Po chwili ciszy kompani usłyszeli kroki w holu za drzwiami.
-Wynocha mi stąd natręci, bo psami poszczuje! Pan Bulwin przyjmuje wyłącznie w południe!- usłyszeli głos zarządcy.
Teraz kiedy paladynka zaczęła zastanawiać się to powoli dochodziła do wniosku, że jeśli kupiec faktycznie często widziany był w okolicach wieży w lesie to może właśnie on był tym kto szukał magicznego przedmiotu. Może nawet był wyznawcą Malara? A tacy... Często byli likantropami.
~ Czy tym można tłumaczyć woń niedźwiedzia, którą wcześniej wyczuł w tym miejscu Balthazaar? Trzeba mieć się na baczności... ~ pomyślała
Venora ponownie zapukała w drzwi, tym razem dużo mocniej uderzając w nie.
- Mamy ze sobą coś co pewnie bardzo zainteresuje pana Bulwina - powiedziała głośno. Kątem oka spojrzała na Balthazaara. - Miej ten dziwny miecz dwuostrzowy w pogotowiu - szepnęła do niego nim lokaj pojawił się w drzwiach.
-Pan Bulwin wyszedł na spotkanie z lordem z rady miejskiej! Przeszkadzanie mu w interesach jest wysoce niestosowne!- krzyknął zza drzwi. -Wrócić rankiem!- dodał prędko silniejszym tonem.
- Do którego lorda poszedł? - zapytała rycerka.
-Co to za przesłuchanie?!- krzyczał coraz głośniej i głośniej -Wynocha do cholery, albo zawołam po straże!- starzec się nie poddawał.
- Jeśli nas zaraz nie wpuścisz do środka i nie dasz pomówić z Bulwinem to sami przyprowadzimy straże - odparła ostrym tonem panna Oakenfold.
-No i powodzenia!- krzyknął, po czym jak gdyby nigdy nic odszedł od drzwi szurając butami po podłodze.
Venora miała ochotę wyważyć drzwi, ale musiała się opanować.
- Idziemy do straży - powiedziała i odwróciła się na pięcie, oddalając od drzwi.
-He he…- zarechotało smoczydło ku zdziwieniu Venory, a kiedy rzuciła mu pytające spojrzenie, on tylko wzruszył ramionami. -Straże nie były przychylne druidowi- przypomniał paladynce -A ten cały Bulwin to członek rady miejskiej i kamrat burmistrza, z tego co mówili. Myślisz, że kogoś tu przyślą z nocną wizytą?- spytał.
Panna Oakenfold przyglądając się Balthazaarowi próbowała sobie przypomnieć najważniejsze rozmowy z dzisiejszego dnia, które teraz mogły mieć znaczenie.
- Dowódca straży mówił, że to mag namówił burmistrza do pozwolenia by druid był blisko miasta. Natomiast Mandrick wspomniał, że Bulwin wkupuje się podarkami w łaski burmistrza - skrzyżowała ręce na piersi myśląc co dalej. - Chodźmy więc prosto do burmistrza. W końcu to co mam do powiedzenia mu tyczy się bezpieczeństwa mieszkańców - stwierdziła.
Smoczydło zmierzyło wzrokiem towarzyszkę. Jej pomysły i działania zawsze uważał za bezkompromisowe i wcale nie zdziwił go cel, który przed sobą postawiła.
-Zatem do burmistrza- odparł. O drogę wypytali przypadkowego człeka, zmierzającego ku gospodzie. Zacny dom ze sporym ogrodem w południowo wschodniej części Highmoon otoczony był kilkoma innymi willami oraz wielkim budynkiem gdzie zapewne obradowała rada miejska.
To miejsce przypominało odrobinę Górne Miasto w Suzail, tyle że w zdecydowanie mniejszej formie. Strażników miejskich było tu widać więcej niż w innych rewirach Highmoon.
-To ten dom- wskazał palcem piętrową willę otoczoną płotem. -Chcesz po prostu zapukać?- upewniał się Balthazaar.
- W końcu chce tylko porozmawiać i ostrzec o tym co znaleźliśmy - Venora wzruszyła ramionami i ruszyła do drzwi willi. Zapukała kołatką w nie. Echo poniosło się wewnątrz wysokiego holu, a po chwili drzwi uchyliły się odrobinę i rycerka zauważyła półelfkę w eleganckim stroju.
-Ekhem… Cóż to za niesamowite szczęście, że słudzy cnego Helma pojawili się w progu tego dworku… Mimo tak późnej pory…-
- Jestem lady Venora Oakenfold. Muszę pilnie pomówić z burmistrzem o niepokojącym znalezisku jakie odkryliśmy w lesie - powiedziała stanowczym tonem paladynka.
-Eee…- kobieta nie bardzo wiedziała, co powinna odpowiedzieć i jak się zachować -Lady chyba powinna pójść z tym znaleziskiem do straży. To oni zajmują się pilnowaniem spokoju i porządku. Ewentualnie do leśniczych…-
- Gdybym uznała to za właściwe to bym się już tam udała. To ważna sprawa, proszę mnie zaprowadzić do burmistrza - paladynka nie ustępowała.
-Ja naprawdę nie wiem czy powinnam…- półelfka ewidentnie walczyła z samą sobą. Podejrzewała pewnie, że Venora by nie nalegała, gdyby to nie było ważne. Z drugiej jednak strony w domu panowały surowe zasady, jak na przykład zakaz wpuszczania gości po zmroku.
-Dobrze. Proszę wejść i zaczekać tut…- dopiero teraz w ciemności ujrzała Balthazaara, ale było za późno na odwołania zaproszenia.
-Proszę zaczekać tutaj- wskazała palcem skrawek podłogi w holu, po czym odeszła w kierunku schodów.
Rycerka przekroczyła próg i stanęła w holu, nieco wychodząc poza wskazany skrawek podłogi by i Balthazaar się zmieścił. Venora była przekonana co do swojej decyzji przyjścia tu, więc rozglądając się po ścianach cierpliwie czekała co będzie dalej.
-...To przecież niedopuszczalne! Jak śmiałaś?! Czego nie rozumiesz z regulaminu tego domu?- tubalny, męski głos rozniósł się korytarzem, a po chwili zawtórowały mu kroki na skrzypiących schodach.
Oczom paladynki ukazał się starszy człek z wydętym brzuszyskiem, w aksamitnym szlafroku, z fajką w ustach. Mężczyzna otworzył usta by zrugać gości, ale kiedy dostrzegł Balthazaara od razu pohamował zapędy i ugryzł się w język.
-Kimże jesteście i czemu zakłócacie mój prywatny czas?- spytał szorstkim tonem -Przesiaduję w gabinecie od świtu do późnego południa, a wy postanowiliście sprawić mi wizytę jeszcze nocą? Niech zgadnę!- nie przestawał mówić nakręcając się bardziej i bardziej. -Zobaczyliście drowa w lasach i pewnie chcecie ostrzec mieszkańców! A gdzie najlepiej pójść? Do najważniejszej osoby! Albo nie! Napadły was gobliny! Chcecie zemsty, ale szukacie kogoś kto dofinansuje koszty krucjaty! Co wam trzeba? Zwojów z magią? Czy może naparów?!- splótł ręce na piersi oczekując szybkiej odpowiedzi.
- Jestem lady Venora Oakenfold z zakonu Helma w Suzail - przedstawiła się paladynka. - Przykro mi, że muszę nachodzić pana nocą, w prywatnym domostwie, ale sprawa jest pilna, a pan wydaje się osobą najbardziej bezstronną w tym mieście. Czy możemy przejść gdzieś gdzie możemy na spokojnie porozmawiać?
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |