Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2017, 23:36   #154
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka spojrzała na swój stolik, gdzie leżała książka od Augusta. Chwilę rozważała czy by jej akurat teraz nie oddać i może przy okazji, niby przypadkiem mogłaby spotkać tam rycerzy kielicha. Lecz zrezygnowała, nie chcąc wyjść na bezczelną. Odpuściła więc ten pomysł uznając, że jest to już poza nią. Tak jak i wydarzenia w Tilvertoon, gdzie nawet jakby się uparła by w tym uczestniczyć, to przecież nie miała swojego sprzętu, a bez zbroi na nic się zda w walce.
- Wyjeżdżam jutro, po śniadaniu. Jak wrócę to nie omieszkam wypytać cię z tego co tu będzie się działo pod moją nieobecność - uśmiechnęła się wesoło do Albrechta.
Mężczyzna pokłonił się lekko -Idę do świątyni odprawić wieczorne modły. Gdy już wrócisz zajrzyj do mnie, chętnie sprawdzę jak poszła ci nauka nowego języka- kapłan zostawił Venorę samą z sobą.
- Poczekaj - powiedziała panna Oakenfold za kapłanem. Zamknęła książkę, która leżała na jej łóżku i ruszyła za nim. - Też wypada, żebym się pomodliła - stwierdziła zamykając drzwi do swojej celi.
Albrecht uśmiechnął się do niej i wypuścił ją przodem jak nakazywał obyczaj. Dwoje ludzi wyszło na chłodny i ciemny korytarz, którym niosło się echo maszerujących wartowników.
-Co z twoją zbroją?- spytał by pociągnąć rozmowę.
Paladynka westchnęła.
- Nadal żywię nadzieję, że uda się ją naprawić - stwierdziła. - Znalazłam krasnoluda który podjął się tego, twierdzi nawet, że widział elfkę dla której pancerz został wykuty... ale nie budzi zaufania. Nie mam jednak wyjścia. Nikt w mieście nawet nie chce dotykać się do elfickiego rzemiosła. Oby nie skończyło się tym że będzie mi potrzebna nowa zbroja... Znowu - skrzywiła się na wspomnienie ostatnich okoliczności utraty pancerza.

-Oby się udało- żywił szczerą nadzieję -Naprawa pewnie potrwa tygodnie, byłaś u Virga by do tej pory przydzielił ci jakiś pancerz?-

- Jeszcze nie - pokręciła głową. - Na razie nie sądzę, że wyślą mnie gdziekolwiek z misją. Sir August prawie wprost sugerował, żebym została u rodziny aż nie przyślą po mnie kogoś z informacją, że mam wracać, by uczestniczyć w uroczystości na cześć zwycięstwa w Grumgish - wyjaśnia. - A mój pancerz rzeczywiście prędko nie wróci do mnie. Krasnolud już mi przecież marudził, że będzie problem ze zdobyciem materiałów - wzruszyła ramionami w geście bezsilności.
-No tak, toż to zacna zbroja, to pewnikiem i nie z zwykłego żelaza wykuta…- zamyślił się. Chwilę później zeszli po schodach i znaleźli się na dziedzińcu, skąd było widać wszystkie budynki świątynne, oraz majaczący w oddali, na zboczu urwiska piękny zamek królewski -W domu pewnie sobie odpoczniesz co?- uśmiechnął się do niej.

- To się jeszcze okaże - mruknęła w zamyśleniu. - Zależy czy uda mi się znaleźć to o czym pisał mój mentor - wyznała szczerze główny powód wyjazdu. -[i] Hymmm, tak się zastanawiam... Bo odkąd zostałam wskrzeszona to nie jestem w stanie zmrużyć oka... To nawet nie jest tak, że cierpię na bezsenność... Bo ja nawet nie czuję zmęczenia, znaczy nieco czuję, ale wystarczy że chwilę odetchnę i już mi wracają siły. I to mimo tego, że nie spałam już jakieś dwa dni. Nawet jak dziś całe popołudnie poszłam sobie potrenować to wciąż nie czuję się zmęczona na tyle by zasnąć.

-To niesamowite. Słyszałem o czymś takim kiedyś. Jedni nazywali to darem inni przekleństwem Helma. Niektórzy paladyni i kapłani zostali naznaczeni przez Wiecznie Czujnego “piętnem strażnika”. Dzięki temu mogli pełnić służbę w razie potrzeby wiele godzin bez potrzeby odpoczynku, lecz chyba nie dokumentowano tych przypadków. Musiałbym rozpytać…- zamyślił się -Nie wiem jednak od czego to jest uzależnione i czy można nad tym panować, bez wątpienia wskrzeszenie jest czymś nie do opisania i tak na prawdę chyba nikt nie potrafi stwierdzić jakie efekty uboczne mogą temu towarzyszyć. Być może lada dzień przejdzie i wtedy uśniesz jak niemowlę- dodał.

~ Wiecznie czujny ~ ta myśl przerażała Venorę. Minęło jej raptem dwa dni takiego "czuwania" i już zaczynało jej brakować pomysłów co robić w tym dodatkowym czasie. Był jeszcze problem z tym, że w snach dostawała wiele podpowiedzi co do swojego losu. Bez snu była od tego odcięta.
- Mam nadzieję, że mi tak nie zostanie - stwierdziła ze zmartwieniem. - Bo inaczej stanę się stałym bywalcem biblioteki - dodała siląc się na żartobliwy ton. Tak po prawdzie to właśnie w ten sposób paladynka planowała spędzić najbliższą noc, gdyby nadal sen nie zechciał jej odwiedzić.
-Niezbadane są wyroki boskie. Jeśli to prawda i Helm ma wobec ciebie jakiś plan, to może sny były tylko preludium do przygotowania cię do owej misji. Może miały cię tylko uświadomić, a teraz przyszedł czas na coś innego. Ciężko mi powiedzieć, bo jesteś fenomenem samym w sobie spuścił wzrok, a krótką chwilę później odchrząknął -Na mnie czas - stwierdził patrząc na uchylone wrota do świątyni -Będę się modlił za ciebie. Obyś znalazła chociaż odrobinę spokoju- wejrzał na rycerkę -I weź ze sobą miecz. Zło nigdy nie odpoczywa - dodał z powagą, po czym wszedł do środka i zniknął w półmroku wielkiego holu świątyni.

~ Zbyt często zdarzają mi się przypadkowe spotkania by zostawić miecz w spokoju ~ odpowiedziała kapłanowi w myślach, wodząc za nim spojrzeniem gdy ten ruszył do sali i zaraz zniknął za drzwiami. ~ Muszę się poważnie zastanowić jak mi się za tą całą pomoc odwdzięczę ~ Venora pokręciła głową, ale uśmiechnęła się pod nosem.
Paladynka w końcu poszła śladem Albrechta. Zajęła sobie miejsce na uboczu, blisko wejścia. Złożyła dłonie do modlitwy i przyklękła.
W ślad za kapłanami paladynka recytowała z pamięci wersety psalmów pochwalnych dla Wiecznie Czujnego. Modliła się za bezpieczeństwo Carsona oraz Arthona, który wkrótce miał do niego dołączyć. Prosiła boga by jej zmarły mentor i poległy niedawny towarzysz broni znaleźli ukojenie po śmierci. Dla siebie niczego nie chciała, bo uważała, że i tak dość już jej Helm dał.

Panna Oakenfold nie wytrwała jednak do końca. Siedzenie w miejscu nigdy nie leżało w jej naturze, dlatego też wyszła z sali pierwsza, sporo przed czasem.
Skierowała swoje kroki prosto do swojego pokoju. Nawet ucieszyła się, gdy po drodze zdarzyło jej się ziewnąć. Z nadzieją, że nie będzie to kolejna bezsenna noc, uszykowała się do spania. Przerzuciła na krzesło księgę otrzymaną od Albrechta i ułożyła się na łóżku. Przykryła kocem po samą brodę i wtuliła twarz w puchową poduszkę.

Lecz sen nie przyszedł. Po dłużących się w nieskończoność chwilach spędzonych na szukaniu najwygodniejszej pozycji do spania, wpatrywania się kolejno w sufit, ściany i okno, Venora w końcu się poddała. Usiadła na brzegu łóżka i z rezygnacją westchnęła spoglądając na książkę.

Wstała i ubrała się w codzienne szaty. Zakon wciąż jeszcze nie zdążył udać się na spoczynek, kiedy Venora, trzymając w ręku notes, kałamarz oraz cienką książkę, niespiesznym krokiem udał się do biblioteki. Po drodze odwiedziła Virga, którego poprosiła o przysługę w sprawie doglądania rzemieślnika z postępów w pracy nad jej pancerzem. Zostawiła kapłanowi również książkę, którą dostała od sir Augusta tłumacząc się, że widziała, że ma gości i nie chce przełożonemu przeszkadzać taką błahostką jak oddanie książki. Virgo z ochotą zgodził się i na koniec życzył Venorze spokojnej podróży.


W bibliotece było całkiem tłoczno pomimo późnej pory. Paladynka wchodząc do sali zwróciła na siebie uwagę kilku najbliższych osób lecz poza niezrozumiałym szeptem nic nie dało się słyszeć. Przechodząc między półkami dostrzegła kilku leciwych kapłanów, wertujących księgi wielokrotnie starsze od nich. Minęła stolik, przy którym kilku młodych adeptów uczyło się gorliwie, przeplatając w szeptach słowa modlitwy. Zapewne musieli mieć wyznaczone kolejnego dnia egzaminy. Panna Oakenfold uśmiechnęła się pod nosem.

Starając się stawiać cicho kroki na marmurowej posadzce dotarła do regału, gdzie spodziewała się znaleźć książki o interesującej ją tematyce. Zaczęła od geografii regionalnej, wybrała dwie pozycje posiadające najlepiej rozrysowane mapy i przeszła dalej.
Następne były książki poruszające tematy niebian, sferotkniętych i na koniec zakonów rycerskich. Trzymając w rękach całkiem pokaźną stertę tomów, Venora rozejrzała się za wolnym stolikiem. Daleko na szczęście go nie musiała szukać i już po chwili rozłożyła się ze swoimi rzeczami.

Czas mijał, czytelników ubywało. Panna Oakenfold nawet nie zauważyła kiedy świeca przy jej stole wypaliła się do końca. Ciemność nie przeszkadzała jej. Czytając, robiła notatki z tego co uznała za znaczące.

W końcu została sama.

Nie wiedząc kiedy, przez witraże w oknach wkradło się światło. Venora w pierwszej chwili myślała, że ktoś włączył czar światła, lecz w końcu do niej dotarło, że po prostu był już świt.
- Już czas - mruknęła do siebie. Wstała i pozbierała książki. Rozniosła je na ich miejsca, przy okazji zbierając również jakąś porzuconą na innym stole książkę.

Cały zakon budził się do życia, kiedy Venora wracała do swojej celi. W połowie drogi przypomniała sobie o śniadaniu. Odwracając się na pięcie skierowała się do stołówki. Jak co dzień, przy posiłku wymieniła kilka zdań z przypadkowymi osobami, a posiłek zjadła w towarzystwie Virga, wspominając wydarzenia jakie ich spotkały na wyprawie do Grumgish. Po miło spędzonym śniadaniu w końcu dotarła do swojego pokoju. Tam wszystko miała już przygotowane. Plecak i torba były spakowane, a miecz czekał już tylko na przytroczenie do pasa. Panna Oakenfold wepchnęła jeszcze ciężkie jak nieszczęście tomiszcze do torby i chwyciła za płaszcz, który na siebie narzuciła.

Ze swoim bagażem wkrótce znalazła się w stajni. Położyła torby na skrzyni i poszła po siodło i ogłowie. Młot już poznawał ją więc widząc czarnowłosą kobietę zastrzygł uszami i zaczął ze zniecierpliwieniem parskać. Venora podeszła do niego i wyprowadziła go z boksu.


Zaczęła zakładać uprząż, a po narzuceniu i przymocowaniu siodła, narzuciła mu na grzbiet jeszcze swój bagaż. W końcu wskoczyła na jego grzbiet i poklepała go po szyi. Sprawdziła jeszcze czy miecz jest dobrze umocowany do pasa. Zdecydowała, że nie będzie go ukrywać, pozwalając by koniec pochwy wystawał spod jej płaszcza. Liczyła, że to może zniechęcić potencjalnych rabusiów to atakowania samotnej kobiety.
- W drogę - mruknęła do rumaka i pociągnęła za lejce, by skierować zwierzę do wyjścia ze stajni.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline