Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2017, 12:38   #158
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora uśmiechnęła się do Dornera.
- Przyjrzę się temu jak wrócę do Suzail - odparła. - Jutro pomogę wam w czym będę tylko mogła - dodała.
-Na pewno coś się znajdzie, nic się nie martw…- odrzekł z uśmiechem, skinął Venorze i udał się do swej izby.

Rycerka chwilę przyglądała się na drzwi za którymi zniknął jej brat. Wcześniej dla niej śmierć była jednoznaczna, nieodwracalna i ostateczna. Teraz była dowodem na to, że tak nie było. Położyła zaciśniętą dłoń na piersi, gdzie za koszulą znajdowała się paskudna blizna szpecąca jej ciało. Wcale by jej bardzo nie zdziwiło gdyby Dorn faktycznie spotkał ich zmarłego, najstarszego brata. Skrzyżowała w końcu ręce przed sobą i skierowała się do swojego pokoju.

Tam rozejrzała się od progu, zawieszając spojrzenie na książce. Podeszła do niej, kładąc na niej dłoń. Zastanawiała się nad tym jak się czuła. Uśmiechnęła się, gdy odczuła senność. Nigdy nie myślała o tym, że tak będzie się z niej cieszyć. Odeszła więc od swojej lektury i zdejmując z siebie ubranie podeszła do misy, by zająć się toaletą. Nareszcie czuła się odświeżona, zarzuciła na siebie nocną koszulę i położyła się do łóżka. Świeża pościel, pachnąca wiosennym wiatrem była niezwykle przyjemna. Ven wpierw przeciągnęłą się na wygodnym łóżku, po czym okryła szczelnie, otulając puchową kołdrą. W głowie przyjemnie szumiało jej po winie, które wypiła z rodziną.
Z westchnieniem ulgi pogrążyła się we śnie.

~***~

Powietrze dookoła było ciężkie i kwaśne. Wszędzie unosił się smród siarki, a powietrze od wszechobecnego pyłu i popiołu było aż ciężkie. Niebo miało kolor krwiście czerwony, a czarne jak heban chmury raz po raz połyskiwały od elektrycznych wyładowań im towarzyszących. Venora rozdeptała ciężkim buciorem przypadkowo ludzką czaszkę. Gołe skały i piach gdzie tylko wzrok sięgał. Usta miała pod przyłbicą zasłonięte starą apaszką, która była jedyną pamiątką po jej matce. Rycerka wdrapała się na skalne wzniesienie próbując ogarnąć wzrokiem okolicę. W oddali pod niebem krążyły dwa młode smoki, lecz ciężko było jej stwierdzić jakiego gatunku. Z resztą od wielu dni nie robiło jej to żadnej różnicy. Smoki zgładziły większość populacji Zapomnianych Krain a ostatni którzy przeżyli kryli się jak szczury po jaskiniach i podziemiach. Tylko nieliczni jak Venora nie odstąpili od walki szukając nadziei. Venora przysłoniła przyłbicę i złapała za miecz, który buchnął płomieniami, by następnie ruszyć dalej w drogę.


5 dzień Przypływu Lata

Gdy pierwsze promienie słońca, wychylającego się nad linię horyzontu wpadły przez okno do jej izby, rycerka przebudziła się ciężko dysząc. Koszmar, który jej się przyśnił był tak realistyczny i tak straszny jakby wszystko co w nim widziała, przeżyła na prawdę. Przepocona rycerka z ulgą przywitała wschód słońca ciesząc się błękitem nieba i zielenią roślinności otaczającej jej rodzinny dom.
~To był tylko sen...~ powtarzała sobie w duchu, chcąc się do tego sama przekonać. Gdy zeszła na dół w domu krzątała się jej matka i żona brata.
-Dzień dobry córciu przywitała ją Odera, stawiając na stole talerz z jajecznicą -Ojciec zajmuje się naprawą płotu na pastwiskach za wzgórzem, a Dorner pracuje dzisiaj w tartaku. Nalegałam jednak by dzisiaj jeszcze pozwolili ci odpoczywać. W końcu nie przyjechałaś tu harować, prawda? uśmiechnęła się.
-Wyspana? zagaiła Alta.
Venora zasiadła przy stole, po czym skierowała rozkojarzone spojrzenie najpierw na matkę, a później na bratową. Można by spokojnie uznać, że była zaspana. Ona jednak wciąż przeżywała i rozmyślała nad snem o końcu świata, starając sobie w myślach wmówić, że nawet jeśli to jednak nie jest tylko sen, a przepowiednia przyszłych wydarzeń, to jeszcze wciąż był czas, jeszcze można było temu zapobiec. W końcu to ona sama miała być przecież kluczem do tego i była pewna, że zrobi wszystko by nie stało się najgorsze.

Westchnęła co wyglądało trochę jak rozleniwione ziewnięcie.
- Tu jest najwygodniejsze łóżko w jakim kiedykolwiek spałam - odparła w końcu Ven i uśmiechnęła się do bratowej. Wzięła łyżkę i zaczęła jeść. Zaraz też wylewnie pochwaliła to jak smaczne jedzenie zrobiła dla niej matka. - Chętnie pomogę Dornowi, więc zaraz do niego pójdę - oznajmiła tonem wskazującym, że ta kwestia nie podlega dyskusji.
Po sytym śniadaniu Venora przebrała się w stare ubrania, których nie było szkoda zniszczyć, zostawiła miecz w swoim pokoju i udała się na Młocie do tartaku.


Na miejscu przywitał ją brat i wścibskie spojrzenia kilku mężczyzn pracujących na usługach rodziny Oakenfold, na które to Venor nawet nie zwracała na nich uwagi. Uśmiechnęła się tylko na myśl o tym jak zobaczy wkrótce ich zaskoczone miny.
-Mam tu wyłącznie ciężką robotę dla chłopów, ale możesz pomóc i ugotować zupę. Przydasz się tak bardziej niż plącząc się chłopakom pod nogami…- zaproponował z uśmiechem.
- Dorn, uwierz mi, nie chciałbyś jeść tego co ja bym przygotowała - odparła z rozbawieniem siostra, zakasując rękawy. - Przyszłam pomagać, a nie sprawić, że wszyscy pochorują się po tym co ugotowałabym - dodała, ze śmiechem. - No, a teraz pokaż mi co mam robić - nalegała rozglądając się po tartaku.

Dorner nie wnikał w to jak musztra i żołnierskie życie bardzo zmienily jego siostrę. Wzruszył tylko ramionami i w miejscu z głowy odczytał jej listę rzeczy potrzebnych do zrobienia. Venora czym prędzej zabrała się do roboty i ku jeszcze większemu zdziwieniu parobków, pracowała nie lżej niż oni sami. W samo południe na tartaku zjawił się Gerwin, przywożąc na dwukółce ogromny kocioł z gulaszem zamieniając go na gotowe na sprzedaż deski.
-Długo masz tu zamiar pracować?- spytał córkę, nakładając jej porcję do drewnianej misy.
- Myślę że jak codziennie tu będę przychodzić to spokojnie mogę to zaliczyć jako porcje ćwiczeń co da mi spokojne sumienie, że nie rozleniwię się przez pobyt u was - stwierdziła z uśmiechem i przyjęła miskę z jedzeniem. Od razu zabrała się do jedzenia. Posiłki tu były znacznie smaczniejsze niż u niej w zakonnej stołówce. - Ale na dziś już odpuszczę - odezwała się, gdy jej naczynie było już puste. - Chce rozejrzeć się po okolicy - dodała spoglądając na ojca. Rycerka wstała i pomogła zebrać miski od pozostałych.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline