Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 23:04   #18
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Na mrozie

- Pozwól pani, że usłużę Ci swym ramieniem. - Zaproponował Lugolas. - Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym przespacerować się po osadzie. Skoro i tak wygnano nas na dwór to równie dobrze możemy też zebrać trochę więcej informacji, może nawet kogo rozpytać.

Bertrand ruszył ku bramie od niej miał zamiar zrobić przegląd palisady. Chwilę chciał też porozmawiać ze strażą.

Osada powoli znikała w wieczorze. Opar, który wcześniej, gdy kapłani odwiedzili cieślę, był białawą mgłą, teraz ciemniał razem z otoczeniem. Nawet osoba z dobrym wzrokiem czy zdolnością widzenia w ciemnościach miałaby problem w rozeznaniu się pomiędzy budynkami. Chyba, że byłaby miejscowym. Główne drogi, szersze aleje między budynkami, które tworzyły dwa skrzyżowania były oświetlone pochodnią co trzeci budynek. Oczywiście, z powodu mgły takie oświetlenie na niewiele się zdało. Ktokolwiek jeszcze chodził na zewnątrz, był albo samotnym samozwańczym strażnikiem, albo miał gdzieś ostatnie wydarzenia. Takich osób było jednak mało, co zdradzało strach jaki opadł na tą niemal zapomnianą przez wszystkich wioskę. Wszystko utrudniał sypiący wokół śnieg. Nie było go dużo, ot śnieżny ‘kapuśniaczek’ jednak wpadał w oczy i za kołnierze w najmniej spodziewanym momencie. Równie upierdliwym był mróz.

- W tej mgle niewiele zobaczę choćbym był i po trzykroć jasnowidzącym. - Elf wygłosił fachową opinię. - W sumie mogliśmy się tego spodziewać, zanosiło się na taką pogodę już gdy tu przybyłem. Nie mniej chętnie odwiedzę koala, o ile go znajdziemy. - Dodał gdy blask z broni kapłana przestał być już dla nich widoczny.
Ruszył też po tych słowach licząc kroki by odmierzyć dystans i móc wrócić po swych śladach, nie gubiąc drogi we mgle.

Niewiele osób przemierzało liche uliczki o tej porze. W zasadzie odnosiło się wrażenie, że wszyscy pochowali się w domach przygotowując do snu. Jedynie sporadycznie skądś docierało echo późnowieczornej krzątaniny.

- Nie sądziłam, że zrobi się taka gęsta ta mgła - mruknęła Ilaria. - Myślisz, że ktokolwiek zechce nas wpuścić do swojego domu o tej porze? Mieszkańcy nie mało są zastraszeni przez tego całego "ghula" - dodała, używając roboczej nazwy na to czyhające ciemną nocą stworzenie.

- Racja, nie ma sensu straszyć i wystawiać na próbę cierpliwości autochtonów. - Elf zgodził się z wnioskami czarodziejki. - Wracamy?

- Skoro już wyszliśmy, a kapłan zmarnował swój czar to przynajmniej możemy się przejść po osadzie - zaproponowała Canvas i zatrzymała się na chwilę by podnieść patyk z ziemi. - No i spacer po obfitej kolacji jest wręcz wskazany - dodała.
Ilaria wymówiła zaklęcie i dotknęła końca patyka, na którym zajaśniało mocne światło. Co prawda niewiele to pomogło przy gęstej mgle, ale przynajmniej widzieli co mają pod nogami. - Miałeś już kiedyś do czynienia z nieumarłymi? - zapytała elfa.

- Może dwa razy. - Wyznał elf skromnie idąc u boku kobiety. - Nie nazwałbym tego bogatym doświadczeniem.

- Jakiego typu? - dopytała. - My raz... Znaczy ja i moi dotychczasowi towarzysze natrafiliśmy na diablę nekromantę, który swoimi tworami terroryzował trakt. Wtedy chyba pierwszy raz czarów mi zabrakło - westchnęła.

- Nie przyglądałem się im. - Głos elfa stał się nieco cichszy niż zazwyczaj. - Ale jestem pewien, że to żadne z tych które patrzyły by w górę. - Dodał po chwili, pewniejszym głosem.

- No fakt, nie jest to widok godny oglądania - przyznała mu Ilaria. - Szczęśliwie tamte całkiem ładnie się paliły. No i obecność kapłana i paladyna też pomagała.

- Ja nie miałem tyle szczęścia, musiałem pełznąć po suficie, a mikstura była droga… - Westchnął z żalem na wspomnienie dekoktu który wówczas zmuszony był wypić. - Mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez dodatkowych kosztów, w tym tempie zbankrutuję zamiast cokolwiek zarobić.

- No chyba, że masz znajomych, którzy cię podleczą. Ja z resztą preferuję stać za plecami kogoś z dobrą zbroją - mrugnęła do niego. - A co to za akcję miałeś że aż tak musiałeś się ewakuować? - dopytywała wyraźnie zainteresowana tematem.

- Ach, byłem przejazdem w niewielkiej mieścinie, nazwy nie pomnę, a tam legenda. - Zaczął opowiadać elf. - Jedni mówili, że w krypcie starej, po wielmoży co władał ziemiami okolicznymi, skarb wielki ukryto. Inni z kolei, straszyli, że klątwę wielmoża nałożył na każdego kto by jego spokój chciał zakłócić. Nocą zakradłem się tam i postanowiłem osobiście sprawdzić, która wersja jest prawdziwa. Już byłem przy skrzyniach, już zamek sondowałem, kiedy okazało się, że wersja z klątwą była tą prawdziwą. Cudem i sporym wysiłkiem wdrapałem się po ścianach, nogami się o nie zapierając i walczyłem by się tak utrzymać nim szkarady przeklęte nie odejdą. Te jednak ani myślały dawać za wygraną i łaziły w te i wewte, niezmordowane. Pomyślałem wtedy, że już po mnie, utrzymać się tak długo nie mogłem, ruszyć z miejsca też nie. Wtedy przypomniałem sobie o miksturze którą nabyłem w lombardzie, i modląc się by była skuteczna wypiłem jej zawartość. Zawiodłem się srodze, miast uczynić mnie niewidzialnym, mikstura sprawiła, że jak pająk przylgnąłem do ściany. Obiecując sobie, że już nigdy nie będę oszczędzał na miksturach pełzłem ponad trzeszczącymi kościejami, starajac się przy tym nie robić najmniejszego chałasu. A kiedym dotarł do wyjścia zamknąłem je za sobą i zapieczętowałem niszcząc zamki by nikt go nigdy już nie otworzył. Potem się upiłem, a nazajutrz opuściłem mieścinę. - Lugolas zakończył swą heroiczną opowieść wesołym akcentem.

Ilaria roześmiała się na tą opowieść, a jej śmiech poniósł się po cichej dotąd okolicy.
- Ciekawa jestem ile jeszcze osób by się na to skusiło, gdybyś nie zniszczył zamka - powiedziała gdy opanowała się w końcu. - Ja to nigdy sama nie działałam. Przyjaciel mnie tak jakby namówił do pomocy, a że mi się nudziło w akademii - wzruszyła ramionami. - Zdecydowanie lepiej idzie mi doskonalenie zdolności na trasie, działając, niż siedząc w dusznych bibliotekach uniwersytetu i słuchając nudnych wykładów.

- A to doskonale rozumiem. - Przyklasnął jej elf. - Też nie przepadałem nigdy za żmudną nauką gdy te same efekty można było osiągnąć szybciej i przyjemniej.

Gdy echo śmiechu ucichło do wrażliwych uszu elfa dotarł cichutki dźwięk, mogący być tylko i wyłącznie oznaką płynącej wody. Po kilku krokach również Ilaria go dosłyszała. Położenie strumienia, jakoś po skosie na lewo, utwierdzało odczucie, że gaworząca para znalazła się raczej na ‘tyłach’ wioski. Przebłyski pamięci wspominały mapkę i zaznaczony nań strumień tuż obok wioski. Gdyby ktoś się mocniej wsłuchał, zdołałby zarejestrować inne dźwięki, świadczące o wzmożonej aktywności wszelkich górskich stworzeń, które w nocy czuły się wyśmienicie.

- Dzieci nocy śpiewają swą pieśń.- Zażartował elf idąc dalej w stronę strumienia. - Ciekawi mnie jak blisko podchodzą do osady, zobaczmy. - Noc nie przeszkadzała mu w ogóle, mgła była zaś tylko niedogodnością, zaczął więc szukać tropów w nadziei, że coś mu zdradzą.

Tropów było nawet sporo. Lugolas bez zająknięcia mógł pokazać granice i nakładające się odciski. Jednak poza charakterystycznym odciskiem buta, wszelakie zdolności rozpoznania “tropu” jakby nagle wyparowały. Był świadom, że szedł tędy człowiek, może kilka razy nawet może kilku i może mieli ze sobą jakieś zwierze. Jednak elf nie potrafił stwierdzić co to było i w jakich ilościach.

- Hmmm - rzekł elokwentnie po czym przykucnął by spojrzeć na tropy z innej perspektywy. - Przeklęta mgła, nic przez nią dobrze nie widać. - Marudził pod nosem.

Dopiero po jakichś 15 minutach kucania i przyglądania się, Lugolas zaczął dostrzegać różnice między odciskami. Pozwoliło mu to stwierdzić, że ścieżką, którą podążali, przechodziło kilka osób, głównie mężczyzn, wyprowadzających owce i nieliczne krowy na świeże ‘pastwiska’ by mogły posilić się karłowatą trawą. Kilka damskich odcisków mogło świadczyć o świeżej, rybnej dostawie bo ślady ewidentnie skierowane były w stronę z której dochodził odgłos strumienia. Jeden ze śladów był jakby świeższy. Sprzed godziny, może troszkę mniej. Przypominał ni to odcisk łapy, ni to buta. Elfi umysł jeszcze nie do końca potrafił zrozumieć co widzi. Ale świtało mu określenie “drapieżnik”.

Elf wyprostował się jak struna i niemal natychmiast odwrócił na pięcie.
- Wracamy! - Stwierdził tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Żywo, nie traćmy czasu. - Niezbyt delikatnie ujął kobietę pod ramię i bez chwili wahania zmienił słowa w czyny.

Ilaria, przyglądająca się do tej pory w ciszy poczynaniom elfa, uniosła brew w zaskoczeniu na reakcję kompana. Wbiła zaraz spojrzenie w to na co Lugolas przyglądał się ostatnio, jakby chcąc w ten sposób zrozumieć jego zachowanie, lecz długo nie miała okazji popatrzeć, gdy pociągnął ją w drogę powrotną.
- Ej, co się stało? - odezwała się, próbując wyrwać rękę z jego uchwytu. Na jej twarzy wyraźnie widoczne było niezadowolenie z jego zachowania.

- Jeszcze nic, i chciałbym aby tak pozostało. - Elf ani na moment nie zwalniał kroku. - Może to tylko moja paranoja ale wracamy i trzeba zamknąć okiennice, i drzwi zaryglować. Obym się mylił, obym się mylił, obym się mylił… - Powtarzał jak mantrę, na próżno starając się uspokoić.

- No uspokój się, przecież jesteśmy bezpieczni za palisadą - próbowała go pocieszyć Ilaria, która nadal nie wyglądała na przejętą, a raczej doszukiwała się przewrażliwienia u elfa.

- Pewnie masz rację, może nawet nie widziałem tego co mi się zdawało, że widzę, ale wole się o tym przekonać w cieple bezpiecznej świetlicy niż we mgle i mroku. To naprawde ostatnie miejsce gdzie bym chciał spotkać księzycową bestię… każde miejsce jest ostatnim gdzie bym chciał je spotkać. - Możliwe, że trochę histeryzował, ale miał do tego dobry powód, nie lubił być jedzony żywcem.

- No dobrze, już dobrze - westchnęła Canvas i przestała się wyrywać, pozwalając poprowadzić się elfowi z powrotem do ich noclegu. - W sumie to nawet już senna się zrobiłam - dodała.

Lugolas nie odzywał się przez resztę drogi nie chcąc tracić cennego tchu na zbędne gadanie, wolał zachować go na wypadek kiedy trzeba będzie szybko uciekać.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline