Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2017, 08:19   #324
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Trumnę położyli na ziemi, w miejscu skąpanym słonecznymi promieniami. Venora przygotowała się na otwarcie, a Balthazaar zrzucił wieko trumny jednym szarpnięciem. Promienie słońca spadły na ciało wampira, a ten otworzył oczy i wyskoczył z trumny jak wystrzelony z katapulty. Nieumarły syczał i warczał, panicznie szukając choćby skrawka cienia. Jego wzrok skupił się przez sekundę na wąskim korytarzu do podziemi twierdzy. Truposz zrobił trzy długie susy próbując uciec, lecz tuż przed samymi drzwiami wielki miecz Gloglo spadł na niego z góry, wbijając się głęboko w tors. Wampir zawył z bólu i padł na kolana patrząc bezsilnie na trolla. Jego ciało pokryło się setkami pęcherzy a po chwili poczerniało i rozpadło się jak ogromny kawał spalonego papieru, rozwiane przez górską bryzę.
-No i to mi się podoba!- krzyknął triumfalnie Dundein.
Venora poczuła sporą ulgę wiedząc, że najsilniejszych krwiopijców tego zrujnowanego zamku już nie ma na tym świecie.
- Świetna robota Gloglo - pochwaliła trolla za jego wkład w pokonanie wampirów. - To jeszcze przeszukajmy tamto pomieszczenie, znajdźmy ich sługi, zbierzmy wartościowe przedmioty i możemy się wynosić stąd

Troll wyprostował się i wyszczerzył szereg zepsutych zębów, nie kryjąc radości z otrzymanej pochwały. Trójka towarzyszy udała się z powrotem do grobowca, gdzie za dnia spali krwiopijcy. O dziwo nie było tutaj śladu po innych trumnach. Był natomiast ślad na jednej ze ścian. Dundein od razu zauważył wyróżniające się cegły. Nawet wskazał je Venorze, choć ta nie dostrzegała żadnych różnic. Brodacz pchnął trzy bloczki a ściana drgnęła, tryby mechanizmu zabrzęczały i fragment ściany otworzył się do zewnątrz ukazując niewielką skrytkę, gdzie leżał samotnie wielki, drewniany kufer. Skrzynia nie była zamknięta, ani o dziwo nawet zabezpieczona magiczną pułapką. Balthazaar nakazał odsunąć się kompanom skinieniem głowy i otworzył pokrywę. W środku nie było złota, ani diamentów. Były natomiast grube i zakurzone księgi a wśród nich takie tytuły jak “Zakazana sztuka”, “Skórowanie elfów”, czy “Korzenie rodziny Castelrin”.
-To brzmi całkiem sensownie…- skomentował Dundein z lekkim uśmieszkiem na ustach, wskazując paluchem księgę o skórowaniu elfów.

-Tu są jakieś zwoje. No i kolejny klucz- warknął Balthazaar zerkając przez ramię krasnoluda.
Venora pokręciła głową na uroczy komentarz krasnoluda, ale i tak się uśmiechnęła, wiedząc jak jego rasa lubi się z elfami.
- Zwoje weźmy i ten klucz. Księgi spalimy. Ale tą - wskazała na ostatnią. - Wezmę sobie, będę miała coś do poczytania w wolnej chwili - stwierdziła. - Zbierajmy się.
Kompani mogli uznać akcję za wyjątkowo udaną. Obyło się bez większego wysiłku (nie wliczając wspinaczki na niemal szczyt góry). W zamian Venora zapewniła sobie kolejne środki na szerzenie swej misji. W tej dziedzinie mogła uchodzić za przykład dla nowicjuszy, a nawet niektórych doświadczonych rycerzy. Jej wkład w rozwój świątyni Helma był nieporównywalny do wkładu innych członków zakonu.
Kompani opuścili twierdzę tylnym wyjściem, dokładnie tak jak się tu dostali. Młot na widok swej pani od razu prychnął radośnie i zbliżył się do niej trącając ją lekko swoim łbem. Gloglo również wyglądał na podekscytowanego.
-Gloglo dotrzymał słowa. Pozwolą wrócić by Baruna nie zauważyła nieobecność…- poprosił troll.
Panna Oakenfold przytuliła łeb wierzchowca i skinęła głową zielonoskóremu.
- Dobrze. I obyśmy kolejny raz gdy się spotkali, nadal byli przyjaźnie do siebie nastawieni - powiedziała do Gloglo w jego języku. - Bądź zdrów - dodała.

Potwór wykrzywił paskudną gębę, po czym ruszył w kierunku swojego posterunku, przyspieszając krok tak bardzo, że już po paru chwilach uprzedzał ich o dobre sto metrów.
Kompani wracali do punktu wyjścia spokojnie ze świadomością pozbycia się kilku wrogów i możliwego problemu w dalszej podróży na wschód. Wampiry spłonęły na ich oczach i to był dość znaczący sukces, choć okoliczności były całkiem przypadkowe. Teraz należało się po raz kolejny przedrzeć obok cmentarzyska trolli by dostać się do traktu przez góry.
-To było całkiem fajne. Szkoda, że nie było żadnego barda, napisałby piękną pieśń o służce Helma i jej kompanach- burknął Balthazaar, lecz wyszczerzył prędko zęby w czymś na kształt uśmiechu.
- Ty się uśmiechasz - zauważyła Venora z rozbawieniem, przyglądając się jaszczurowi z góry, bo jechała na grzbiecie Młota. Jej samej uśmiech nie opuszczał odkąd spłoną wampirzy lord. - Chyba musimy do naszej drużyny dobrać jakiegoś barda - dodała w żartach. Wszystkim im dopisywał dobry humor i nawet tak mięśnie ich mniej bolały.

Późnym południem grupka dotarła do posterunku Gloglo. Troll siedział na miejscu zajadając się z pasją surowym udem krowy. Kątem oka dostrzegł zbliżającą się trójkę i za pewne świadomie odwrócił się do nich plecami nie przerywając obiadu. Kompani szybko czmychnęli w dół wzgórza, zostawiając wielki krater za sobą.
Do ścieżki dotarli dwie godziny później.
-Trzeba by pomyśleć o miejscu na nocleg. Należy nam się porządny odpoczynek- zauważył Dundein zerkając na Venorę swoimi doświadczonymi życiem, piwnymi oczami -Ile bym dał za mięsko upieczone nad ogniskiem. Albo pieczone jabłko polane miodem..- zamyślił się na chwilę -Po za tym koniec lata. Trzeba korzystać póki spanie pod gołym niebem nie jest udręką- zapostulował.
- Balthazaar potrafi upiec przepyszną sarninę - odparła kapłanowi Venora. Paladynka w trakcie drogi próbowała przysypiać, ale co chwilę budziła się, gdy Młot tracił rytm na kamienistym podłożu, przez co była wykończona i nawet nie zamierzała kłócić się o to by brać jakąkolwiek wartę.

- Wylecz go jeszcze, jak możesz - dodała, zakrywając usta dłonią, by ukryć ziewnięcie. - Wszystko jedno mi gdzie będziemy spać. Jestem tak zmęczona, że zasnę nawet w środku burzy.
Krasnolud skinął jej głową i pomodlił się do Moradina o objawioną moc leczenia. Balthazaar podziękował brodaczowi za to kolejnym skinieniem głowy. Relacje jaszczuroczłeka z kapłanem były znacznie lepsze niż te z Dzikiem. Mężczyźni darzyli się wzajemnym szacunkiem i nie raz rozmawiali o jakiś bitwach czy niesamowitych doświadczeniach. O niektórych z tych rzeczy Venora słuchała na wykładach o historii bitew Cormyru i królestw sąsiednich.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline