Venora skinęła głową, ale jeszcze spojrzała na jaszczura.
-
Przejrzyj proszę to co mamy w ekwipunku, bo może coś ci się przyda wymienić, gdy okaże się, że zdobyliśmy coś lepszego niż masz - zaproponowała mu i położyła się wygodnie. Zakryła się kocem aż po samą głowę i próbowała zasnąć.
A to proste nie było, bo choć zmęczona była potwornie to myśli w jej głowie kotłowały się jak zawsze w zawrotnym tempie. Cały czas była podekscytowana tym jak pokonali wampiry. Liczyła na to, że ułatwi im życie w najbliższych dniach. Miała też wielką nadzieję, że Gloglo uda się ukryć ich spotkanie przed nekromantką. Pannie Oakenfold zaraz wspomniała się rozmowa nekromantki z tym drugim.
~
Może to był licz? ~ zastanowiła się. I było jeszcze to co jej nie dawało spokoju. Zsunęła z głowy koc i podniosła się do pozycji siedzącej.
-
Może to tylko ja i moja paranoja, ale... Ta nekromantka i ten drugi... Oni szukali mnie. Nasłali tego wampira na mnie - odezwała się do swoich towarzyszy. Wtedy też zdała sobie sprawę, że większość rozmowy z trollem poprowadziła w języku nieznajomym dla nich. -
Gloglo wspomniał, że Baruna, bo tak nazwał tą nekromantkę, zna się na Ysshek jak pradawni zaklinacze trolli. Wiecie może co to znaczy? - zapytała.
-
Chodzi o magię nekromancji- stwierdził krasnolud bez cienia zawahania. Ponoć krasnoludy znały język zielonoskórych i pewnie stąd płynęła pewność siebie brodacza.
-
Tego chyba każdy był pewien…- dodał Balthazaar.
-
Acha... - mruknęła Venora, ale przynajmniej poszerzyła swoją wiedzę o nowy termin dla parających się tą plugawą magią. -
Szkoda mi tego trolla. Jest zupełnie taki jak Sporg, którego goblini herszt jeszcze za dziecka uwięził w jaskini przez co gdy podrósł, nie mógł z niej się wydostać - stwierdziła.
-
Ale co z nim?- spytał zaintrygowany brodacz.
-
Jest już wolny. Druid się nim zaopiekował - powiedziała z zadowoleniem w głosie. -
A jakiś czas później pomógł mi i moim żołnierzom w bitwie z hordą goblinów. Gdyby nie on to walka z gigantką mogłaby się dla wielu źle skończyć. Chociaż może nie doceniamy mojego brata - uśmiechnęła się na koniec. -
Bo mój zakon dał mi dowodzenie oddziałowi zbrojnych, który miał przyjść na ratunek wioskom zagrożonym atakiem tych brzydali. Sama szukając zaginionego kapłana przypadkiem odkryłam, że się parszywce do tego szykują - pospieszyła z wyjaśnieniem. -
Po wszystkim, razem z wieśniakami, świętowaliśmy do samego rana
Krasnolud niedowierzając spojrzał bez słowa na Balthazaara, a ten tylko wzruszył ramionami
-
Dobra, co?- spytał jaszczur. Dundein pokręcił głową i spojrzał na Venorę.
-
A ile ty masz w ogóle lat?- spytał nie dbając o konwenanse.
-
W tym roku osiemnaście skończyłam. A na początku tego roku pasowano mnie na rycerza - odparła pewnym siebie głosem i uśmiechnęła się zadziornie. -
Balthazaarze, a ty ile masz lat? - zaciekawiło ją. Smoczydło spojrzało na towarzyszkę obojętnym wzrokiem
-
A bo ja wiem…- wzruszył ramionami -
Połóż się. Wezmę pierwszą wartę- polecił, wręczył Dundeinowi gotowe do pieczenia kawałki mięsa i odszedł od ogniska rozglądając się wokół.
~***~
Nie było ich zbyt wielu. W tej niebezpiecznej misji Venorze towarzyszyło kilkanaście osób. Fechmistrzowie i szermierze, troje wybitnych łuczników, byli też kapłani i czaromioty. Panna Oakenfold przyglądała im się przez krótką chwilę, lecz żadna z tych person nie zdawała się rycerce znajoma. Żadna poza opancerzonym wojownikiem w czerń z bykiem na tarczy. Wzgórze, na którym się znaleźli, było jałowe i suche jakby ziemię splugawiły choroby i piekielne rytuały.
Po drugiej stronie wzgórza znajdowało się pasmo niewielkich gór, które na tle purpurowego nieba sprawiały wrażenie wrogich. Popękana i wysuszona ziemia pod ich stopami była nasiąknięta krwią, przez co jej kolor miejscami idealnie komponował się z nieboskłonem.
W oddali widać było kamienne łuki, które przypominały coś na kształt bramy prowadzącej do siedliska wroga.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=Ve67LnIWAX4[/media]
Venora nie miała pojęcia co ją tam będzie czekało, ale widząc bojowe nastawienie towarzyszących jej osób podejrzewała, że będzie to bitka. Rycerka już nie wiedziała kto był jej wrogiem, a kto sojusznikiem. A zło, które wcześniej tak potępiała teraz zdawało się być blade i małe w porównaniu z tym wszystkim co działo się wokół.
Venora stanęła na głazie by jeszcze lepiej wszystko widzieć. Wtem w oddali zagrzmiał róg a sekundę później niebo nad górami poczerniało. Venora dobyła miecz, tak samo z resztą jak i jej towarzysze. Czarne chmury znad gór były z każdą sekundą coraz bliżej. Dopiero po chwili Venora zrozumiała, że to gigantyczna chmara nietoperzy. Chmara rozstąpiła się a oczom rycerki i jej towarzyszy ukazały się smoki. Było ich kilkanaście i z oddali można było z łatwością rozpoznać w nich smoki chromatyczne, każdego koloru.
-
Nadszedł czas walki!- Venora spojrzała w bok, gdy zrozumiała, że czarny rycerz z bykiem na tarczy ma głos kobiety.
Rycerka czuła jak mocno bije jej serce. Znów była w tym koszmarze i znów była świadoma, że to sen. Lecz to ulatywalo jej uwadze, gdy smród, duchota i zmagający wicher docierały do jej ciała. Venora trzymała w ręku miecz, który był jej obcy. Jej ciało znów było takie obce.
~
Akurat w takim momencie musiałam tu się znaleźć... ~ przeszło jej przez myśl. Czuła się zdenerwowana brakiem jakiejkolwiek wiedzy o tym co tu robi i kim są towarzyszący jej ludzie... Miała jedynie strzępy przemyśleń, jakichś wspomnień...
Paladynka spojrzała na rycerza, który okazał się być kobietą taką jak ona. A później na towarzyszących jej pozostałych ludzi. Chciała... Miała ochotę podejść do kobiety i zapytać ją o co tu właściwie chodzi. Ale czuła, że wszyscy są tu, bo wierzą w to co ona sama reprezentuje. Cokolwiek to było, zadawanie głupich pytań, tracących szaleństwem na pewno nie poprawi niczyich morali. Musiała... Czemu w ogóle się przejmowała skoro był to tylko sen? Chyba bała się, że nocą przenosi się do przyszłości, w której poniosła klęskę, dopuszczając do tego całego końca świata.
-
Czaromioci, kapłani, przygotować się do rzucenia czarów wspomagających! Wszyscy gotować się na atak! - krzyknęła za siebie.
-
Oby ten koszmar się szybko skończył - powiedziała do siebie pod nosem i spojrzała na kobietę w czarnej zbroi. -
Módlmy się do naszych bogów byśmy wrócili z tego żywi - po tych słowach uniosła wyżej swój miecz i… uwagę zwróciło jej odbicie w jego płazie.