Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2017, 01:08   #165
Baird
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Najbliższy mu obiekt badań na pewien czas skupił swoje owadzie spojrzenie na twarzy doktora. Nie trwało to długo, a przynajmniej tak się zdawało. Nagle Melathios spostrzegł, że już nie klęczy z miską nad głową, a stoi. W dodatku stoi kilka kroków dalej od owego stworzenia, niż jak mu się zdawało, powinien.
Dalszy krok był raczej oczywisty. Należało wezwać na miejsce kogoś, kto rozeznawał się w temacie lepiej niż, ktokolwiek nieobdarzony talentem psionicznym. Po wycofaniu się z dala od stworzeń, Melathios skontaktował się z baronem.

Odebrawszy wezwanie Baron przybył jak najszybciej na miejsce. Jego platforma nie była jakoś szczególnie szybka, ale nadal te prawie 50 km/h drogą powietrzną było znacznie szybciej niż człowiek był w stanie biec. A w ciężkim terenie mógł przegonić nie jeden pojazd naziemny.
- Witam panów - rzekł do zebranych.
Spojrzał w stronę bimbrowników.
- Nie wyglądają szczególnie groźnie.
- Panie von Bismarc, to jak wyglądają często ma się nijak do tego jak szybko zabijają.- Mel skomentował robiąc notatki.- I tak proszę o ostrożność.- Dodał.
Bruno podleciał nieco bliżej. Po czym wysłał im prostą telepatyczną wiadomość, zapewniając że jest przyjacielem, i że nic złego im nie zrobi.
Najbliższy osobnik gwałtownie obrócił łepek w stronę psionika i potrząsł nim na boki. Rzuwaczki stworzenia poruszyły się powoli, a stworzenie zaczęło się cofać. Zaraz potem doktor Melathios spostrzegł, że pozostałe stworzenia także się wycofują. Niepewnie i ostrożnie. Baron wyczuł, że dalsza komunikacja na drodze telepatii została znacząco ograniczona, zaraz potem dobiegła go silna woń. Była to znana mu już woń ikhoru. Wcześniej też było go czuć, lecz teraz zapach wzmógł się. Bimbrownik starał się odciąć od intruza. Bruno mógł oczywiście spróbować przełamać barierę, jaką postawiło stworzenie. Hermann von Bismarc czuł, jak w miarę wdychania zapachu, jego umysł rozjaśnia się. Nie był to namacalny efekt, mogący dać jakieś realne korzyści, lecz wystarczający by wzbudzić jego ekscytację.

Tymczasem doktor Melathios widział jedynie wycofujące się pająkowate stworzenia, które jak jeden organizm nagle postanowiły oddalić się od intruzów. Czuł również nasiloną obecność odorantów w powietrzu.
Bruno odsunął się powoli od stworzeń. Nie pragnął ich drażnić. Najwidoczniej musiały mieć złe doświadczenia z psykerami. Było to bardzo ciekawe. Albo Victor i jego ludzie skrzywdzili kogoś akurat z tej grupki, albo, stworzenia te potrafiły komunikować się na dalekie odległości z swymi współbraćmi.
Wracając do reszty, zastanawiał się, co im powiedzieć. Już wiedzieli, że stworzenia mają psioniczne zdolności. Nie było sensu zaprzeczać... podejrzewali inteligencję... źle, źle...
- Nie ma się co przejmować - rzekł spokojnie do reszty ludzi.- Stworzenia te są absolutnie niegroźne. Mają pewien drobny dar psioniczny, ale nie większy niż inne znane imperium okazy. Dajmy na to wilk księżycowy z Atamis Prime.- Baron wzruszył ramionami, jakby był znudzony.- Zostawcie je w spokoju, a nikomu nic nie zrobią.
- Nie zamierzamy ich krzywdzić.- Mel powiedział dając jednocześnie znak Dunnowi. Ten miał karabin z usypiaczami i na ten właśnie znak cicho wystrzelił.

Braddock Dunn zdążył wystrzelić dwa pociski, sprawnie trafiając w najbliższe Bimbrowniki. Kiedy wycelował w trzeciego i pociągnął za spust, nagle opadł bezsilnie. Trzeci z osobników “pająkożyraf” został jednak trafiony. Upolowane oraz dwa pozostałe osobniki zaczęły wycofywać się pośpiesznie, jednak było to tempo stworzeń zdecydowanie nieprzywykłych do ucieczki. Nie zdążyły oddalić się znacznie, a już widzieli jak długie nogi zaczynają łamać się pod trzema zataczającymi się osobnikami. Część z drużyny pośpieszyła za nimi, zaś część nachyliła się by pomóc Bradockowi, cokolwiek mu się stało.
Żołnierz na szczęście nie uderzył o nic, opadając. Teraz zaś był jak najbardziej przytomny. Mrugał zdziwiony. Z sykiem ucisnął dłońmi skronie, nic więcej jednak się nie stało. Bradock po ustaleniu, że stracił przytomność szybko rozmówił się z Melathiosem. Mówił o niewyraźnym obrazie.
- Widziałem coś. Pamiętam. Przez chwilę. Coś jakby wspomnienie, ale miałem to przed oczami. - Bradock dźwignął się na łokcie, jednak przykazano mu, by leżał dalej. - Zniszczona planeta. Nie wiem czym. To tylko… odległe wspomnienie. Mgnienie. - Braddock dźwignął się raz jeszcze wbrew protestom i spojrzał w miejsce, gdzie słyszał resztę eskapady. - Czym ty jesteś? - zapytał cicho.
- Pandora. - Mel powiedział słuchając słów murzyna. - To co widziałeś to wspomnienia Argonautów. Jeden z potworów musiał zaatakować psionicznie, gdy zorientował się co się dzieje. - Mel podał Braddockowi manierkę. - Dobrze się spisałeś. Wracamy do bazy. -
Braddock przyjął wódkę, patrząc niewiele rozumiejącym wzrokiem. Przeniósł go na niknące wśród drzew zamieszanie z Bimbrownikami. Stworzenia, mimo że osłabione, długo broniły się przed zapadnięciem w sen. Dłużej niż by się można było spodziewać sądząc po zaaplikowanej dawce. W końcu jednak poddały się i leżały nieruchomo, pogrążone w przemożnej drętwocie i wszechobecnym aromacie ikhoru.

W drodze powrotnej do Mela odezwał się Dante, który brał udział w innej wyprawie. Mówił coś o ruinach, ale Melathios niewiele mógł w tej kwestii pomóc będąc wiele kilometrów dalej.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline