Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2017, 21:39   #20
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Na pokładzie “Morskiej Wiedźmy”

Nieprzytomna księżniczka, powoli odzyskiwała zmysły. Pierwszym co poczuła był delikatny dotyk dłoni na czole. Następne były deski pod plecami i kołysanie statku. Pierwszym co zobaczyła była pochylona nad nią twarz Gwiazdy. Dziewczyna uśmiechała się łagodnie, uśmiechem który zapewne miał uspokoić budzącą się anielicę.
- Powinnaś bardziej uważać - usłyszała jej głos, któremu odpowiedziało potakujące mruknięcie Nichaela, który stał tuż za siostrą. Nieco dalej stała Sena. Jej niewidoczne zza zasłony oczy skupione były na Oridze.
- I więcej ćwiczyć - dodała Wiedźma, która stwierdziwszy że jej gość dochodzi do siebie odwróciła się z powrotem w stronę burty i morza. - O mały włos nie zniszczyłaś naszych barier - dodała, a że jej twarzy księżniczka nie mogła już dostrzec nie mogła też stwierdzić czy była ona zła na nią czy nie, głos bowiem nie zdradzał żadnych emocji.

Anielica przetarła dłonią twarz. Czuła się strasznie zmęczona, zupełnie jak po długim locie. Niepewnie odwzajemniła uśmiech jakim obdarzyła ją moonria.
- Przepraszam - powiedziała zaraz Origa ze szczerą skruchą do Duszy statku. Pomagając sobie skrzydłami, księżniczka ostrożnie zaczęła się podnosić z desek. - Trochę mnie... Poniosło - dodała tłumacząc się. - Litwor wrócił? - zapytała nagle.

- Jeszcze nie - odpowiedziała Sena. - Lif jednak poleciała sprawdzić co się z nim dzieje więc pewnie wkrótce wrócą oboje.
Nichael wyciągnął do księżniczki dłoń, pomagając jej w przyjęciu pozycji pionowej. Gwiazda z kolei wycofała się, uznając najwyraźniej że jej zadanie zostało wykonane.
- Niezły ten czas - pochwalił jej brat, kiwając z uznaniem głową. - Tylko trochę szkoda, że nie udało się zniszczyć całego plugastwa, ale to pewnie tylko kwestia czasu, teraz gdy mag wziął nogi za pas a klątwa nie ma się już czym żywić. - Wyraził swą nadzieję, próbując przy okazji dodać otuchy Oridze, co niekoniecznie musiało mu się udać.

Księżniczka z wdzięcznością malującą się na jej buźce skorzystała z pomocnej ręki zaoferowanej jej przez Nichaela. Stojąc już pewnie na nogach podeszła do burty statku rozglądając się uważnie po wodzie i w dal, w poszukiwaniu statku na którym był jej opiekun jeszcze nim straciła przytomność.
- Mam nadzieję, że nic mu nie jest - mruknęła zaniepokojona o bezpieczeństwo Aigama.

- Zaraz się przekonamy - odparła Sena, gdy oczy wszystkich zwróciły się w stronę nieba i lśniącego na nim kształtu, który szybko się przybliżał. Statek, który wypatrywała księżniczka powoli znikał w resztkach krwawej mazi, jaka wciąż na wodzie pozostawała. Maź ta zdawała się bulgotać i wrzeć, jednak jej obszar z każdą chwilą się zmniejszał. Zaklęcie, które rzuciła nadal działało i aktywnie zwalczało magię gnieżdżącą się w wodzie. Bez dwóch zdań musiało także oddziaływać na “Morską Wiedźmę” bowiem statek, gdy tylko Lif ponownie wzbiła się w powietrze wraz z trzymanym w szponach Litworem, zaczął się pospiesznie oddalać od miejsca w którym doszło do bitwy. Im dalej zaś był, tym szybciej płynął, jakby moc duszy okrętu rosła w miarę oddalania się poza zasięg działania czaru anielicy.

Księżniczka była pod wrażeniem. Dopiero teraz zrozumiała o co mogła mieć pretensje Sena, za jej nieuwagę. Origa nie spodziewała się, że potrafi takie rzeczy robić, ale prawdą było, że wcześniej nikt, przenigdy nikt, jej nie zachęcał do spontanicznego posługiwania się jej magią. Tu poczuła jakby w końcu w pełni rozkładała skrzydła.

Płomienny ptak wraz ze swoją zdobyczą opadł na pokład i od razu przybrał formę kapłanki Tahary. Na pomoc dziewczynie podbiegł kapitan Tores, podnosząc nieprzytomnego Litwora z desek i ruszając z nim w stronę schodów prowadzących do wnętrza statku. Stan opiekuna Origii nawet na pierwszy rzut oka wyglądał na poważny. W trakcie lotu miecz, który miał wbity w bok wysunął się z jego ciała pozostawiając głęboką ranę z której obficie płynęła krew. Nie była to jego jedyna rana, ale ta sprawiała wrażenie najpoważniejszej.

Samozachwyt anielicy poszedł w odstawkę, gdy dostrzegła Lif i tego kogo niosła w szponach. Przerażenie wstąpiło na oblicze księżniczki, która od razu zerwała się do biegu za kapitanem niosącym nieprzytomnego Litwora. Dla przerażonej Origi wyglądał on wręcz na już martwego.

I nie tylko ona postanowiła dołączyć do pochodu. Nichael wraz z Gwiazdą także podążyli w jej ślady. Sena zaś… Dusza statku zniknęła, rozmywając się w powietrzu niczym duch, którym wszak można ją było nazwać.
Mir kroki swe skierował w stronę kajut, szybko i pewnie docierając przed drzwi tej, którą Litwor zajmował. Te otworzyły się przed nim, gdy tylko mężczyzna się zatrzymał, ukazując wnętrze, którego sam Aigam zapewne by nie poznał. Przede wszystkim pomieszczenie nabrało rozmiarów, rozrastając się zarówno wszerz jak i wzdłuż. Zamiast dwóch koi stało tu teraz przytwierdzone do podłogi łóżko, wystarczająco szerokie by w razie potrzeby zmieścić dwie osoby. Zamiast jednego bulaja były teraz trzy, pod którymi stał sekretarzyk i wyglądający na dość wygodny, fotel. Nieco z boku stał wbudowany w ścianę statku stół i dwa krzesła. Jedynym wyposażeniem, które zmianie nie uległo, była stojąca przy drzwiach szafa. Kapitan, nie wydając się zdziwiony wyglądem kajuty, nie czekając na nakaz kapłanki, umieścił rannego na łóżku i szybko wycofał się o parę kroków, robiąc miejsce dla Lif.
- Seno - młoda kapłanka wypowiedziała tylko jedno słowo i ono najwyraźniej wystarczyło bowiem przy łóżku pojawił się mały stolik z misą pełną wody, kawałkami czystego płótna, bandarzami i kuferkiem ozdobionym klepsydrą Tahary. Nichael pomógł zdjąć z Litwora płasz, po czym odstąpił tak samo jak Mir, przyglądając się jak zwinne dłonie Lif i jego siostry zajmują się kolejnymi ranami. Nie czuć było wichrów magii więc leczenie, pomimo powagi obrażeń, odbyć się miało bez boskiego wsparcia.

Za to Litwor… Litwor był zupełnie obojętny na wszystko co się z nim działo. Gdyby był przytomny, pewnie zawołałby o kwartę rumu i żeby przynieśli jego juki, bo tam zawsze znajdował się zestaw polowego chirurga i jakieś lusterko lub więcej. Odporność na magię miała swoje złe strony czasami. Pewnie właśnie dlatego zwykle zlecano mu eliminację magów lub czegoś podobnego. Te paskudztwa preferowały używać czegoś, co na Aigama i tak nie działało. Za to wszyscy mogli przekonać się, jak wygląda zatapianie statków w samych gaciach. Oraz dlaczego nie powinno się tego robić, zwłaszcza, jeśli ma się chociaż minimalną ilość rozumu.

Anielica o leczeniu pojęcia nie miała, więc zajęła miejsce w kącie pomieszczenia, tak by nikomu z pomagających nie zawadzać, ale by widzieć wszystkie ich starania. Skrzydła miała lekko rozchylone po bokach, nieco otulające ją samą. Księżniczka była zagubiona i przestraszona. W zdenerwowaniu przygryzała zaciśniętą pięść. Chciała zapytać czy pomogą Aigamowi, czy z tego wyjdzie, ale nie chciała przeszkadzać, a nawet zakładała, że pewnie sami udzielający pomocy nie wiedzieli tego. Czuła, że najbliższe chwile są bardzo ważne. Wszystko to Oridze wydawało się mniej realne od snu: ona rzucająca swoją magię na lewo i prawo, walka z trzema pirackimi statkami i Litwor, niepokonany wojownik, walczący o życie by nie stracić go przez rany. To zdecydowanie nie mieściło się w głowie młodej księżniczki.

Walka o życie Litwora trwała dalej. Największym problemem, jak się szybko okazało, było zatamowanie wypływającej z niego krwi. Dla księżniczki, która do takich widoków nie nawykła, ilości te mogły się wydawać wręcz niepojęte, a i zajmujące się wojownikiem dziewczyny wyglądały na zaskoczone, chociaż najprawdopodobniej głównie tym, że klatka piersiowa Aigama nadal unosiła się i opadała. Co prawda ruch ten nie był szczególnie wyraźny i okazjonalnie niemal zanikał, to jednak powietrze wciąż było pompowane, serce wciąż biło i tylko pytanie wisiało nad głowami wszystkich o to jak długo stan ten miał się utrzymać. Lif sprawnie obmyła, a następnie zbadała i zszyła te rany, które tego wymagały. Było to zajęcie żmudne i brudne. Nagle czerń szat kapłanki nabrała całkiem innego, nie związanego ze śmiercią znaczenia. Znaczenie to nie było w żadnym stopniu mistyczne, a praktyczne. Ot, nie widać było na nich plam krwi. W przeciwieństwie do ubioru Gwiazdy, której biała sukienka dorobiła się całkiem pokaźnej ilości szkarłatnych dodatków. Mir odczekawszy chwilę by upewnić się, że jego pomoc nie będzie potrzebna, ulotnił się zamykając za sobą drzwi. Nichael zaś podszedł do księżniczki i położył jej dłoń na ramieniu w niemym geście pocieszenia.

Żadne z nich nie wiedziało ile dokładnie czasu upłynęło. Kajuta zdawałą się być na każde życzenie Lif, materializując natychmiast wszystko, o co kapłanka poprosiła. Opatrunki, świeża woda, czy to zimna czy wciąż wrząca. Gdy poprosiła o więcej światła pojawiła się mlecznobiała kula, która unosząc się tuż nad Litworem, dodatkowo uwidaczniała każde, nawet najmniejsze zadrapanie, siniak czy otarcie, jakimi upstrzone było jego ciało. Powietrze wypełniły wonie ziół i mikstur, którymi wybranka Tahary hojnie faszerowała Litwora, czy to zmuszając do ich przełykania, czy też smarując nimi rany. Niektóre z zabiegów były dla księżniczki nieznane i niezrozumiałe, jak chociażby wbicie w ciało Aigama cienkiej, srebrnej rurki przez którą Gwiazda, przy użyciu jakiegoś mechanizmu wtłoczyła delikatnie mieniący się złotem płyn, z jednej z fiolek, jakich w kuferku Lif nie brakowało. Obie dziewczyny zdawały się porozumiewać bez słów. Wystarczył drobny gest, spojrzenie czy wypowiedziane cichym głosem słowo, by druga wiedziała co powinna zrobić. To zaś sprawiało, że dwójka nie biorących udziału w ratowaniu Litwora istot, mogła czuć się zepchnięta na margines. Nichael wytrwale trwający przy boku księżniczki, zaproponował jej w którymś momencie by usiadła wraz z nim i pokrzepiła się winem, które oczywiście pojawiło się gdy tylko o nim wspomniał. Sena, mimo iż nieobecna, czuwała nad nimi niczym kwoka nad swymi pisklęciami. W trakcie tych chwil, spędzonych na przyglądaniu się działaniom Lif i Gwiazdy, Origa po raz pierwszy miała okazję w pełni doświadczyć magii statku, na którym przebywała. Do tej pory nie była ona bowiem aż tak wyraźna. Fakt, Wiedźma znikała i pojawiała się wedle swej woli, a czasami dało się też przez deski odczuć jej niezadowolenie czy radość, gdy te osiągały wyższy poziom, jednak były to drobnostki, które można wręcz było nazwać czymś naturalnym. Teraz jednak, w tym pomieszczeniu, dało się niemal wyczuć jej oddech. Powolne bicie serca, przenikające nie tylko deski podłogi i ścian, nie tylko meble ale i samo powietrze.

Anielica kręcąc głową odmówiła wina i czegokolwiek do konsumpcji. Nie dość że miała ściśnięte gardło i skręcony żołądek, że stresu to jeszcze na domiar złego zemdliło ją na widok i woń krwi. Origa była nad wyraz pewna, że każda próba wzięcia czegokolwiek do ust skończy się dla niej zdecydowaną reakcją w postaci ostrego buntu jej żołądka. Za to obecność chłopaka przy niej była wskazana, choć księżniczka nie spodziewała się że ktokolwiek z osób będących na pokładzie zechce ja w tej chwili jakkolwiek wesprzeć, że nawet w pierwszej chwili wzdrygnęła się gdy poczuła dotyk na ramieniu. Nie była w stanie nic powiedzieć. Nie dołączyła też do Nichaela by usiąść, tylko stojąc nieruchomo niczym posąg, w milczeniu przyglądała się ratowaniu jej opiekuna.

W końcu wszystko co można było zrobić, zostało zrobione. Zakrwawiona pościel została zamieniona na świeżą, ciało Litwora opatrzone i obmyte, a wszelkie pozostałości w postaci mis z krwistą wodą i nasiąkniętych posoką kawałków płótna, wyniesione. Gwiazda oddaliła się by zmienić odzienie, a Nichael podążył w jej ślady uprzednio skinąwszy księżniczce głową. W ten oto sposób została sama z Lif i wciąż nieprzytomnym Litworem. Ta pierwsza wyglądała na wykończoną, ten drugi zaś na pogrążonego w spokojnym śnie.
- Niedługo się obudzi - poinformowała Lif, kończąc układać słoiczki i fiolki w swym kuferku. - Eliksir, którym go napoiłam ma krótki czas działania.
I faktycznie, ledwie skończyła mówić, powieki Litwora zadrżały.
-Mmmm mają tu rum, czy to jeszcze nie ogrody? - Wymamrotał Aigam, który nie próbował nawet silić się na tak tytaniczne wyczyny jak podnoszenie powiek. Zdawało się, że leżał w całej krasie, niezbyt przyzwoitej, ale jeśli idzie o przyzwoitość, to tego mu akurat zawsze brakowało. - Ktoś we mnie coś wlał, nie wiem co to, ale się dowiem, prawie tak dobre jak moje krople na nieśmiertelność. Mmmhmm. - co prawda może nie czuł w tym momencie za wiele bólu, ale wziął pod uwagę zapachy unoszące się w powietrzu i mieszankę smaków na ustach. Kogoś innego prawdopodobnie powaliłoby to na dobry tydzień. Na całe szczęście powalaniem go, zajęły się wcześniej demony, trucizna, oraz cała reszta szkodliwych warunków. Więc mikstury mogły sobie po prostu działać. Utrzymując mężczyznę na krawędzi świadomości. Całkiem jakby trzymał się krawędzi i po prostu momentami zza niej wyglądał pooglądać widoki, a kiedy mu się znudziły, mógł się zwyczajnie osunąć w nieświadomość. Właśnie zastanawiał się, co głupiego zrobił tym razem. Poza bieganiem bez pancerza się znaczy.

Origa nagle ożywiła się słysząc jego głos. Zupełnie jakby posąg z marmuru wrócił do bycia istotą z krwi i kości. Księżniczka szybkim krokiem zbliżyła się do łóżka Litwora i po raz pierwszy przyjrzała mu się z bliska.
- Żyjesz? - zapytała wojownika, z przejęciem w głosie, zadając niezbyt ambitne pytanie za to pierwsze jakie przyszło jej na myśl. Anielica zaraz też położyła dłoń na jego ręce.

-Chyba.- Odparł zdawkowo Aigam, nie miał za wiele sił na dłuższe rozmowy w tym momencie. Poprzednie półprzytomne mruczenie i tak kosztowało go sporo wysiłku.

- Dobrze, że jesteś... - na usta cisnęło jej się by powiedzieć “cały” lecz w jego obecnym stanie byłoby to wierutnym kłamstwem. - ... Że żyjesz - Anielica westchnęła z ulgą i delikatnie pogładziła Aigama po ramieniu.
- Ja... Myślałam, że umrzesz. Ale ty nie możesz umrzeć, prawda? - dopytała Origa z nadzieją w głosie.

-Bzdury, pewnie że mogę.- Odparł Litwor, niemalże parskając, co wywołało z kolei spazm bólu, kiedy przy okazji się poruszył. -Kto ci takich bredni naopowiadał że nie mogę?- Zapytał niemalże łagodnie.

Lif do wymiany zdań się nie wtrącała. Zamiast tego odsunęła się od łóżka żeby im nie przeszkadzać i przeniosła na fotel stojący przy sekretarzyku. Kuferek położyła na podłodze po czym oddała się modłom. Jej usta poruszały się lecz słowa ich nie opuszczały. Palce prawej dłoni obejmowały amulet, zaciskając się na nim z siłą która zabieliła kostki. Jeżeli nawet do kapłanki docierały głosy Origii i Litwora, to nie dawała tego po sobie poznać. Ten ostatni mógł za to wyczuć znajomy mu powiew magii Ogrodów, których brama została otworzona dla tych, którzy nie mieli tyle co on szczęścia ani takiej wytrzymałości. Lif uzdrowiwszy wojownika najwyraźniej zajęła się swoimi innymi obowiązkami wynikającymi z bycia kapłanką Pani Śmierci.

-Zanim zapomnę… dzięki. Pozdrów Taharę i powiedz jej że jeszcze nie tym razem. - Szepnął Litwor i zamilkł, Lif faktycznie miała teraz sporo roboty.

- Jesteś przecież Odwiecznym, istotą z legend, bohaterem ballad i bajek - odparła mu anielica z rozbrajającą szczerością, jakby to miało wszystko tłumaczyć.

-Wiesz czemu ciężko spotkać żywą legendę? Bo umierają. - Rzucił cicho i skoncentrował się na dziwnym odczuciu wypełnienia magią. Zastanawiał się, jak Lif to osiągnęła, czy może nie tylko Lif, zdawało się, że był poturbowany solidniej, niż sam by chciał to przyznać, ale w tym stanie nie miał za bardzo jak sprawdzić co dokładnie z nim zrobiono.

Origę zatkało po słowach wypowiedzianych przez Litwora. Wyglądo jakby chciała odstąpić od jego łóżka, ale nie zrobiła tego. Nie wiedząc co zrobić, po prostu stała obok, z dłonią położoną na jego ramieniu.

Z kolei Litwor nie silił się więcej na żadne wysiłki i poszedł spać. Czy może raczej pozwolił sobie odpłynąć w nieprzytomność wywołaną mieszanką ziół i eliksirów, które zostały w niego wlane.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline