Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2017, 10:08   #20
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Czuła jak w pulsującym rytmie ulatuje z niej życie. Głupie uczucie, podobne do tego gdy niewprawiona pielęgniarka pobiera ci krew, nie mogąc się zdecydować czy dwie fiolki wystarczą, czy może jednak lepiej na wszelki wypadek spuścić z ciebie całą krew jaką posiadasz w sobie. Corday skupiła myśli, by nie odpływać za bardzo. Jeszcze nie zdarzyło jej się oberwać tak… Jeszcze nigdy wcześniej nie oberwała. Może kiedyś dostała przez łeb, ale na pewno nie nożem. Krew wypływała z niej całkiem sprawnie, że strach pomyśleć, gdyby dostała w jakiś bardziej newralgiczny punkt ciała. Inspektor spojrzała na Coopera, który ewidentnie próbował być dla niej miły. Była w takim nastroju, że miała ochotę go ochrzanić, za bezmyślność, bo przecież wszędzie w koło mogły znajdować się ślady zostawione przez włamywacza. Ale powstrzymała się i westchnęła przeciągle.

- Siedź i nie spaceruj, bo jeszcze jakieś ślady zatrzesz. Trzeba zawołać techników… - mruknęła z niezadowoleniem Irya, opanowując myśli. Kobietai skrzywiła się bardziej gdy mocniej docisnęła do sobie serwetkę drugą ręką. Bolało ją niesamowicie i najchętniej by sobie teraz strzeliła czystą whisky, prosto z gwinta, ale czekało ją składanie zeznań… Lepiej być wtedy trzeźwym, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego..

Cooper podszedł do denata i stanął nad nim. Wykonał kolejny telefon prosząc posterunek jeszcze o przysłanie ekipy techników.
- Okay, ale procedury nic nie mówią, że nie wolno przeszukać zwłok - powiedział i złapał ciało za ramię, odwracając na plecy, a następnie zsunął kaptur z głowy.
- No nieźle... Zgadnie pani kto to jest? - Zrobił krótką pauzę, a Irya spojrzała na niego . Zbyt krótką aby rzeczywiście oczekiwać odpowiedzi. - To ten koleś, którego Pani przesłuchiwała. Mark Hill chyba mu było. Nie wyglądało na to, żeby zalazła mu Pani aż tak za skórę.

- Kurwa, nawet sobie nie żartuj... - fuknęła i zdobyła się by pomimo bólu jaki jej to sprawiło, wychylić się tak by spojrzeć na denata. Wpatrywała się w martwą twarz włamywacza aż go rozpoznała. Uniosła wtedy brwi w zaskoczeniu i kilka razy zamrugał oczami w osłupieniu. Gdy się w końcu otrząsnęła z tego to pokręciła głową z niedowierzaniem. Wkrótce zaraz roześmiała się.
- Jaki syf... - skomentowała, gdy się w końcu opanowała. Jednak na pewno nie wyglądała na przybitą tym faktem. Corday zabrała dłoń od rany i spojrzała na swoje palce. Pomimo uciskania, krew nie przestała upływać.


Kwadrans dłużył się niesamowicie. Aż w końcu ekipa dotarła na miejsce. W pierwszej turze z windy wyszedł medyk i grupa techników. Medyk w pierwszej kolejności sprawdził zgon napastnika, a potem zbliżył się do młodej funkcjonariusz. Obejrzał ranę i zaczął grzebać w swojej torbie, którą postawił obok.
- Na razie zrobimy porządny opatrunek, ale ranę będzie trzeba zszyć. Co prawda mogę to zrobić sam na posterunku, ale może Pani woleć jechać do szpitala. Wybór należy do Pani.

Technicy w tym czasie rozpełzli się po mieszkaniu w poszukiwaniu śladów. Najpierw zabezpieczyli miejsce gdzie miała miejsce walka, a potem resztę mieszkania. W drugiej turze winda dostarczyła chłopaków od koronera. Oni tylko rozłożyli worek na podłodze, zrobili szybkie oględziny zwłok, bez ceregieli umieścili w worku trupa i chwilę potem już stali z powrotem w windzie. Ci to mieli robotę.

- Eh, nie ma sensu tu im przeszkadzać w zabawie - sarknęła Corday, z niezadowoleniem przyglądając się jak w butach wszyscy kręcą się po jej mieszkaniu. Kobieta zdecydowała się skorzystać z zalecenia medyka. - Cooper, zawieziesz mnie na posterunek - poleciła i w końcu podniosła się z podłogi.
- Nie ma sprawy proszę Pani - odpowiedział z werwą młody mężczyzna.
Pistolet musiała zostawić, bo był to teraz dowód rzeczowy. - Na stoliku kawowym leży telefon, z którego pisano do mnie pogróżki - rzuciła do techników.
Jeden z nich, ten który odbierał od niej broń, skinął głową i podszedł do stolika z kolejną foliową torebką na dowody. Medyk i Corday w towarzystwie Coopera ruszyli w kierunku windy, aby potem udać się na posterunek.

Mając porządnie założony opatrunek, Iryi było już łatwiej. Bolało nadal jak jasna cholera, ale przynajmniej miała nadzieję, że nie ochlapie swoją krwią wszystkiego w koło. Drażniła ją myśl, że technicy łażą po jej domu, ale nie mogła się na to złościć, bo dobrze wiedziała, że muszą zrobić swoją robotę jeśli chciała dostać odpowiedzi na pytania.
A tych liczba rosła z każdą chwilą. Jadąc windą Corday oparła się o ściankę i wbiła spojrzenie w rozświetlony sufit.

“Co ten typ robił w moim mieszkaniu? Jak się do niego dostał? Włamał się do niego, czy skądś zdobył klucze? Muszę pobrać nową broń… A tak lubiłam tamten pistolet… I będę musiała sobie odpuścić siłownie póki nie zdejmą mi szwów” pomyślała Inspektor z grobową miną.

Na parkingu w losowych miejscach stały wozy policyjne, ale Corday skierowała się prosto do swojego miejsca postojowego, wprowadzając w konsternację zarówno Coopera co i medyka. Otworzyła auto i spojrzała w kierunku Dennisa.
- Prowadzisz - rzuciła kluczyki podwładnemu. Niestety pojazd miał tylko umownie tylne siedzenia, więc medyk był skazany na powrót na posterunek radiowozem.
Cooper sprawnie złapał rzucony przedmiot, ale pozostał na miejscu.
- Może jednak pojedziemy moim? - Zaczął trochę niepewnie patrząc na samochód przełożonej. Minę miał taką jakby już go w jakiś sposób uszkodził. - Nie wiadomo kto potem Panią odwiezie, a ja i tak będę musiał tu wrócić, niekoniecznie z Panią. Zna pani Szefa. Poza tym nie będzie trzeba czekać na Patel’a gdy pojedzie z nami - wykonał ruch głową w stronę medyka.
Irya zgromiła podwładnego spojrzeniem.
- Cooper, nie denerwuj mnie nawet. Patel pojedzie twoim autem. Ja swoje potrzebuje żeby żaden z techników mi go nie próbował wciągnąć na listę dowodową. Jedziemy - stanowczo postawiła na swoim. - Wsiadaj - ponagliła go i zajęła miejsce w aucie.
Cooper już nic nie odpowiedział tylko wypuścił głośno powietrze w akcie rezygnacji.

Inspektor rozsiadła się wygodnie na fotelu pasażera. Szczerze mówiąc to nigdy nie miała jeszcze okazji z niego skorzystać. Wyciągnęła z tylnej kieszeni telefon i zaczęła przeglądać zdjęcia zrobione nim poszła do mieszkania. Nic one niestety jej nie mówiły. Przynajmniej do czasu aż techniczni nie wrócą z materiałem. I o ile nikt nie sczyścił monitoringu.

Ból skutecznie uprzykrzał jej egzystencję. Inspektor dla rozproszenia się, zaczęła myśleć o powodach “wizyty” Hilla u niej. Musiała przyznać, że jeśli ktoś chciał, by dealer był martwy to nasłanie go na nią było całkiem pewnym rozwiązaniem problemu. Na tą chwilę Corday uważała, że gość musiał być mocno nafaszerowany prochami. Słyszała pogłoski, o tym, że istniały środki psychotropowe, narkotyki, które sprawiały, że osoba będąca pod ich wpływem nie czuła żadnego bólu, ale nie sądziła, że będzie miała okazję osobiście to zobaczyć. Irya już sięgnęła dłonią ku głowie by przetrzeć nią twarz, ale w czas wspomniało jej się, że ma rękę w swojej krwi. Wytarła ją o koszulę, która i tak była już umazana i poszarpana w wyniku walki na śmierć i życie…
“Ale dlaczego?” kołatało się jej w głowie. Dlaczego Hill zaatakował ją?

Cooper coś gadał do niej, ale Irya nie słuchała, zupełnie ignorując go, skupiona na własnych myślach. W ocenie Iryi Hill wyraźnie i ostro był naprany prochami. Tak bezsprzecznie i bezapelacyjnie. Tak więc albo ktoś musiał wiedzieć, że Corday się nie pierdoli i nie waha strzelać, dzięki czemu zapowiedź z wiadomości, którą nie tak dawno temu dostała, pewne było, że się ziści... Albo zwyczajnie ten kto nasłał Hilla na nią by ją zabił, nie odrobił pracy domowej. Inspektor było daleko do osoby bezbronnej. I to nawet nie chodziło o jej wybitne zdolności strzeleckie. Iryi brakowało tego zawahania typowego dla funkcjonariusza objawiającego się konsekwencji swoich działań. Ona nie miała rodziny na utrzymaniu, ani nie musiała liczyć się, z tym czy starczy jej tygodniówki by mieć za co jeść.
“Pasowałoby, że to Anderson maczał w tym palce. Mógł mieć dostęp do środków, którymi nafaszerował Hilla” przeszło przez myśl Inspektor.

W połowie drogi do posterunku Irya zaczęła się zastanawiać, czemu jednak nie wybrała wizyty w szpitalu. Wtedy uzmysłowiła sobie, że nie liczyła, że David nie dowie się o tym wszystkim.
“Eh, muszę do niego i tak zadzwonić” zganiła się w myślach, bo była to zbyt niebezpieczna sytuacja by pozwolić jej pozostać w tajemnicy. Owszem, było to nowe mieszkanie, mógł Hill dostać do niego dostęp w jakiś sposób od pośrednika nieruchomości, ale nadal było to niepokojące wydarzenie.

Droga dłużyła jej się bardziej niż powinna. Irya, spojrzała na Coopera, który mimo wcześniejszych obiekcji, ewidentnie miał radochę mogąc prowadzić jej auto.
“Będę musiała zmienić mieszkanie” westchnęła ciężko i wykrzywiła się na fotelu, przyjmując pozycję, w której najmniej doskwierała jej rana na boku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline