Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2017, 21:57   #156
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Słowa brata wszystko rozjaśniły paladynce. Westchnęła tylko i zajęła miejsce przy Dornie.
- A jak tam czuje się Alta? - zapytała Ven zmieniając temat. Przynajmniej na teraz. W duchu przestrzegła się, by nie poruszać tematu nowego przydziału Arthona, czy tym bardziej braku jakichkolwiek konkretnych informacji o Carsonie. Na samą myśl o tym co jej braci tam mogło czekać, paladynka czuła ciarki na plecach. - Chyba już wkrótce powitamy kolejnego Oakenfolda, co? - uśmiechnęła się szeroko.
-Dobrze u niej. Staramy się o trzecie dziecko, ale mam dużo na głowie i odłożyliśmy nasze starania na jesień…- wzruszył ramionami, i wtedy do jadalni wkroczyła matka Venory -Mało mi zmartwień? Nie dość, że dwoje najstarszych synów codziennie naraża swoje życie, to jeszcze teraz najmłodsze dziecko, jedyna córka walczy z hordami goblinów! Tak matce dziękujesz za wychowanie i dobrobyt?!- nie kryła emocji -Wróć że do domu. Znajdziemy ci męża. A Dorn się podzieli gospodarstwem- próbowała już nieco spokojniej.

- Mamo proszę cię… - jęknęła Venora, która aż zaczerwieniła się na wspomnienie o szukaniu jej męża. Była zła na samą siebie, że w ogóle o tym wspomniała. Zganiła się, że nie przewidziała takiego zachowania rodzicielki. W końcu to nie tylko opinia Arthona, by młoda porzuciła zbroję i miecz, na rzecz spokojnego życia na roli.
- Czy nie możesz być po prostu z nas dumna? - dodała. - Dorn pięknie radzi sobie tu sam - stwierdziła i spojrzała na brata w oczekiwaniu na jego wsparcie.
-No, ale ja nie ryzykuje co dnia życiem rzekł po czym parsknął śmiechem, co tylko znów poddenerwowało ich matkę.
-Oh matka zawsze wie co jest dobre dla jej dzieci i koniec naburmuszyła się i znów opuściła jadalnię.
-Przygotować ci wodę na kąpiel?- spytał Dorner już nieco poważniej.

Venora posłała bratu spojrzenie oburzone nie mniej niż to które miała ich matka, po czym pokręciła głową.
-Będę wdzięczna - odparła mu. - Eh, mam nadzieję, że w końcu odpuści. Pójdę się rozpakować - westchnęła i wstała od stołu, kierując się do pokoju gościnnego, który dawnymi czasy był jej własnym. Zatrzymała się jednak w drzwiach. - Dorn, mamy jakieś pamiątki po dziadku? - zapytała go na tyle cicho, żeby matka nie usłyszała.
-Powinno coś być, ale musiałbym poszukać na strychu, a to może trochę potrwać- odrzekł już obojętnym tonem.
- To tylko mi pokaż gdzie, to sama sobie już poszukam - stwierdziła nie chcąc go kłopotać.
-Na strychu, nad pokojem dzieciaków, pamiętasz przecież gdzie jest klapa

- A racja - zupełnie jej to wypadło z głowy. Ruszyła przed siebie i w mędzyczasie zaczęła odwiązywać miecz od pasa. Myśl by sprawdzić drobiazgi po dziadku przyszła jej nagle, ale bardzo się teraz z tego pomysłu cieszyła. Pytaniem tylko było czy dziadek trzymał w domu rzeczy, które mogły ją interesować.
Strych chował wiele wspomnień Venory z dzieciństwa. Rycerka doskonale pamiętała jak w dzieciństwie lubiła obierać to miejsce na kryjówkę w czasie zabawy w chowanego. Wtedy nie była jeszcze świadoma wartości wszystkich rzeczy, które tam się znajdowały.
A było tego sporo. Obrazy i trofea i wiele innych pochowanych w skrzyniach i kufrach. Długą chwilę błądziła bez celu rozglądając się za czymkolwiek co mogło jej coś podpowiedzieć. Dziewczę kolejno otwierało kolejne kufry, aż w końcu natrafiło na starą kolczugę swego dziadka, która również przywołała wspomnienie, kiedy to jej dziadek w przeddzień wyjazdu na jakąś misję odwiedził ich rodzinny dom i zjadł z nimi kolację. Venora pamiętała to jak przez mgłę, ale mimo wszystko zbudziło to uśmiech na jej ustach. Niestety Venora nie znalazła kompletnie nic co mogłoby jej się przydać do odszyfrowania tajemniczych snów z przed kilku dni.

- Trudno- mruknęła do siebie i zamknęła skrzynię. Ostrożnie, by o nic się nie potknąć, do zejścia na dół. Dopiero gdy znalazła się w pokoju i zaczęła rozpakowywać bagaż zdała sobie sprawę, że sama niczego ważnego by nie zostawiła w rodzinnym domu. Choćby z obawy, że ktoś niepowołany mógłby chcieć to dostać. Bardziej odpowiednim było to co zrobił Morimond.

Księgę i swoje notatki położyła na stole i przyłożyła je mieczem. Nie przebierała się jeszcze. Nie mogła się doczekać powrotu ojca, z którym chciała pomówić o dziadku.
Na całe szczęście nie musiała długo czekać. Gdy Gerwin trzasnął frontowymi drzwiami, jak to miał w zwyczaju od razu został poinformowany o wizycie córki i w kilka sekund wbiegł na piętro gdzie znajdowała się jej stara izba.
-Aniołku…- rzekł ciepłym tonem rozkładając serdecznie ręce.
Venora od razu rzuciła się ojcu na szyję mocno go ściskając. Nie zrobiła tego jednak z całych sił, by nie zrobić staruszkowi krzywdy.
- Jak dobrze cię widzieć - powiedziała i puściła go, zanim go zadusiła. - Jak się czujesz?
-Wyśmienicie! Zobacz zobacz, jak moja córunia pięknie wygląda rzekł pogodnie przyglądając się Venorze -Kiedy przyjechałaś?- spytał siadając na jej łóżku.
- Niedawno, ale zostanę tu na trochę - odpowiedziała i przysiadła się obok niego. - Chciałam trochę odpocząć od miasta, pozwiedzać znajome strony - ledwo pohamowała się by nie wspomnieć o zbroi oddanej do naprawy. - Dużo się u mnie pozmieniało - uśmiechnęła się ciepło.
-Zejdź na dół. Matka zaczyna szykować kolację, a ja mam butelkę prawdziwie elfiego wina. Chcesz spróbować?- kusił Gerwin.
Paladynka zaśmiała się. W ostatnim czasie ciągle ktoś ją rozpijał.
- Oczywiście, jakbym mogła odmówić - odparła z rozbawieniem i wstała z łóżka, podając ojcu rękę by pomóc mu wstać.
Gdy dotarli do salonu Odera już nie była zła, lecz Dornera już nie było na dole. Gerwin odsunął córce stołek i pozwolił usiąść -No to opowiadaj!- zachęcił ją przynosząc do stołu flaszkę z winem z szafki.

Venora zasiadła, ale spojrzała niepewnie na matkę.
- Ostatnio dużo się działo u nas - zaczęła ostrożnie. Paladynka miała wrażenie, że do rodziców nie dotarły żadne złe wieści o jej poczynaniach. Ewidentnie niepotrzebnie martwiła się, że będzie musiała gorliwie ich zapewniać, że wcale nie było z nią tak źle jak opowieści niosły. Uśmiechnęła się i wyprostowała na stołku. - Przegoniliśmy ze zbrojnym oddziałem inwazję goblinów w wioskach na północ od stolicy. Po wszystkim mieszkańcy urządzili wielką ucztę na naszą cześć. A niewiele wcześniej pozbyliśmy się bandytów, którzy napadali na ludzi na traktach w pobliżu miasta, nawet udało się odnaleźć porwanych przez nich ludzi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline