Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2017, 13:00   #328
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora otworzyła oczy i spojrzała w kierunku gdzie wyglądał przed chwilą Balthazaar.
- Pewnie nas szukają - stwierdziła paladynka i przetarła twarz dłonią. - Więc teraz pytanie, czy lepiej tu zostać i liczyć, że nas ominą, czy ruszać dalej natrafić na nich i... Dać nekromantce, czy nekromantom, sygnał gdzie jesteśmy - myślała na głos. - A wtedy już na pewno naślą na nas silniejszych nieumarłych - podsumowała.
-Nie wydaje mi się…- skomentował Dundein spoglądając raz na Balthazaara, raz na Venorę -Pamiętacie hordę umrzyków po zachodniej stronie gór? Tam, gdzie spotkaliśmy wampiry po raz pierwszy- miał poważną minę -Była tam chimera, były trolle i masa całego tałatajstwa… To co tu zlazło z gór to pewnie samo ścierwo i ochłapy. Nawet jeśli nekromantka ma moc by zbudzić do życia kolejnych truposzy, to myślę, że nie ma zwyczajnie ciał do tego-
-I to jest jej słabość…- dodał Balthazaar.

- Więc próbuje nas dopaść, bo brakuje jej porządnych martwych sług. Jakież to pocieszające - skomentowała z ironią Venora. Pokręciła głową. - Ale żeby nas zabić to nekromanci musieliby osobiście się do nas pofatygować. I dobrze i źle, bo nam to drogi oszczędzi. Gorzej jeśli słusznie nie chcieliście ich wtedy atakować… - wzruszyła ramionami.
-I co teraz?- dopytywał brodacz -Jakaś decyzja?-
- Dobrze by było się wynieść, ale mi łatwo mówić, bo jestem wypoczęta - wyznała szczerze czarnowłosa. - Skoro Balthazaar mówi, że jest tu bezpiecznie to zostańmy - powiedziała i spojrzała po towarzyszach.
Względny spokój był tylko chwilową iluzją. Traktem maszerowała grupka zombi człapiąc ospale przed siebie, tuż nad głowami trójki towarzyszy. Dundein kurczowo trzymał w ręku swój święty symbol. Niespodziewanie jeden z truposzy pośliznął się na górze i spadł prosto pod nogi grupki. Był to młody człowiek w przebarwionej purpurą kolczudze. Z jego trzewi wyłaziło robactwo a na bladej twarzy malowało się szaleństwo i bezmyślność zarazem. Zombi próbował się podnieść, lecz Balthazaar rozdepnął z łatwością jego głowę niczym zgnity owoc.

-Tfu!- krasnolud splunął na ścierwo kręcąc przy tym głową. W powietrzu, wraz z lekkim powiewem wiatru pojawił się zapach płonącego drzewa.
-Na bogów… palą las!- syknęło smoczydło wyglądając znad jamy.
-No tak. Wszystko co padnie będzie mogło służyć za element hordy- zauważył krasnolud -Załatwmy to póki nie jest za późno, a na naszym ogonie nie siedzi wataha ożywionych wilków, niedźwiedzi i cholera wie co tam jeszcze…- brodacz splunął raz jeszcze na powalonego truposza.
Venora otworzyła szerzej oczy słysząc o pożarze i czym prędzej wyjrzała by osobiście to zobaczyć. Ogarnęła ją wielka obawa, bo widoki były jak żywcem wyjęte z jej koszmarów.
- O bogowie... Nie... - jęknęła łapiąc się za głowę.


- Oby zaczęła się jak najszybciej ulewa, bo inaczej będzie tu tylko jedno wielkie cmentarzysko... - dodała i odsunęła się od krawędzi. Widać było po niej, jak bardzo to wydarzenie nią wstrząsnęło. Nie wiedząc co zrobić i czując przejmującą bezradność, Venora zacisnęła dłonie w pięści. Teraz jedyne co mogłoby pomóc to wrócenie się i znalezienie neromantów. Wiedziała jednak że jej towarzysze tego nie pochwalą.
- Znajdźmy ich. Zabijmy i skończy się to piekło - powiedziała ostrym tonem do Dundeina i Balthazaara.
-Kiedy widzieliśmy tę całą Burunę, towarzyszyły jej trzy ożywione trolle. My mieliśmy problem z jednym Gloglo…- skomentował brodacz.
- Z umarłymi się inaczej walczy - odparła natychmiast paladynka, wyraźnie niezrażona wspomnianymi przeciwnikami.
-A ty co? Z zakonu Kelemvora, czy Jergala?- dodał Balthazaar z ironią w głosie -Trochę nauk przyjęłaś, paru umrzyków pokonałaś i myślisz, że znasz się na taktyce przeciwko nekromantom?-
- Ale mamy szansę jak nikt inny ich powstrzymać! - upierała się dalej. - Czemu zawsze musisz być tak negatywnie nastawiony do mnie?! - fuknęła do smoczydła.

-Prowadź- odpowiedział niespodziewanie chłodnym tonem, ustępując jej na bok.
Venora z zaciętą miną wzięła do do ręki buzdygan, miecz oraz swoją torbę. Z przekonaniem wymalowanym na twarzy ruszyła by wyjść z jamy, w której obozowali. Zatrzymała się na równi z Balthazaarem i spojrzała na niego by powiedzieć, żeby szli za nią. Jego mina niby była obojętna, ale odkąd miała okazję zobaczyć go w momentach kiedy triumfowali i okazywał zadowolenie to teraz już była w stanie dostrzec różnicę. Wiedziała, że jest zły na jej decyzję. Panna Oakenfold spojrzała na krasnoluda. Dundein, podobnie jak smoczydło, nie miał jeszcze okazji wypocząć po tym jak leczył jaszczura z ran. Jej towarzysze byli zmęczeni.
Paladynka przygryzła wargę, bo zaraz wróciły do niej słowa byłego zbrojnego, który wtedy fałszywie, ale oskarżał ją o nie liczenie się ze swoimi ludźmi, prowadzenie ich na śmierć... Venora spuściła głowę i wzięła głęboki oddech.
Możliwość zabicia nekromantów była tak kusząca, że paladynka miała problem się temu oprzeć. Poddanie się temu mogło skończyć się tym, że armia umarłych by upadła. Ale...

Goniec posłany przez nią konno, powinien już dotrzeć na miejsce. Dzik powinien był już wykonać swoje zadanie. Druidzi zostali ostrzeżeni. Rycerka uniosła głowę i spojrzała na płonący las. Rozsądek podszeptywał jej, że jeśli Srebrny Sokół i Iyen, a wraz z nimi pozostałe istoty lasu, jak choćby zastępy orków, nie podołają nekromantom, to jakie ona i jej dwójka towarzyszy mieli szansę się z nimi mierzyć? Chyba tylko mistyczny łucznik miałby szanse na szybkie wyeliminowanie nekromantów.

Venora zgrzytnęła zębami zła na siebie i zła na sytuację, w której się znalazła.
~ Co byś zrobił na moim miejscu? ~ chciała zapytać swojego zmarłego mentora. Ale jego już tu nie było. Za to był Balthazaar, którego wsparcie sir Morimond jej zapewnił, i choć jaszczur robił co mógł by wyglądać na obojętnego jej osobą to jednak obdarzał ją wielką troską. Pannie Oakenfold wspomniały się uczucia z koszmaru, w którym była ledwo co po utracie smoczydła w walce.

Jej wewnętrzne zmagania skończyły się tym, że opuściła ręce, odwróciła się na pięcie i wróciła w głąb ich obozowiska. Uczepiła buzdygan u pasa, przyklękła przy swoim posłaniu i zaczęła się pakować.
- Wynośmy się stąd jak najszybciej - powiedziała oschle, by nie dać po swoich słowach poznać jakie targają nią emocje. - Musimy się oddalić na tyle by znaleźć nowe i bezpieczne miejsce na odpoczynek dla was. Highmoon już niedaleko od nas... - stwierdziła i wzięła w ręce siodło, by zarzucić je na grzbiet Młota.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline