Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2017, 22:56   #406
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Woda była lodowata, ale nie łamało to panny Oakenfold. Przebrnęła przez wiele trudności i to był niewielki szczegół. Do brzegu miała zaledwie kilka metrów, ale wtedy do akcji wkroczyły gady. Jeden kłapnął wielkim dziobem tuż obok ręki Venory, ale zdążyła ona się odsunąć. W tym momencie drugi również natarł na nogę paladynki. Tymora jednak czuwała i nie pozwoliła ugryźć panny Oakenfold.
Venora odruchowo już zamachnęła się Pożogą na tego drugiego z krokodyli. Pchnięte na ślepo ostrze Pożogi o dziwo trafiło gada i przebiło jego grube łuski. Woda zmętniała od krwi, ale to tylko rozjuszyło bestie. Potężne szczęki znów kłapnęły obok kończyn rycerki, ale i tym razem zdążyła się cofnąć. Po chwili rycerka znalazła się na brzegu ale nie mogła tego uznać za sukces, gdyż miała za plecami dwa krokodyle oraz całą zgraję przed sobą.
-Venoro! Spychają nas do wyjścia!- krzyknął Balerick, co zwróciło uwagę krokobestii. Potwór odwrócił się w kierunku wypełzającej z wody Venory i popędził w jej kierunku. Panna Oakenfold była jeszcze po pas w wodzie gdy do niej doskoczył i uderzył potężnie ogonem w pierś.
Paladynka aż cofnęła się o krok w tył po tym ataku. Łapiąc dech w piersi zaczęła wypowiadać słowa modlitwy do swojego boga.

- Helmie ześlij na mój oręż swoją boską moc czyniąc z niego ostrze zguby! - wypowiedziała te słowa i nagle płomień na Pożodze zajaśniał. Dwa potężne ciosy spadły na gada, zdobiąc jego ciało krwistymi ranami, odsłaniającymi jego tkanki. Lecz przeciwnik nie wyglądał by zamierzał odpuścić. Co gorsze Venora dostrzegła, że jego ciało samo z siebie po jej ataku, zaczęło powoli się regenerować.
- Zdechniesz tu i teraz - warknęła panna Oakenfold przymierzając się by ponownie zamachnąć się mieczem na swego przeciwnika. Gad wyszczerzył zębiska
-Powiedz to jemu!- syknął we wspólnej mowie wskazując palcem za plecy Venory. Paladynka nawet nie zdążyła się odwrócić, kiedy jeden z krokodyli wyskoczył z wody gryząc ją boleśnie w udo. Nim zdążyła zareagować krokopotwór łupnął ją w głowę ogonem, a korzystając z ogłuszenia rycerki stwór ugryzł ją jeszcze boleśniej w rękę, którą trzymała Pożogę.
Venora z ręką pozostającą w paszczy krokodyla, jedyne co mogła zrobić to wyszarpnąć się z jego zębisk. Chyba złość wywołana bólem dodała jej sił bo wyrwała się, urywając kilka zębów gadowi. Paladynka nie traciła czasu i zaatakowała, ponownie biorąc za swój cel emanującego złem jaszczura. W cios ten włożyła pozostałą jej energię karcenia złych istot.

Rycerka uderzyła potężnie Pożogą w odkryty bark potwora. Jego ciało nagle w ułamku sekundy zmieniło się w ludzkie, poharatane dziecko, które od razu upadło nieprzytomne na ziemię. Widząc to krokodyl od razu puścił nogę rycerki i zniknął pod wodą. Panna Oakenfold podniosła wzrok i zobaczyła, jak pozostałe gady również w popłochu się wycofują.
-Ha ha! Pokonałaś go!- krzyknął podekscytowany Balerick. Venora zauważyła też, że wodna zapora ustąpiła.
Rycerka spojrzała na wojownika, prostując się co sprawiło, że stęknęła z bólu. Odruchowo już sięgnęła dłonią do piersi i uleczyła się odrobinę. Rozejrzała się po jaskini.
- Gdzie jest Balthazaar? - zapytała i przyklęknęła na jedno kolano by przyjrzeć się dziecku, które jeszcze chwilę temu było jaszczurzym stworem. - O co tu chodzi? To jakiś rodzaj likantropa? - powiedziała i sprawdziła czy dziecko jeszcze oddycha.

Klatka piersiowa nastolatka delikatnie się podnosiła i opadała, ale stracił sporo krwi i Venora podejrzewała, że zaraz skona.
-Jestem!- warknął wyłaniając się z wąskiego korytarza ze schodami. Smoczydło podeszło do miejsca walki panny Oakenfold i spojrzało na chłopca badawczo. -Na co czekasz? Przed chwilą chciał nas pozabijać- warknął.

- Ale to jest dziecko! - odparła Venora, jakby to było coś co wszystko tłumaczy. Schowała zaraz miecz do pochwy. - Nie mogę go... Może da się mu jakoś pomóc... - mruknęła, zapominając nagle o tym jak bardzo ją poranił kiedy był w postaci potwora. Złapała za swoją torbę i zaczęła szukać w niej mikstury leczenia.
-W takim razie ja to zrobię!- warknął Balthazaar sięgając po swój miecz.
Zła aura nie zniknęła i wciąż emanowała z dziecięcego ciała. To tym bardziej sprawiało, że paladynka była rozdarta.
- Może to tylko choroba? Likantropia albo przeklęcie! - Venora nie była w stanie sobie z tym poradzić. Wyciągnęła rękę w obronnym geście, by smoczydło nie zbliżało się do nieprzytomnego. - Jedno i drugie można cofnąć - poprosiła go.
-I co? Chcesz go niańczyć?- warknął Balthazaar.
Venora spuściła spojrzenie, bez słowa usiadła na mokrej ziemi i zaczęła wypowiadać słowa modlitwy mającej zesłać leczniczą moc.

Smoczydło złapało łapą chłopaka za szyję i podniosło jakby nic nie ważył. Zakrzywione ostrze Balthazaara przebiło brzuch dziecka i wyłoniło się z drugiej strony. Chłopiec niespodziewanie zamachał rękami, z grymasem złości na twarzy. Strużka krwi pociekła z jego ust i po chwili wyzionął ducha. Balthazaar niedbale cisnął trupem w bok i odwrócił się do rycerki.
-Na co czekasz?- wejrzał na kulę, która ciągle czekała na zdjęcie.
Ale panna Oakenfold nie zareagowała na jego słowa. Z posępną miną wpatrywała się w podłogę. Nie miała pojęcia czy zrobiła dobrze pozwalając na to smoczydłu. Widziała przecież, że to okazał się być podstęp tej kreatury, ale wciąż czuła się z tym źle. Wciąż milcząc sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej magiczną miksturę. Odkorkowała ją i wypiła duszkiem. Pustą butelkę cisnęła ze złością w najdalszy kąt jaskini. Zaraz sięgnęła po jeszcze dwie.
-A to co?- Balerick wskazał palcem dłoń dziecka i pochylił się nad jego ciałem. Pierścień, który chłopiec miał na palcu był prostą obrączką z maleńkim rubinem. Kiedy wojownik zdjął błyskotkę ciało chłopca od razu przybrało postać potwornej hybrydy. To nawet nie była przemiana, a jakby rozproszenie zaklęcia iluzji.

Venora przyjrzała się temu i poczuła się odrobinę lepiej na duchu. Podniosła się z ziemi i spojrzała przepraszająco na smoczydło.
- Dobrze, że mam ciebie - odparła, ale żachnęła się, że trochę dwuznacznie to brzmi w kwestii mordowania czegoś co przybrało postać dziecka. - Masz znacznie więcej rozwagi i czujności... - sprostowała swoją wypowiedź.
-No fajnie, fajnie- odparł znudzony jaszczur, po czym udał się w kierunku schodków, gdzie sobie przycupnął i pozwolił Venorze zająć się ranami oraz zdobyciem szklanej kuli.

Czarnowłosa wyciągnęła jeszcze dwie mikstury i wypiła je. Mając już tylko ostatnie kilka zadrapań, Venora w końcu skierowała się do stopni i powoli zaczęła je przestępować, aż stanęła znów przed piedestałem i leżącej na nim szklanej kuli, w której znajdowała się ucięta niedźwiedzia łapa. Położyła swoje dłonie na niej i próbowała podnieść.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline