Kislevczyk dotąd nie zwracał na Quintusa i jego ludzi najmniejszej uwagi, siedział i pałaszował jajecznice popijając piwem, nie miał zamiaru ustępować rannym ludziom, skoro zostali tak ranni to albo nie umieli walczyć albo ich dowódca był dość nieudolny a on nie miał zamiaru z tak błachego powodu jak grupa słabiaków przerywać sobie jedzenia. Jego sumiaste wąsy potrząsały się gdy przeżuwał pokarm. - Nu, gawari kto tu po kislevicku? - odezwał się kiedy przełknął jajecznice i spojrzał w kierunku Quintusa. - Jakoby tak to ja na wojaczkę tyż ruszę.
Po czym wrócił do posiłku. |