Mel wstał i pewny siebie zaczął.
- To może ja zacznę. Jako jeden z pierwszych byłem na nogach podczas ataku na Nadzieję. Oto jak to pamiętam.- Melathios usiadł i kontynuował.
- Obudziłem się z krio snu, było nieprzyjemnie, ale znoszę to lepiej od innych, głównie dlatego, że sporo w młodości latałem na inne planety i zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Alarm wył jak popierdolony, a do tego spora cześć załogi nadal była w komorach. Na korytarzu spotkałem gubernatora, te mechaniczkę blondynę. Tom jak ona się nazywa?- Zapytał oficera Nadziei.
- Catriona Dallas.- Odpowiedział Mervin. Mel podziękował skinieniem głowy po czym kontynuował.
- Oraz doktor Konohara, która była w niezłym szoku. Nie wiem czy to skok adrenaliny czy może instynkt, a może po prostu jestem większym kozakiem niż myślałem, ale udałem się na dodatkowy mostek, ten przy maszynowni, by dokonać diagnostyki statku. Dostaliśmy czymś porządnie, a odczyty wskazywały na pocisk lub wiązkę energii wystrzeloną gdzieś z powierzchni planety. Nie miałem czasu jednak by przyglądać się komputerowi, traciliśmy ciśnienie, tlen i wysokość. Nadzieja była na kursie kolizyjnym z planetą. Niewiarygodnym szczęściem i z pomocą mojego drona, Hermexa. Nie widzieliście go gdzieś tu może, od kiedy się wybudziłem nie mam z nim kontaktu.- Zapytał ekipę ratunkową.- Niemniej kontynuując.- Mel nie przerywał.- Udało mi się posadzić nadzieję na orbicie po czym zacząłem zrzucać moduły z ekwipunkiem i śpiącymi pasażerami na jak mi się wtedy wydawało, porządny kawałek terenu.- Mel skierował ostatnie słowa do towarzyszy, jakby chciał podkreślić, że bazę nadal należy przenieść.- Wtedy skierowałem się do modułu z rzeczami osobistymi. Tam natknąłem się na młodego chłopaka, widziałem go pary razy na odprawie przed wylotem. Majstrował coś przy konsoli co uniemożliwiło mi zrzucenie tego modułu razem z pozostałymi. Frank.- Mel wskazał Jaegera.- Ogłuszył chłopaka i zabraliśmy się z nim do kapsuły ratunkowej. Nie było czasu by naprawić to co zjebał i niestety wszystkie rzeczy osobiste zostały na orbicie. Teraz jest najciekawsze. Wcześniej tak o tym nie myślałem, ale teraz ma to dla mnie sens. Gdy kapsuła spadała, chłopakowi eksplodowała głowa. Wyglądało to na robotę psionika, albo dzieciak miał problemy z ciśnieniem, ale stawiam na psionika. Widziałem coś podobnego na ksieżycu Macedona. Zwłaszcza, że jego działania to był jawny sabotaż. Być może, ktoś chciał się pozbyć tropu. Było to pierwsze z wielu dziwnych wydarzeń jakie nam się przytrafiły od czasu wylądowania.-
Mel usiadł i pozwolił komuś innemu kontynuować opowieść. |