Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2017, 21:46   #17
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Mała Rav

Kajuta księżniczki

Księżniczka w drodze po miecze i zmianę odzienia napotkała tylko jedną przeszkodę, chociaż bez wątpienia przeszkodę, której spodziewać się mogła. Jakimś cudem kapitan zdawał się zawsze wiedzieć kiedy anielica znajdowała się sama i korzystać z tych chwil by jej na nerwy działać. Także i tym razem, gdy tylko sięgnęła dłonią by otworzyć drzwi do kajuty prowadzące, usłyszała za sobą wpierw kroki, a następnie jego głos.
- I jak tam zakupy waszej wspaniałości? - zapytał z drwiną w głosie, opierając się o ścianę tuż przy niej.
Anielica aż zagotowała się ze złości na ton jakim zwrócił się do niej kapitan. Dzisiejszego dnia nie była już w stanie po prostu zdusić tego w sobie przez co fakt że jej to bardzo nie leży, był nader widoczny po jej postawie.
Otworzyła usta, żeby się odgryźć, lecz bardziej z powodu braku pomysłu na uszczypliwość niż niechęć do szerzenia złośliwości, odpuściła zakrywając mocno szczękę. Nacisnęła klamkę i weszła do wnętrza swojej kajuty z roztargnienia nie zamykając za sobą drzwi.

Rozejrzała się po pomieszczeniu i starała się sobie przypomnieć gdzie porzuciła miecze dnia poprzedniego.
- Gdzie one są… - mruknęła pod nosem i zaczęła poszukiwania pod łóżkiem.
- Czyżbyś coś zgubiła, wasza miłości? - ponownie rozległ się głos kapitana, tym razem bez wątpienia z kajuty dochodzący, a dokładnie z pozycji tuż za księżniczką się znajdującą. - Bo ja właśnie coś znalazłem i to nawet niczego sobie, bym rzekł - dodał, i nie trzeba było geniusza by domyślić się o czym Mir mówił. Mieczy zaś pod łóżkiem nie było…

Anielica, siedząc w klęczki na podłodze, z szeroko rozłożonymi na boki skrzydłami, wyprostowała się i spojrzała w górę, na stojącego przy niej mężczyznę. Obdarzyła go pełnym gniewu spojrzeniem, które zaraz skierowała na jego ręce.
- Nie możesz bez zgody wchodzić do mojej kajuty - fuknęła mrużąc w niezadowoleniu oczy.
- Drzwi były otwarte - wyszczerzył się paskudnie, dłonie swe trzymając luźno w okolicy pasa, prawą na rękojeści miecza, lewą zaś z kciukiem zaczepionym o pasek. - Trzeba było sprawdzić czy się jej wspaniałości krzywda jakaś nie dzieje. Obowiązek kapitana - dodał, przykładając lewą dłoń do czoła, i lekko się kłaniając w geście bardziej prześmiewczym i szyderczym będącym, niż szacunek mającym wyrażać.
- Może pomóc trzeba, wielmożnej panience? - zapytał, tym razem zerkając zdecydowanie poniżej linii jej oczu, z tym samym, złośliwym uśmieszkiem na ustach, jaki to zwykle miał przywdziany gdy z nią rozmawiał. O dziwo, gdy rozmawiał z innymi, jakoś owego uśmieszku zdawał się nie posiadać. Widać był on tylko dla niej przeznaczony, chociaż czy był to powód do zadowolenia?

Origę ogarnęła olbrzymia ochota by potraktować mężczyznę magiczną błyskawicą. Lecz wychowanie, choć ledwo, to na pewno skutecznie ją przed tym powstrzymało. Anielica skrzywiła się po chwili gdy zdała sobie sprawę że jej czarem przecież nie tylko kapitan by oberwał, ale również i sam statek.
Księżniczka wstała z klęczek i skrzyżowała przed sobą na piersi, głównie po to by ręce nie świerzbiły ją do czarowania i spojrzała na Mira.
- Szukam mieczy którymi trenuję z moim opiekunem. Możesz je dla mnie znaleźć - odparła mu z wyzywającym grymasem na twarzy, wpatrując się w niego wyczekująco.
- A czy to czasem nie godzi się by mężczyzna w fatałaszkach apnny grzebał? - uniósł prawą brew, ani na krok się ze swego miejsca nie ruszając. - Co by na to jaśnie matula powiedziała? No ale jak wasza wysokość nalega... - Podszedł bliżej, tak iż górować zaczął nad nią i aby mu w oczy spojrzeć głowę musiała nieco unieść. - Uprzejmie służę pomocą… - dodał, przesuwając palcem po jej policzku, a następnie, zanim anielica otrząsnęła się z szoku wywołanego takim zachowaniem, ruszył w kierunku szafy.
Origa aż odskoczyła. Jej oburzenie wzrosło jeszcze bardziej.

- Wyjdź! - prychnęła władczym tonem księżniczka wkładając w to całe swoje oburzenie.
Kapitan roześmiał się, zamykając ledwie odrobinę uchyloną szafę.
- Tak szybko, wasza wysokość? Nie dasz swemu wiernemu poddanemu wykazać się odrobinę? - Zapytał, odwracając się do niej i opierając lekko o mebel, nie sprawiając wrażenia chętnego do wyjścia. - Cóż za brutalne traktowanie, miła pani. Ranisz serce swego wiernego sługi - wciąż kpił, chociaż w jego spojrzeniu pojawił się nowy wyraz… zadowolenia? Tak, Mir wyraźnie był zadowolony, tylko z czego? Że wyprowadził ją z równowagi czy chodziło o coś innego i czy Origa miała siły by znosić go na tyle długo by się tego dowiedzieć…
- Natychmiast się stąd wynoś!!! - krzyknęła Origa unosząc wyżej skrzydła, lekko je rozkładając, przez co jej sylwetka przestała wydawać się być drobna i nabrała powagi. Anielica rozłożyła ręce po bokach ciała i zacisnęła prawą dłoń w pięści. Była zła niczym rój pszczół, a spomiędzy palców jej lewej dłoni złowieszczo błysnęły iskry, wyraźnie widoczne w półmroku, który panował w kajucie.
- Tak łatwo tracić opanowanie… No, no, wasza wysokość - pogroził jej palcem, ale też zaczął się tyłem wycofywać w kierunku wyjścia. - Ktoś tu chyba niezbyt uważnie na lekcjach uważał, czyż nie? - roześmiał się, stojąc już w progu, po czym złożył głęboki, jakże kpiący ukłon. - Cokolwiek rozkażesz, o potężna i wspaniała, która na wysokościach stojąć raczysz zauważyć biednego sługę swego… Czy jak to tam ci idioci prawią - dorzucił, robiąc krok do tyłu. Na króciutką chwilę w jego spojrzeniu zabłysła iskra nienawiści, chociaż trwało to zbyt krótko by księżniczka mogła mieć pewność co do tego czy faktycznie ją ujrzała. Zanim jednak pewności nabrała, drzwi za nim się zamknęły z dość wyraźnie słyszalnym trzaśnięciem, chociaż z pewnością nie takim by framugi zadrżały.

Anielica szybko dopadła do drzwi i przekręciła w nich klucz, tak dla pewności, że ponownie się nie otworzą. Oparła się o nie plecami, jakby chcąc je dodatkowo zabarykadować. Oddychała głęboko, chcąc się opanować w złości, która w niej buzowała. Uniosła dłonie chcąc nimi zakryć twarz, ale zamarła, gdy spostrzegła pojedyncze iskry na lewej dłoni. Była zaskoczona i zaniepokojona. Opuściła rękę i podeszła do łóżka, na którym zaraz przysiadła. Musiała się wpierw uspokoić, nim wrócili do szukania mieczy czy w ogóle wyjdzie na pokład. Na dworze nikt nigdy jej nie prowokował, ani nie był względem niej wredny jak kapitan Wiedźmy, toteż Origa zupełnie nie rozumiała czemu Mir się tak względem niej zachowywał.

Minęła dłuższa chwila nim księżniczka podniosła się z łóżka. Wciąż jeszcze nie czuła się w pełni spokojna, ale uznała że szukanie mieczy podziała kojąco na nerwy, a tym bardziej trening z jej opiekunem. Zaczęła więc przeszukiwać kajutę od wejścia, skrupulatnie przechodząc do kolejnych kufrów i szafy.
Szukanie przyniosło wreszcie efekty i miecze znalazły się w… szafie. Czy Mir wiedział, że tam są gdy wybrał akurat to miejsce by ich szukać? Jeżeli tak to czy znaczyło to, że wchodził do jej kajuty gdy jej nie było? Lub nawet gorzej, gdy była, gdy spała, gdy na dobrą sprawę miał ją bezbronną na swej łasce… Myśli krążyły w głowie księżniczki, wpychane tam przez siłę, której nie mogła się oprzeć, a był nią pączkujący strach. No ale na dobrą sprawę dowodów nie miała, więc to może tylko jej wyobraźnia… Może, jeżeli, lub… Kołowrotek myśli. Litwor zaś czekał na nią, zapewne zastanawiając się co też tak długo zabiera jego podopiecznej, może więc czas był najwyższy by wrócić do niego i pozbyć się całych skumulowanych emocji w wymęczającym sparingu?

Anielica zrobiła kilka okrążeń po kajucie. Ręce miała skrzyżowane na piersi, a minę zmartwioną. Musiała coś z tym zrobić...
A może nie powinna nic z tym robić?
Sama nie wiedziała. Może powinna zapytać Senę? Ona ponoć wszystko widziała na tym statku. Może ona by jej powiedziała czy to kapitan robi sobie z niej żarty dla własnej rozrywki? Ale czy by była wiarygodna, z racji, że Mir był przecież jej kapitanem?
W końcu Origa zatrzymała się w miejscu i pokręciła energicznie głową, jakby chcąc pozbyć niepokojących myśli. Pochwyciła miecze i wybiegła z kajuty trzaskając za sobą drzwiami.

Pokład

Anielica szybko pokonała korytarz i wypadła na pokład. Rozejrzała się i po wypatrzeniu sylwetki Litwora uśmiechnęła się. Już bez biegu, lecz szybkim krokiem, podeszła do wojownika.

- Znalazłam - odezwała się do Aigama i od razu podała mu jeden z mieczy.
- Najwyższa pora, trochę ci to zajęło. - Powiedział magobójca nieco nieobecnie. Jeśli miał ją faktycznie przygotować na coś więcej niż pojedynki, musiał nieco zmienić metody treningu i jego cele. Musiał pogadać o tym z Seną, zamienić podróż księżniczki w mini gehennę, gdzie ktoś mógł ją w dowolnym momencie zaatakować. -[/i]Jak często uczyłaś się walki krótkim ostrzem przeciwko długiemu?[/i] - Zapytał, biorąc ćwiczebne ostrze do ręki.

- Nie mogłam znaleźć mieczy - wytłumaczyła się anielica przed swoim nauczycielem. - Najwidoczniej ktoś kto sprząta w mojej kajucie nie wie, że mieczy nie trzyma się w szafie z ubraniami - dodała. Sama sobie tym samym wytłumaczyła, dlaczego przedmioty w jej pokoju nie pozostają w miejscu, w którym je zostawiła. Zupełnie jak w jej komnacie w alezyjskim zamku.
- Ciotka Rhodes walczy dwuręcznym mieczem - odparła w odpowiedzi na jego pytanie. - Czasem miałam z nią sparingi, ale głównie uczyła mnie Kiri, bo tak jak ona opieram się w walce na zręczności - stwierdziła na koniec używając słów swojej mentorki.
-Świetnie, ale mówię o nożu przeciwko mieczowi lub czymś podobnym. Nie zawsze będziesz miała przy sobie miecz lub będziesz w stanie go sięgnąć, pora nauczyć cię czegokolwiek ze sztyletem i improwizowaną bronią. Nie będzie to wiele w tak krótkim czasie, ale może uratować ci życie. - Stwierdził Aigam, podając jej zwykły nóż i obserwując reakcję.
- No to… - Origa wzięła do ręki to co podał jej Litwor i przyjrzała się temu nieco sceptycznie. - Nie, nigdy się nie uczyłam jak się tym posługiwać - dodała i zamachała nim jakby to miał być bardzo, bardzo krótki rapier.

- Zacznijmy od podstaw. Pierwsza zasada walki z kimś, kto ma dłuższą broń, a ty masz tylko nóż lub coś podobnego. To unikać walki. Możesz być mistrzynią miecza, ale halabarda może cię przypadkiem rozpołowić jeśli będziesz nieuważna, a nie będziesz miała w ręku miecza. - Powiedział patrząc krytycznie na sposób w jaki trzymała nóż. Powstrzymał się jednak od komentarza, komuś w Alezji powinno się przetrzepać skórę, za to, w jaki sposób prowadził szkolenie potencjalnych następców. - Druga sprawa, trzyma się go tak, do szybkich pchnięć. - Poprawił chwyt dziewczyny, demonstrując jak ma to zrobić. Odłożył również miecz i sam sięgnął po sztylet, by zaprezentować jej postawę i podstawowe ciosy. - Na początek poćwicz same ciosy i formy, potem przejdziemy do czegoś więcej. - Powiedział nie spuszczając jej z oczu.

Choć anielica w pierwszej chwili była nieprzekonana do pomysłu posługiwania się tego typu bronią białą, to jednak w momencie kiedy Litwor zaczął dawać jej pierwsze wskazówki, od razu skupiła się w pełni tylko na tym i bardzo poważnie do tego podeszła. Uważnie słuchała nauczyciela i powtarzała ruchy najlepiej jak potrafiła. Widać było, że dziewczę stara się by był on zadowolony z efektów nauki.
Litwor zaś, był zadowolony tyle o ile. Owszem, dziewczyna się starała, chociaż trzeba było momentami przypominać, że to nie szermierka. Nawyki walki z dłuższym ostrzem robiły swoje. Alezyjka musiała przejść sporo zapominania, jeśli chciała się nauczyć jak nie dać się zabić. To było ważne. Rzadko kiedy w ciemnych zaułkach miało się do czynienia z “honorowym” ostrzem, dużo częściej mogło się trafić coś zwyczajnie użytecznego w danym momencie. Dziewczyna musiała też nieco poćwiczyć niektóre partie mięśni. Zdecydowanie musiał porozmawiać z Seną. Trzeba było zamienić wycieczkę Morską Wiedźmą z rekreacyjnego do tej pory rejsu, w prawie katorżniczą przeprawę. Od samej nauki walki, po bieganie po pokładzie z obciążeniem, wspinaczkę ze związanymi skrzydłami i inne przyjemne atrakcje. Na ustach Litwora nieświadomie wykwitł cień wilczego uśmiechu.

Nauka trwała dalej, przyciągając zdecydowanie mniej spojrzeń niż pierwsze sparingi. Na dobrą sprawę to właściwie nikt, poza Lif, nie zwracał na nich żadnej uwagi. Na pokład zawitała cisza i spokój, sielanka wręcz, chociaż przez parę bohaterów nie zauważono. Szybko jednak odczuli zmianę na gorsze, gdy pokładem wstrząsnął wyraźnie wyczuwalny dreszcz niezadowolenia. Dusza statku rzadko okazywała swe uczucia aż tak wyraźnie, stać się zatem musiało coś poważnego.
Zagadka rozwiązała się już w chwilę później, gdy na deski wkroczyła naburmuszona Dzwonek z wyglądającym na wściekłego, Daske. Za tą parą pojawiła się sama Sena, dyskutująca gniewnie z Nichaelem. Gwiazdy nigdzie widać nie było, co mogło dać pewną podpowiedź odnośnie tego, o co cała awantura.

- Humorzasta się chyba właśnie solidnie wściekła. Lepiej odsuń się na bok, chyba że lubisz być pieczystym. - Powiedział Litwor, zastanawiając się, co takiego mogła przekazać moonria, że Wiedźma się wściekła do tego stopnia. Origa nie zamierzała się o to kłócić. Złożyła ściśle skrzydła na plecach i posłusznie stanęła za swoim opiekunem i tylko zza jego pleców zerkała na to co się na pokładzie zaczynało wyprawiać.

A wyczyniała się kłótnia, która chociaż była gwałtowna to jej słowa do widzów nie docierały. Widać Sena nie życzyła sobie by ktokolwiek miał wgląd w omawiane sprawy. Dzwonek jednakże aż tak skrytą osóbką nie była. Gdy tylko dostrzegła Litwora, ruszyła w jego stronę, tracąc nieco na swej złości, chociaż wciąż wyraźnie poruszona.
- Nichael rozgniewał Senę - oświadczyła fakt wiadomy już chyba każdemu na statku. - To głupie. To nie jego sprawa. I Gwiazda jest przez niego smutna.
- On ją tylko chce chronić, Dzwonku - do tej tyrady włączył się jej opiekun. - Młoda postanowiła płynąć z wami, a co za tym idzie ten gówniarz też. I o to cała wojna bo Sena zgodę na małą wyraziła ale na tego narwańca już nie. Najbliższy czas może nie być szczególnie przyjemny na tym pokładzie - dokończył wojownik i dokładnie w tej samej chwili cały statek zadrżał tak, że aż wzburzył wody wokół siebie, które falą wtargnęły do portu wzbudzając ogólny chaos wśród marynarzy, kupców i robotników.
- Nooo, jeśli cokolwiek odziedziczył po ojcu, to się jej specjalnie nie dziwię. - Powiedział Litwor, splatając ramiona przed sobą i opierając się o poręcz. Zastanawiając się, jakie bagno z tego wyniknie. W Rivoren, dzięki zdolnościom Origi, można było ukryć jej inność dość łatwo, ale nie przypominał sobie, żeby łaki były tam dość popularnym zjawiskiem. -Sena ma dobrą pamięć, ja jestem tylko człowiekiem, za to wy możecie mi powiedzieć, czy bardziej wrodził się w ojca czy matkę. Wolałbym wiedzieć, czego się spodziewać, skoro będzie się kręcił niedaleko.

Anielica wpierw zaniepokoiła się drżeniem pokładu, ale widząc, że jej opiekun nic sobie z tego nie robi, to i sama wzięła z niego przykład. Natomiast mocno naburmuszyła się, słysząc słowa moonri i jej towarzysza.
- Też bym chętnie wybrała się w tą wyprawę z własnym bratem. Tyle, że mnie podstępem tu ściągnięto - Ori spojrzała po tych słowach w kierunku Lif i zmrużyła gniewnie oczy. Odwróciła zaraz wzrok i podeszła do barierki, siadając na niej, tuż obok Litwora. Rozłożyła jeszcze tylko skrzydła po bokach, dla lepszego zachowania równowagi.

- W wujka, bym powiedział - odparł Daske, krzywiąc się paskudnie. - Za dużo czasu z tym demonem spędzał.
- Jednak jego zdolności pochodzą głównie od Amira - dodała Dzwonek, bawiąc się kokardką na ogonie. - Chociaż przemianę ma po Numi. Dzwonek niewiele czasu spędziła z Nichaelem, ale Gwiazda go lubi - dokończyła, jakby rekomendacja drugiej moonri, była wystarczającym świadectwem zalet młodego łaka.
- No, smykałkę do noży ma, fakt - zgodził się z nią Daske, przyglądając obiektowi ich rozmowy, który wciąż prowadził zażartą dyskusję z duszą statku. - I wybuchowy charakterek, ale porządny z niego chłopak.
Taka rekomendacja, z ust wojownika pokroju opiekuna Dzwonka wcale nie musiała być brana za dobrą monetę. Lif najwyraźniej uznała, że pora by i ona się wtrąciła, bowiem sfrunęła do nich i porzuciła swą skrzydlatą formę na rzecz bardziej do rozmów się nadającej.
- Problem polega na tym, że o ile Gwiazda ochronę Seny ma zagwarantowaną, o tyle Nichael jej nie ma - wyjaśniła, skupiając spojrzenie na Litworze. - Przynajmniej nie w tej samej formie. Gdyby zaś coś stało się synowi Numiny, Wiedźma by sobie tego nie darowała. Ta rodzina jest dla niej szczególnie bliska, stąd bierze się obecny problem. Podstęp zaś był konieczny - dodała, zwracając się do anielicy. - Bez niego właśnie byłabyś w trakcie przygotowań do kolejnego balu, w trakcie którego poznałabyś kolejnego kandydata do twej ręki, wasza wysokość.
I było w tych jej słowach coś, co księżniczce niemile przypomniało kapitana i jego niedawną wizytę w jej kajucie. Może chodziło tu o określenie, którego kapłanka użyła, a może o ostrzejsze tony w jej głosie.

-No, jeśli się wrodził w wujka, to ma przesrane. Niektórzy bogowie są mniej wyrozumiali niż Riv w pewnych kwestiach i to, że jest przydatny, albo po prostu palnął coś głupiego, może go nie wyratować. Wcale się Senie nie dziwię. - Rzucił nieco zamyślony Litwor. - Ale jeśli języka uczył się od demona, to mu osobiście skórę przetrzepię, zanim się właduje w coś, z czego nawet łaska boska go nie wyciągnie, bo nie będzie miała za bardzo ochoty na bycie łaskawą. Lif, zawsze mnie zastanawiało, że przy tej stałej komunikacji między kapłanami i bóstwami, takie drobnostki zawsze musi wynajdywać jakiś agent w polu, z drugiej strony, powiedz no mi, o ile wiesz, co miały ostatnio na głowie, poza zwykłymi kłótniami między odwiecznymi. - Małe “o” można było niemalże usłyszeć, w jego ustach zabrzmiało to bardziej jak: “banda podrostków, którzy mają za dużo władzy, są dziećmi od dawien dawna i sami już nie wiedzą jak zabijać nudę”. -[i]Że przegapiły to i owo? Bo nie, żebym się wtrącał, ale to mi trąci poważnymi kłopotami. Mówię o większej skali, niż unicestwienie jednej z krain.[i] - Dokończył długą jak na siebie myśl, przeczesując brodę.

Kapłanka tylko wzruszyła ramionami, ewidentnie nie zamierzając dzielić się swą wiedzą, lub też dając znać iż takowej nie posiada.
- Przyda mu się ta wyprawa - Daske kontynuował temat Nichaela. - Nie żeby tu się nie przydał, ale z pozostałymi też sobie damy radę, a mała czuje się bezpieczniej mając brata przy sobie. Z jakiegoś powodu umyśliła sobie tego właśnie narwańca - wyjaśnił, czochrając purpurowe włosy Dzwonka, przez co po pokładzie poniósł się wesoły dźwięk dzwoneczków.
- Bo ten ją obroni nawet za cenę swojego życia - doinformowała opiekuna, moonria. - Dzwonek się nie dziwi. Dzwonek popiera. Tylko po co tak drażnić Senę?
Na to pytanie odpowiedzi chyba nikt nie posiadał, za to sprzeczka która była tematem rozmowy została zakończona. Nichael oddalił się do wnętrza statku, ignorując wyraźnie niechętne spojrzenia całej załogi. Sena zaś… Sena skinęła głową grupce stojącej przy Litworze i Oridze, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Widać nie miała ochoty na kolejne rozmowy.

- Czyli to zadanie co tu macie wcale nie jest takie wielce ważne jak to było jeszcze na lądzie mówione - westchnęła księżniczka mając na myśli zmiany planów Gwiazdy i jej brata, w wyniku czego dołączyli do załogi Morskiej Wiedźmy. Słów Lif natomiast nie skomentowała. Na liście osób, które Ori nie lubiła, kapłanka Tahary wciąż zajmowała miejsce przed kapitanem statku.

Anielica spojrzała na swojego opiekuna.
- Idę się przewietrzyć - powiedziała do Aigama i z jednym machnięciem skrzydeł, wskoczyła na poręcz. Zrobiła krok w tył i spadła za burtę, tylko by po chwili wystrzelić w powietrze i wzbić się ponad maszty.
-Jasne, nie daj się zabić, złapać, porwać ani nic podobnego. - Powiedział nieco nieobecnie Litwor. -Irytowanie i doprowadzanie do szewskiej pasji każdego, może mieć po wujku, nawet by mnie to nie zdziwiło. Żeby się tylko Gwiazda nie nacierpiała, jak młody przypadkiem zginie, bo próbował ratować jej życie na siłę, mimo, że nie było to akurat konieczne. - Wzruszył ramionami Aigam.

- Zostawiam więc tobie pilnowanie tego chłystka - stwierdził Daske, wyraźnie z siebie zadowolony. Także Dzwonek wydawała się pomysłem Litwora robiącego za niańkę, rozbawiona.

Jedynie Lif nie sprawiała wrażenia przekonanej jednak z jej strony nie padł żaden komentarz. Wydawało się, że sprawa została załatwiona i nie zostało już nic jak pożegnać się i liczyć na ponowne spotkanie. Czy jednak nastąpić miało na Zaris, w Rivoren czy w Ogrodach, tego nikt nie wiedział, chociaż bez wątpienia wkrótce owa zagadka się wyjaśnić miała.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline