Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2017, 22:53   #160
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nawet nie odczuła zawodu. Co więcej nawet ją to w pewien sposób ucieszyło. Odkrycie tych sekretów, które stały za jej dziadkiem i mentorem zaczynała traktować jak wyzwanie. Venora po raz ostatni rzuciła spojrzeniem po tym miejscu by w końcu wrócić do Młota. Zupełnie nie miała pomysłu gdzie szukać wzgórza ale na pewno nie miała zamiaru się poddawać.
- Wracamy - powiedziała do rumaka i poklepała go po szyi. Wskoczyła na jego grzbiet i skierowała go na ścieżkę, którą tu przybyli. Cały czas musiała pilnować wierzchowca by nie szedł za szybko.
Sama jednak była nieco rozkojarzona bo myślami była już przy księdze, która czekała na nią w jej pokoju. Teraz chciała szybko wrócić do domu i zająć się tłumaczeniem napisu na znalezionym wisiorku.

Rycerka spojrzeniem za siebie pożegnała tajemniczy gaj, przekraczając jego granice. Choć znalazła coś czego w ogóle się nie spodziewała, las nie był miejscem, które liczyła odnaleźć. Venora spojrzała raz jeszcze na ściskany w ręku wisiorek i w końcu schowała go do kieszonki, po czym pognała do domu. Rozochocona znaleziskiem pragnęła jak najszybciej odcyfrować treść wyrytą na kamyku, lecz nie był jej to póki co dane, gdyż jej plan zakłóciła wizyta niespodziewanego gościa.
Gdy tylko wkroczyła na werandę dostrzegła ślady krwi na ziemi, z holu domu. Rycerka przeraziła się nie na żarty a w jej głowie zrodziło się tysiąc czarnych scenariuszy. Kobieta złapała za rękojeść miecza i przyspieszyła kroki, chwilę później wpadając do salonu, gdzie prowadziły schnące krople krwi na deskach. Jej matka i bratowa skakały nad krwawiącą elfką leżącą na ziemi, próbując zatamować krwawienie. Rudowłosa kobieta w skórzanej zbroi majaczyła oczami po suficie wygadując jakieś bzdury.
-Na bogów Venoro ulecz ją!- krzyknęła Odera, gdy tylko uświadomiła sobie o obecności córki w progu.


Rycerka przebiegła przez pokój zatrzymując się nad ranną.
- Nic wam nie jest?! Jesteście całe?! - odparła uważnie przyglądając się matce i bratowej. Nie mogła na szybko ocenić czy krew jaką i one były usmarowane należała też do nich czy tylko do nieznajomej elfki, ale była opanowana pomimo kryzysowej sytuacji, a nawet roztaczała w koło siebie aurę spokoju. Była też czujna i nie odłożyła miecza. Venora skupiła się na aurze jaka otaczała ranną, by dopiero po upewnieniu się, że nie ma do czynienia z nikim złym, użyć na elfce swojej magii leczącej.
Blada poświata, która przez krótką chwilę otoczyła ciało nieznajomej była niezbitym dowodem, iż kobieta nie miała złych intencji. Venora zbliżyła się wtedy do niej na krok, a ona złapała rycerkę za dłoń
-Bane’nici…- syknęła resztką sił i straciła przytomność.
Rycerka zabrała prawą dłoń z rękojeści swojego miecza i ostrożnie ułożyła nieznajomą na podłodze. Przyłożyła dłonie na jej piersi i zamknęła oczy. Skupiła się na tej pozytywnej energii, która tkwiła w niej samej i uwolniła ją by uleczyć elfkę.
Elfka przestała drżeć, a z rany na boku przestała lecieć krew. Jej bezwładne ręce opadły na ziemię, a Venora dostrzegła w lewej dłoni nieznajomej srebrną błyskotkę. Gdy rozwarła palce elfce dostrzegła malutką wpinkę w kształcie harfy.
-Ciągle mówiła o czarnych rycerzach i pięści Bane’a…- burknęła Odera.

Mina Venory spoważniała, a po chwili zmartwienie pojawiło się na jej obliczu. Przyjrzała się uważnie broszce, a następnie elfce, która ją miała. Harfiarze. Słyszała o tej grupie, ale nic co by wyjaśniało czemu szpiczastoucha jest tu i mówiła to co jej matka przekazała.
- Kiedy tu przybyła? Była pieszo, na koniu? Miała jakieś rzeczy ze sobą? - zaczęła wypytywać matkę i bratową, po czym sama rozejrzała się po salonie w poszukiwaniu czegoś co mogło być torbą nieznajomej. Miała ogromną nadzieję, że nikt jej tu nie goni. Bo jeśli rycerze ciemności przybędą do domostwa jej rodziny... Paladynka aż pobladła na tą myśl. Ale mimo to włożyła ręce pod elfkę i podniosła ją, chcąc zanieść ją gdzieś gdzie nie będzie musiała leżeć na podłodze. Pierwszy pomysł padł na jej własny pokój.
Widząc to Odera od razu pomogła i złapała za nogi nieznajomej, kobiety wspólnymi siłami podniosły nieprzytomnę elfkę, zaś Alta wartko ruszyła usunąć wszystko z drogi i otworzyć drzwi do izby Venory.
-Wpadła tu dosłownie chwilę temu. Wbiegła do domu sama, trzymając się za ranę na boku. Mówiła coś o czarnych kapłanach i świętej studni…

Paladynka zagryzła szczękę obawiając się że do ataku doszło gdzieś niedaleko i wkrótce ktoś tu po nią przyjdzie. Venora musiała natychmiast dowiedzieć się co się wydarzyło i jak duże wiąże się z tym ryzyko dla jej bliskich. Położyła elfkę na starannie zasłanym łóżku i wyprostowała się. Chwilę zastanawiała się co dalej.
- Zabierzcie chłopców do domu - nakazała tonem rozkazu, jaki wyrobiła w sobie przez ostatnie tygodnie. Wolała nie ryzykować. - Mamo, przynieś proszę dzban wody - poleciła pochyliła się nad nieznajomą. Położyła dłoń na jej barku i potrząsnęła.
- Hej, obudź się! - powiedziała głośno Venora. Sama doskonale wiedziała jak się człowiek czuje po uleczeniu, więc nie miała skrupułów by zakończyć elfce sen, tym bardziej że sprawa była nagląca.
Venora chwilę tak tarmosiła nieprzytomną elfkę, ale na szczęście ta w końcu otworzyła oczy.
-Kim… Kim jesteś?...- spytała nieznajoma.

Rycerka powstrzymała się w ostatniej chwili przed kolejnym wstrząśnięciem harfiarki.
- Jestem Venora, paladynka Helma. Uleczyłam cię - przedstawiła się, ale uprzejmość nie skryła niezadowolonej miny czarnowłosej. - Skąd tu przybyłaś i co z tymi którzy cię zaatakowali? - zapytała siląc się by jej ton nie był gniewny.
-Myślą, że nie żyję… Gdy mnie dźgnęli, porzucili mnie w lesie… Ale ja świetnie udaję martwą… Jutro o świcie przybędzie pielgrzymka wyznawców Illmatera z południowych prowincji Cormyru. Banenici coś knują… Trzeba… Trzeba ich powstrzymać…- mówiła z trudem patrząc Venorze prosto w oczy -bogowie przysłali mnie tam gdzie ich sługa…- zamknęła oczy na chwilę biorąc z trudem wdech.

Paladynka odetchnęła z ulgą. Kamień spadł jej z serca. Podeszła do krzesła i usiadła na nim. Przetarła twarz.
- Opowiedz mi wszystko na spokojnie, po kolei - poprosiła już w cieplejszym tonie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline