Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2017, 15:37   #192
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dorzuciła kilka suchych gałązek do ogniska i zajęła sobie miejsce przy ogniu, siadając w klęczki. Niby ją jeszcz trochę bolało, ale mimo to ostatnia potyczka wydawała jej się w tej chwili być niczym zły sen. Rozejrzała się po otoczeniu, wsłuchała w nocną ciszę lasu. Miała nadzieję, że prędko nowe zło się nie zalęgnie w ruinach. Choćby do czasu ich powrotu ze spotkania z gigantami.
~ Miejmy nadzieję, że teraz już będzie tylko z górki ~ pomyślała sobie i spojrzała w kierunku porzuconego fortu. ~ Eh, jeszcze tyle schodów po drodze ~ skrzywiła się. Uniosła głowę, wbijając spojrzenie w niebo. Nawet jedna chmura nie przysłaniała migoczących gwiazd.


Czasu nie miała wiele, ale też nie wszystko mogła robić dla zajęcia go sobie. Wzięła więc swoje miecze i zaczęła je czyścić. Najpierw Pożogę, a później Ślepy Los. Oba ostrza gładziła szmatką, nie szczególnie się do tego przykładając. Myśli jej skupiły się na analizowaniu walki, którą stoczyła. Choć wiedziała, że czasu nie cofnie, to jednak wyciągając wnioski, mogła mieć chociaż nadzieję na to, że w przyszłości uniknie błędów. Uważała, że zdecydowanie za dużo pomocy swego boga potrzebowała by to przetrwać. Nie rozumiała czemu aż tak jej sprzyjał, ale nie zamierzała się o to kłócić. Była całym sercem wdzięczna Helmowi, że tak nad nią czuwał. Przez chwilę nawet rozważała by pomodlić się do niego, ale nie było to rozważne gdy pełniła wartę. Zdecydowała, że modlitwę odmówi wraz z Albrechtem po przebudzeniu.

Nastał świt. Paladynka spojrzała w kierunku śpiących mężczyzn, zatrzymując wzrok na kapłanie.
~ Dam mu jeszcze chwilę ~ pomyślała wspominając jak zmęczony był. Nie ruszyła się więc ze swojego posterunku jeszcze przez około godzinę. Po tym czasie cicho podeszła do Ricka. Przyklękła przy nim i ostrożnie obudziła, gdy ten otworzył oczy, paladynka przyłożyła palec do ust.
- Tylko cicho, Albrecht jeszcze musi odespać. My w tym czasie zaczniemy pakować wszystko - wyjaśniła Venora to czemu tak cicho się zachowuje.
-Wszystko w porządku?- spytał półszeptem, nie kryjąc radości na widok Venory. Ricko wstał i przeciągnął się ospale.
- Tak, noc minęła spokojnie- odpowiedziała i uśmiechnęła się przyjacielsko do chłopaka. Wyprostowała się, stając ze skrzyżowanymi ramionami. Odeszli kawałek by nie przeszkadzać kapłanowi w spaniu. - Jak się czujesz? Słyszałam, że mocno cię pokąsały pająki. No i ten cios w plecy. Paskudne uczucie - pokręciła głową, robiąc współczującą minę.

- Czułem szpic tej włóczni w trzewiach…- wzruszył ramionami -Albrecht wspominał, że zmiażdżyłaś tamtych jak kowalski młot…- uniósł brew -Jak teraz myślę, to zabiłaś czterech z pięciu bydlaków…- zaśmiał się, lecz nie czekając na jej reakcję zabrał się do pakowania śpiwora i swoich rzeczy.
Venora spojrzała za nim.
~ Z pająkami to wyjdzie tego więcej... A, że szaman zrobił problemu tyle co trzech innych półorków… ~ zrobiła sobie rachubę w myślach i stwierdziła, że w sumie to może być z siebie nawet dumna. Pokiwała sobie głową z uznaniem. Uśmiechnęła się lekko i dołączyła do Ricka w pakowaniu. Gdy skończyła ze swoim posłaniem, przyszedł czas na odrobinę uwagi dla czarnego rumaka, który prychał, jakby grożąc, że jeśli zaraz się nim właścicielka nie zainteresuje, to on będzie na tyle głośny, że obudzi swojego poprzedniego pana.


13 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Bezimienne góry, na południe od Ilipur

Zbieranie obozu szło im całkiem sprawnie, a kiedy skończyli, zostawiając jedynie na wierzchu jedzenie na śniadanie, Venora podeszła do Albrechta i delikatnie go szturchnęła, by obudzić.
Mężczyzna miał tak twardy sen, że dopiero solidniejsze szarpnięcie go ocuciło. Zaspanym wzrokiem powiódł wokół obozu, by w końcu spojrzeć na Venorę. Rycerka widziała po nim, jak bardzo potrzebował odpoczynku, lecz był twardym człowiekiem, z zasady nie skarżącym się na takie okoliczności jak te. Czarnowłosa zaraz podała mu jego porcję śniadania, a po posiłku poprosiła o wspólne odmówienie krótkiej modlitwy.

Niedługo później grupa była gotowa do drogi, a Albrecht nawet zaczął sie odezwać.
-To te schody…- Ricko wskazał ręką wysokie na pół metra stopnie. Na szczęście strumienie wody po deszczach wydrążyły tuż obok równą, lecz stromo pochyłą drogę. Teraz Venora zrozumiała, dlaczego zabranie koni było nie możliwe. Marsz trwał cztery godziny, więc na tereny gigantów dotarli mocno zmęczeni.
-Dajcie mi mówić- podkreślił Ricko, po czym ruszył udeptana ścieżką pomiędzy wielkimi skałami.

- No przecież ci nie bronię - odpowiedziała mu z rozbawieniem paladynka, idąc tuż za nim. - Ale postaraj się ich nie zezłościć, dobrze? - dodała wykazując się całkiem dobrym humorem, jaki towarzyszył jej od rana.
-Zabawne - burknął Ricko. Widać było gołym okiem, że czuł wielki stres, a spotkanie z gigantami było jego głównym zadaniem podczas tej wyprawy. Grupa przybyła odcinek pięćdziesięciu metrów, krętą ścieżką na około spiczastych iglic, aż w końcu dotarli do miejsca, gdzie iglice wyrastały tworząc kształt podkowy.

Tam, we wnętrzu siedziały trzy burzowe giganty. Każdy mógł nogą zmiażdżyć Venore bez większych problemów. Giganci jak jeden mąż spojrzeli w kierunku nadchodzących ludzi.
- Jej, są olbrzymi... Sięgamy im raptem do kolana - mruknęła pod nosem Venora, dla której do tej pory duże wydawały się być trolle. Giganci byli dużo więksi nawet od tej gigantki, z którą walczyła pod Grumgish.

-Bądźcie powitani władcy szczytów! Pani Okhe, Ognistowłosa, przesyła wam najszczersze pozdrowienia!-
-Dlaczego zakłócasz nasz spokój? zapytał najstarszy, o siwej brodzie i szarym odcieniu skóry.
-Przybyliśmy by w imieniu naszej pani zaproponować wam korzystny i zacny układ…- krzyknął by giganci słyszeli go dość dobrze.

-A tamci to kto? - spytał inny wielkolud pokazując palcem Venore i Albrechta. Ricko odwrocil sie i spojrzal na parę Helmitów.
Paladynka widząc, że młody wojownik chyba czeka aż się przedstawią, spojrzała jeszcze na kapłana po czym uniosła spojrzenie na pytającego giganta.
- Jestem Venora Oakenfold - przedstawiła się doniosłym głosem, ale pominęła swój tytuł, mając na uwadze, że pewnie po powrocie i tak go straci. - Mężczyzna, który stoi przy mnie zwie się Albrecht. Na prośbę Pani Okhe pomagamy jej wysłannikowi w drodze, by bezpiecznie mógł dotrzeć na rozmowę z wami, władcami gór - skłoniła się w iście dworskiej manierze.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline