rozsunęły się i otworzyły przed nim pustą kabinę. Wszedł i po wduszeniu poziomu, na którym znajdowała się mesa, oparty o ściankę czekał aż zjedzie niżej.
Stołówka znajdowała się na poziomie drugim. Oczom Yrthuna ukazały się znów biel, szarość i hologramy kołyszącej się soczyście zielonej roślinności, które sprawiały, że miejsce przypominało hotelowy skwer na Sur'Kesh, a nie jadłodajnie na wojskowym statku. Ale tym razem już nie było pusto.

W mesie było gwarno niczym w weekend w dzielnicy Silversun na Cytadeli, lecz nie sami Turianie tworzyli ten tłum. Do niedawna jedynym obcym na pokładzie była pani doktor od projektu X. Teraz kręciło się tu kilku ludzi, salarian i turian, którzy odróżniali się od załogi tym, że ich ubrania nie miały insygniów czarnej straży. Zdawać by się mogło, że byli tu wszyscy ci, którzy uratowali się z Koryfeusza.
Nikt jednak nie zwrócił uwagi na dość osobliwie ubranego turianina, który dołączył do towarzystwa. Co więcej, osób w tym miejscu było tyle, że ciężko było znaleźć pusty stolik.

Widmo sprawdził czas. Miał jeszcze go sporo do umówionego obiadu z dr Albright. Niestety jego głód był tak wielki, że nie było możliwości by był w stanie wyczekać do spotkania z blondynką.
Od kucharza otrzymał całkiem apetycznie wyglądającą papkę, polaną aromatycznym sosem, w którym pływały jakieś posiekane skorupiaki. Aż mu w brzuchu zaburczało niczym wściekły kakliozaur. Pozostawał problem znalezienia wolnego stolika.

W końcu dostrzegł, kątem oka, jak jakaś grupka zwalnia miejsce. Od razu się tam przysiadł i ze zniecierpliwieniem zajął jedzeniem, które od pierwszego kęsu było dobre. Zaspokoiwszy pierwszy głód, zwolnił tempo pochłaniania posiłku.
Czas mijał, talerz robił co raz bardziej pusty, a dr Albright jak nie było tak nie było. Gdy wybiła godzina spotkania, jej nadal nie było. Po odczekaniu 10 minut wciąż jej nie dostrzegł.
Czyżby zapomniała?

Do mesy wkroczył jeden z turian, którego kojarzył z oddziału Zayn, który wyciągnął go z przestrzeni kosmicznej. Szedł on prosto do Yrthuna i wyglądało na to, że zbycie go odwróceniem wzroku nie podziała by sobie zniknął.
Żołnierz zwrócił się do niego po nazwisku, co sprawiło, że siedzący najbliżej Yrthuna spojrzeli w jego kierunku.
- Major Tellis pana wzywa na mostek - odezwał się turianin, na którego twarzy nie było żadnych tatuaży klanowych.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 18-01-2017 o 23:26.
Mag jest offline