Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2018, 14:55   #42
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Pochodzi pan z Luny? - Irya zaczęła luźną rozmowę w czasie posiłku.
Morgan przez chwilę nie odpowiadał. Wpatrywał się w tym czasie w swoją rozmówczynię coś rozważając.
- Nie - odezwał się w końcu. - Pochodzę z Marsa. Hope to najlepsze miasto dla studenta prawa. Według mnie o wiele lepsze niż stolica. Wielu zna je tylko z “produkcji” naszych polityków. - termin jakiego użył skojarzył się Iryi z przemysłową masową produkcją. Pod pewnymi względami, w odniesieniu do Capitolskich polityków, nie można mu było nie przyznać racji.
- A co też pana skłoniło do zamieszkania na Lunie? - Irya uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. - Sama jakoś nie wyobrażam sobie opuszczenia rodzimej planety - dodała.
- Kariera panno Corday. Aspirowałem do bycia kimś więcej niż marnym adwokaciną broniącym ulicznego złodzieja, mordercę czy gwałciciela. Nawet jeśli jest się wybitną jednostką to przy tak dużej konkurencji ciężko być zauważonym - Corday intensywnie wpatrywała się w swojego rozmówcę w poszukiwaniu śladu pychy i zadufania w sobie, ale nie znalazła go. Wyglądało to jak stwierdzenie faktu, a nie przechwalanie się.
- A pani całe życie spędziła na Lunie? - mężczyzna nie pozostał dłużny.

Irya skinęła głową.
- Można powiedzieć, że intensywnie pracuję nad swoją karierą i nie bardzo jest czas myśleć o dalekich podróżach. Szczególnie kiedy trzeba sprostać wysokim wymaganiom ojca perfekcjonisty - stwierdziła z przymrużeniem oka. - Poza tym nie przemawiają do mnie podróże międzyplanetarne - dodała z rozbawieniem. - Ale pan może mi powiedzieć gdzie lepiej się żyje.
- Myślę, że są to preferencje indywidualne - zaczął Morgan. - Freedom Lands w sercu których leży Hope produkuje ⅘ żywności Capitolu. Ze względu na to, że potrzeba tam ogromnych zasobów ludzkich do pracy, jest to najbardziej różnorodne skupisko ludzi z całego układu słonecznego. Łatwo się domyśleć, że jest to miejsce gdzie kwitnie Capitolska doktryna tolerancji dla wszystkich. Fascynujące jest to, że nietolerancyjni ludzie są tam wręcz dyskryminowani - prawnik wypowiedział to niemalże z tęsknotą na twarzy.
- Podobnego miejsca nigdzie nie widziałem. Luna niby jest największym wolnym miastem w układzie, ale… - mężczyzna urwał na moment. -…Też ma swoje zalety - dokończył w zupełnie inny sposób niż pierwotnie zamierzał.
- Faktycznie Hope musi być ciekawym miejscem, szczególnie biorąc pod uwagę ten krótki okres czasu jaki mają na planetach między nasłonecznieniem, a nocą - Irya pokręciła głową, mogąc sobie tylko wyobrazić jak uciążliwe to musi być. - Zawsze pan tak chętnie umawia się na spotkania z nieznajomymi? - zapytała, nagle zmieniając temat.

- Nie generalizowałbym tak - odpowiedział prawnik. - Faktycznie na Ziemi i Marsie dzień trwa praktycznie tak samo długo. Natomiast długość dnia na Merkurym nie ma większego znaczenia, gdyż ze względu na bliskość do słońca życie i tak musi toczyć się pod osłoną w cieniu jaskiń. Za to najciekawsza pod tym względem jest Wenus. Większość ludzi zapomina, że ta planeta jako jedyna wiruje w przeciwną stronę, więc doba trwa połowę jej obiegu wokół słońca, czyli 116 ziemskich dni - zakończył swój wywód mężczyzna przy okazji dając do zrozumienia, że jego wiedza nie ogranicza się tylko do prawa. - Tylko jeśli ten ktoś jest na tyle ciekawy - niespodziewanie dodał na koniec wplatając odpowiedź na drugie pytanie.
Corday słuchając jego wypowiedzi delektowała się ostatnim kawałkiem mięsa. Jej uwaga w pełni była skupiona na tym co mówił Morgan, a mina jaka rysowała się na jej twarzy zdradzała zainteresowanie poruszonym tematem. Zdała sobie sprawę, że na Wenus to już zupełna przesada w drugą stronę była z tym nasłonecznieniem. Na ostatnie zdanie to mimowolnie uśmiechnęła się. Pokręciła lekko głową z pewną dozą niedowierzania w to co powiedział.

- Panie Morgan, jak ja mam to teraz rozumieć? - zapytała z rozbawieniem Irya. - Jeszcze sobie pomyślę, że mnie pan podrywa - dodała z mrugnięciem oka.
- Nie sądzę aby należała pani do tych kobiet, które da się poderwać gdy nie mają na to ochoty - odpowiedź była na pozór wymijająca, ale towarzyszył jej uśmiech jednym kącikiem ust.
Irya uśmiechnęła się do niego zadziornie i oparła się łokciami na blacie stołu.
- Słuszne i zarazem oczywiste stwierdzenie - odparła i spojrzała kątem oka na godzinę jaką mieli. - Cóż, późno już. Czas w miłym towarzystwie tak szybko mija, a ja jeszcze tyle pracy mam do zrobienia - teatralnie wręcz westchnęła. - Dziękuję za spotkanie panie Morgan - mówiąc to, skinęła na kelnera by zabrał ich puste talerze i dał rachunek do podpisania.
- Proszę to dopisać do mojego rachunku - zakomunikował prawnik w czasie gdy kelner zbierał naczynia. - Nawet jeśli ma pani ochotę zaoponować to nie ma takiej możliwości - tym razem zwrócił się do Iryi.
- Oczywiście panie Morgan - odpowiedział kelner ze skinieniem głowy i bardzo szybko oddalił się od stolika taktownie nie dając już żadnej możliwości na ewentualną sprzeczkę.
Uśmiech na twarzy panny Corday poszerzył się. Pokręciła głową.
- Nie dość, że szarmancki to jeszcze potrafi postawić na swoim - skomentowała wstając od stołu mrugnęła do mężczyzny okiem. - Dziękuję za towarzystwo. Dawno tak miło nie spędziłam lunchu.

Morgan również wstał. Podchodząc do Corday wziął z wieszaka płaszcz swój oraz Iryi, który zaraz podał jej. Razem wyszli z restauracji.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline