Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2017, 13:32   #248
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Trzeba im pomóc! - powiedziała Venora z dużym ożywieniem, przyglądając się nieznajomym poszukiwaczom przygód. Paladynka starała się ocenić czy jest on istotą żywą, czy już drakoliczem oraz oględnie rzuciła okiem na otoczenie by spróbować wypatrzyć kryptę.
Typowe pole bitwy, jakie miała przed sobą zdobiły połamane drzewa, kratery i dymiące, pozostałości po kałużach kwasu, którymi plunął gad. Venora nie była w stanie stwierdzić czy to drakolicz, czy smok i tak naprawdę nie miało to wielkiego znaczenia, gdyż stworzenie kipiało złem.
Balthazaar posłał jej badawcze spojrzenie, jakby do ostatniej sekundy nie był pewny, czy ona faktycznie chce walczyć z czarną bestią.
- Ze smokiem jeszcze nie walczyłam… - mruknęła Venora w zamyśleniu przyglądając się walce, oceniając własne możliwości. Niestety elf był za daleko by mogła wyczuć jego aurę. - No niby było tamto smoczydło, ale to nie to samo… - widać było u niej wahanie, ale w końcu uniosła tarczę i uwolniła z niej magię mającą chronić przed złem. Następnie natchnęła swój miecz boską energią. - Idę - powiedziała i wyszła by dołączyć do walki.

Venora wyszła z ukrycia, lecz czarny smok skupiony był na swoich dotychczasowych przeciwnikach i nawet nie zwrócił uwagi na rycerkę. W ślad za nią poszedł Balthazaar, lecz nie podzielał pewności siebie jaka to udzielała się jego towarzyszce.
Venora postanowiła zaatakować gada od boku. Pożoga buchnęła płomieniami, gdy właścicielka dobyła klingi. Przez sekundę Venora nawiązała kontakt wzrokowy z elfim magiem, lecz mężczyzna nie zareagował, jakby postanowił nie wyprowadzać smoka z nieświadomości.
Smoki były mitycznymi istotami, o niesamowitych zdolnościach i cechach. Każdy cechował się wielkim intelektem i własną, wyjątkową osobowością. Po za tym ten czarny smok miał wybitny słuch. Bestia od razu zwróciła uwagę na zmierzającą ku niej Venorę i potężnie zamachnęła ogonem.
Rycerka dostrzegła ruch ogona na czas i nawet zdążyła zasłonić się tarczą, lecz niewiele to pomogło a potężne gruchnięcie odebrało jej dech w piersi
-A co to?!- warknął gad skupiając uwagę na Balthazaarze -Bękart Bahamuta?!- spytał kpiącym tonem -Twój bóg dawno temu zamilknął na wieki, a ty niebawem do niego dołączysz!
Balthazaar zawył głośno i zaszarżował na dalekiego kuzyna, kręcąc młyńca swym dwuręcznym mieczem w powietrzu.

Venora wykorzystała rozproszenie uwagi, jakie zapewnił jej kompan swoją obecnością i gdy czarny smok wyklinał na Balthazaara to paladynka, pomimo obolałego ciała zebrała się w sobie i rzuciła się szarżą na przeciwnika. Rycerka w pełnym skupieniu natchnęła w swój cios energię karcącą zło. Pchnęła mieczem i jego ostry koniec wbił się pomiędzy łuskami na zgięciu czarnej smoczej łapy, wbijając prawie po samą rękojeść. Bestia zawyła z bólu i wyszarpnęła się, a Venora o mało co, a puściłaby miecz. Trzymała go na szczęście mocno, więc udało jej się utrzymać Pożogę w dłoni. Tymczasem Balthazaar rozeźlony obelgami czarnego smoka natarł na niego, celując w podgardle. Akurat wtedy gdy przeciwnik wyszarpywał się po ciosie Venory. Smoczydło bardzo chybiło swój cel i prawie wpadło na ostrze paladynki. Ostrze dwuręcznego miecza wbiło się w ziemię.
- Nie daj mu się podjudzić! - krzyknęła do Balthazaara Venora, spoglądając na kompana kątem oka. Rycerka nie traciła swojego skupienia na przeciwniku i już szykowała się do ponowienia ciosu na złego smoka.
Inicjatywę przejął elfi mag, który dzięki Venorze i Balthazaarowi zyskał pewności siebie. Złotowłosy elf wyinkantował kolejne zaklęcie skupiając magię w postaci skaczącej po jego palcach iskry. Mag skierował dłoń w stronę smoka i cisnął oślepiającą błyskawicą. Smok warknął z bólu, lecz nie wyglądał jakby miał zamiar się poddać.

Czarnołuski gad za cel obrał sobie rasowego kuzyna. Jego ogromna żuchwa kłapnęła głośno w kierunku Balthazaara. Venora wytrzeszczyła oczy, gdy ujrzała jak smoczydło złapało swoimi umięśnionymi łapskami żuchwę smoka. Gad wyrwał się z uchwytu smoczydła nie poddając się nawet na chwilę. Smok natarł na Balthazaara zamaszyście skrzydłem i choć łupnął w pierś smoczydła, to jednak nie wyrządził mu tak wielkiej krzywdy jak można by się było spodziewać.
Venora nawet nie zdążyła zorientować się w sytuacji, gdy gruby ogon jej przeciwnika po raz kolejny smagnął ją w bok. Smok chciał poprawić łapskiem, próbując zmiażdżyć rycerkę. Potężny cios w ziemię wzbił tumany kurzu i zatrząsł śmiałkami, lecz Venora zdążyła odskoczyć w bok i uniknąć przyszpilenia. Druga łapa, niestety dobiła powalonego wojownika, zmieniając go w krwawą miazgę.
Mimo to panna Oakenfold nie traciła wiary w zwycięstwo, a już na pewno nie brakowało jej zaangażowania w walkę. Wyczekała odpowiedniego momentu i ponownie dodając do swojego ataku energię karcącą zło, cięła, niczym szpadą, w smoczą skórę. Tym razem ostrze jej miecza ześlizgnęło się po smoczych łuskach, nie czyniąc przeciwnikowi żadnej krzywdy. Paladynka zrobiła kolejny zamach, ale chybiła, nawet nie dosięgając wroga. Balthazaar odrobinę się opanował i od razu dało to dobry rezultat, gdy precyzyjnie poprowadził swój cios i ostrze jego wielkiego miecza rozcięło skórę w zgięciu przedniej łapy czarnego smoka, aż krew trysnęła na ziemię pod nim.

Zajęty walką z Venorą i Balthazaarm smok nie zauważył nawet jak elfi mag dobył spod pazuchy zwoju, który chował go na czarną godzinę jak właśnie ta. Mag wykrzyczał na całe gardło zawartość pergaminu, a kiedy był już przy końcowych frazach smok spojrzał na niego groźnie. Być może znał te frazy i zorientował się jakiego rodzaju zaklęcie było właśnie tworzone z splotu przelanego na papier.
Atrament zalśnił blado zieloną barwą i splynął na dłoń, którą elf trzymał zwój. Pergamin zmienił się w popiół a elf wycelował w smoka, wskazującym palcem, z którego wystrzelił zielony promień. Smok wytrzeszczył oczy warcząc pod nosem, lecz było za późno. Zielony promień trafił go w środek odkrytej piersi i smok zawył przeraźliwie. Sekundę później jego ciało zaczęło robić się przezroczyste i z każdą chwilą coraz bardziej. Smok w swej złośliwej naturze chciał zabrać jeszcze przed śmiercią jednego z przeciwników i energicznie dźwignął łapę wybierając Balthazaara. Smoczydło zauważyło to, ale zdążyło tylko zasłonić się rękami (jakby to w ogóle miało pomóc). Bogowie jednak byli łaskawi dla towarzysza Venory, gdyż jedyne co w niego uderzyło to kruchy popiół. Smok został zdezintegrowany. Elf uśmiechnął się z satysfakcją, zaś jego kompan aż usiadł z wrażenia.


Panna Oakenfold aż poczuła zimny dreszcz kiedy promień przemknął niedaleko niej.
- Uh... Zupełnie jak w walce z beholderem, tylko efekt bardziej widowiskowy… - powiedziała spoglądając na smoczydło, które dopiero co orientowało się w nagłej zmianie sytuacji. - Jak się trzymasz? Potrzebujesz leczenia? - zapytała go jeszcze, a sama po chwili wypowiedziała słowa zaklęcia wiary mającego ją uleczyć. Dopiero gdy poczuła znaczną ulgę w bólu spojrzała na elfa.
- Kim jesteście i co tu robicie? - zapytała zapewne ubiegając z tym pytaniem. Paladynka co prawda opuściła rękę z bronią, ale nie chowała jeszcze miecza.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline