Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2017, 18:28   #330
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Tu spędzimy noc- oznajmił Balthazaar. Smoczydło rozejrzało się wokół. Było tu spokojnie i cicho, a szumiący las aż się prosił by spocząć na jego łonie.
-Rankiem udamy się między drzewa, na północny wschód. Pójdziemy aż dotrzemy do brzegu Jeziora Sember. Potem to już prosta droga wzdłuż brzegu na wschód aż dotrzemy do mędrca- wyjaśnił zrzucając z ramienia swój plecak, na soczystej i zielonej trawie gdzieś w cieniu wielkiego dębu.
Venora chłonęła widoki, rozglądała się po okolicy. To miejsce wyraźnie jej się podobało.
- Jest tu prawie tak ładnie jak w moich rodzinnych stronach - skomentowała rycerka, zsiadając z konia. - Wezmę drugą wartę - dodała nim pomyślała, że przecież nie ma ochoty wracać do swoich snów. Już nawet otworzyła usta by zmienić, zdanie ale zrezygnowała i machnęła na to ręką uznając że im szybciej pójdzie spać, tym szybciej upora się z koszmarami, które już nie dawały jej spokoju.

Towarzysze nie wnieśli sprzeciwu co do jej decyzji. Venora sprawnie zdjęła rzeczy z grzbietu Młota i ułożyła wszystko starannie pod pniem drzewa. Zwierze oswobodzone, ruszyło swoim zwyczajem paść się nieopodal obozowiska swej pani i jej towarzyszy.
Panna Oakenfold wyciągnęła z torby posłanie i rozłożyła je. Usiadła sobie na nim i zaczęła rozsupływać rzemienie, by w końcu poprosić jednego z towarzyszy o pomoc w tej czynności. Z pomocą prędko uwolniła się od ciężaru płytówki. Już sama złożyła płyty zbroi i przebrała się w nową koszulę. Chwilę wahała się czy powinna zająć się jeszcze czyszczeniem broni, ale uznała, że to zrobi na warcie.
Venora odmówiła krótką modlitwę do Helma i ułożyła się na posłaniu. Nie przykrywała się, bo dzień był ciepły. Krótką jeszcze chwilę przyglądała się jak smoczydło i krasnolud kręcą się przy obozowisku, robiąc miejsce na ognisko i rozkładając własne posłania, aż w końcu zamknęła oczy i zasnęła.

~***~

Venora obudziła się z krzykiem na ustach. Serce waliło jej niczym gnomi wynalazek z Lantanu. Powietrze było ciężkie, oraz suche i już od razu wiedziała, że znów jest w swoim koszmarze. Jej oręż leżał tuż obok, w zasięgu ręki, ale zagrożenia nie stwierdziła. Ale po miecz sięgnęła mimo to. Dopiero teraz uspokoiła oddech, przetarła dłonią czoło i rozejrzała się wkoło. Przez chwilę wydawało jej się, że jest w niewielkiej jamie, pełnej stalaktytów i stalagmitów, lecz krótka chwila oględzin wystarczyła by doszło do niej, że to nie żadna jama a ogromna paszcza smoka o łbie wielkim jak pięć powozów stojących jeden obok drugiego. Największe z zębów miały ponad półtora metra wielkości a pożółkłe kości świadczyły o tym, że smoczy trup leżał tu od wielu dekad. Venora skierowała się do miejsca, gdzie brakowało wielkiego kła i można było tą drogą opuścić dziwaczną kryjówkę.
Był dzień. Gorący i jak zwykle pełen piasku i smrodu siarki. Czarne chmury na niebie regularnie błyskały. Venora skupiła wzrok na najbliższej okolicy. Wszędzie walały się kości i szczątki smoków, lecz kształty czaszek były jednoznacznym dowodem, że były to pozostałości po tak zwanych “dobrych smokach”.

- To tłumaczy czemu nie walczą z nami - skomentowała paladynka, krzyżując przed sobą ręce. - Jak potężny musi być przeciwnik, żeby do tego doprowadzić? Jak wielki fart muszę mieć, że sama wciąż stoję? - mruknęła do siebie, choć szczęściem nie koniecznie to musiało być. - To raczej klątwa - dodała i sięgnęła dłonią do twarzy. Pod opuszkami czuła zgrubienia blizny na policzku. Przypomniało jej się jej oblicze, które widziała poprzednim razem. Czy tą bliznę zyskała wtedy gdy Balthazaar poświęcił za nią życie? Nie była w stanie sobie na to odpowiedzieć. Ewidentnie jej twarz wskazywała, że była starsza, ale Marret coś wspomniała, że aasimarom inaczej czas upływa, więc możliwe że minęły zarówno pojedyncze lata, jak mogły już one układać się w dziesiątki. Sądząc po ogromie zniszczeń zakładała to drugie.

- Dla odmiany przydałyby się jakieś odpowiedzi - powiedziała w przestrzeń, przekonana, że jest tu sama. Jedyna odpowiedź jaką usłyszała to wycie wiatru gdzieś w oddali między ogromnymi, smoczymi gnatami. Venora nie rozpoznawała tej okolicy, lecz wiedziała że cmentarzyska smoków to bardzo rzadkie i tajemnicze miejsca, które na ogół są skrywane przed śmiertelnikami. Nagle z zamyślenia wyrwało ją kilka kamieni, które osunęły się tuż pod wielką czaszką, w której zbudziła się rycerka. Coś się kryło na skarpie, pod nią.
Rycerka uniosła miecz do pozycji obronnej, tak by na wypadek gdyby coś ją miało zaskoczyć, to była przygotowana wejść z potencjalnym napastnikiem w starcie. Ruszyła w kierunku z którego dobiegły ją odgłosy i ostrożnie zaczęła się zbliżać do skarpy, by to sprawdzić.

Pod żuchwą grubości starego drzewa krył się mały chłopiec. Był ubrany w podziurawione wielokrotnie łachy i stare sandały. Jego kręcone włosy szarpane wiatrem co chwile zmieniały kierunek, a na ubrudzonej buzi ukazała się fascynacja i ekscytacja, gdy tylko ujrzał Venorę.
-Ja… Ja… Ja… Ja nie… Ja nie chciałem pani cię zbudzić!- próbował się wytłumaczyć, lecz nie wiedział jak powinien się teraz zachować. Chłopak miał najwięcej dziewięć lat.
Ven przekrzywiła lekko głowę, słuchając słów dziecka. Uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- Nie obudziłeś mnie. Już i tak nie spałam - zapewniła go. Na myśl przyszło jej, że mogłaby spróbować się czegoś od niego dowiedzieć. Czegokolwiek - Podejdź do mnie - poprosiła i machnęła do niego ręką. - Co tutaj robisz? - zapytała. - Skąd przyszedłeś?
-Mieszkam z mamą w obozie, w dolinie- wskazał ręką północ -Mama zabraniała mi tu przychodzić i cię niepokoić, ale ja musiałem cię zobaczyć!- nie krył podniecenia tą rozmową.

- Powinieneś słuchać mamy. Pewnie się o ciebie martwi - powiedziała i przyklęknęła, by nie patrzeć na chłopca z góry. - Czemu chciałeś mnie zobaczyć? - dodała licząć, że dziecko się rozgada bardziej.
-To prawda, że mama się martwi. Mówie jej, że będę w gwardii lady Venory, a ona krzyczy na mnie i mówi, że mam przestać…- na krótką chwilę posmutniał -Ludzie w obozie mówią, że właśnie to miejsce obrałaś sobie za swoją “komnatę”. Chciałem zobaczyć wyzwolicielkę w smoczej głowie!- spojrzał kątem oka na smoczą czaszkę.
Rycerka uśmiechnęła się lekko i szczerze.
- Cieszy mnie, że chcesz mi pomóc. Każda pomoc mi się przyda, szczególnie tak upartego chłopca - odparła i mrugnęła do niego. Wyciągnęła do niego rękę. - Chodź, zaprowadzę ciebie do mamy i opowiesz mi jak spędzasz dzień w obozie. Co ty na to? A jak ci na imię?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline