Gdy stali przed bramą koszarów Diuk spojrzał na Barona i powiedział.
- Sierżancie, ty sobie chyba jakieś jaja z nas robisz. Gruber dał nam rozkaz żeby się kurwa najebać w karczmach i pochwalić zwycięstwem?- Diuk zapytał ledwo pohamowując śmiech.- Może kazał nam jeszcze pójść pochędożyć?- Karl Topher nie wytrzymał i wystrzelił śmiechem. Gdy się w końcu uspokoił powiedział.
- Wissenburga nie znam, ale słyszałem od pewnych ludzi, że jest pewien lokal w którym warto odwiedzić. Mają tam piwo do napicie. Patronów do wysłuchania naszych przechwałek i dziewki do ostatniej części zadania.- Diuk odchrząknął dając rozmówcą do zrozumienia o jaki rodzaj "karczmarek" się rozchodzi.- To ponoć gdzieś przy dokach. Z tego co pamiętam to miało jakąś babę w nazwie.-
Diuk poszedł po sklepach razem z Khazadem by dopilnować targów. Puszczanie Detlefa z fantami i złotem bez obstawy było dla Diuka głupotą, i nie chodzi tu o chciwość kaprala, gdyż Karl wiedział, że karzeł łasy jest na złoto jak każdy inny z jego rasy, ale o sam fakt, że Wissenburg to duże miasto, krasnal mały, a złodziei jak wszędzie nie brakuję.
Gdy khazad sprzedawał fanty, Diuk zagadał płatnerza, który miał tu warsztat. Karl gadał z nim chwilę i gadał, w końcu gdy przyszedł Detlef wynegocjowali razem, że płatnerz naprawi do rana kolczugę Diuka.
Diuk kupił też u niego płytowy hełm.
Potem Diuk zniknął krasnalowi z oczu. Na chwilę wrócił do koszar by zostawić hełm. Zamienił kilka zdań z kwatermistrzem. Jeszcze raz poszedł się umyć i odświeżyć jaja przed wizytą w lokalu po czym wrócił na miasto. Znalezienie lokalu nie było trudne. "Magritta" była miejscem dla północnych "Dżentelmanów" z "południowymi" atrakcjami.