Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2018, 18:30   #462
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Władco Bitew! Niechaj zew walki wypełni moje serce, a rozum stanie na wyżynach sprytu. Niech moi wrogowie błagają o litość w imię Tempusa!- słowa modlitwy Anger były dość proste, ale jakże dostadne. Pierwszy ruszył Dundein. Jego kroki były ciche niczym elfiego strażnika grobowców z Evereski. Brodacz odwrócił się i spojrzał na towarzyszy uśmiechając się dziarsko. Krasnolud nie pochwalał takiej metody, podobnie jak i Gustav, lecz w walce z gigantami trzeba było użyć sprytu i wszystkich możliwości przybliżających do zwycięstwa. Kompani ruszyli energicznie by zdążyć przed upływem czasu działania modlitwy. Mieli przed sobą spory kawał drogi do miejsca gdzie w nocnych ciemnościach odznaczało się ognisko w obozie gigantów. Powoli i ostrożnie zeszli z dość stromego wzniesienia patrząc pod nogi i uważając na kamienie. Nie mogli wzbudzić najmniejszej czujności swych oponentów.
Po chwili wszyscy byli już na w miarę równym terenie i mogli ruszyć prosto w stronę gigantów. Maszerowali energicznym krokiem kilka minut, aż w końcu dotarli do wapiennej skały, która była ostatnim miejscem na drodze dzielącej ich do ogniska, gdzie można było się skryć.
Dundein oparł się plecami o skałę i wychylił głowę. Do celi dzieliło ich jakieś sto kroków, może mniej.
-Mamy już ich na wyciągnięcie ręki- szepnął do towarzyszy zerkających mu przez ramię. -Dobra! Teraz albo nigdy!- wycedził przez zęby. Krasnolud wyszedł zza skały i zrobił krok, kiedy coś zwróciło jego uwagę i nagle spojrzał w prawo. Tuż za nim szła Venora i to ona dostrzegła parę czerwonych jak żarzące się węgle oczu. W półmroku dostrzegli dwie przerośnięte i pokraczne istoty przypominające nieco worgów. Ich szare futro idealnie kamuflowało się w nocnych ciemnościach.
-To Barghesty!- mruknął pod nosem podnosząc młot wyżej do boju. Stwory powoli zbliżały się w kierunku Venory i jej grupy, trzymając się blisko siebie. W paszczach błyszczały białe jak śnieg zębiska, gotowe rozszarpać intruzów.


~ Nie mogło pójść gładko i bez problemów, teraz cały plan na nic ~ Venora skrzywiła się widząc parszywe pyski bestii.
- Nie dajcie się im zajść od tyłu - syknęła paladynka i wyszła naprzeciw wrogim istotom, od których biła aura zła. Nie było innego wyjścia jak czym prędzej je zabić, więc panna Oakenfold dzierżąc miecz w dłoni ruszyła na pierwszego z brzegu barghesta.
Jasne ostrze białej stali przeorało bok bestii, która uskoczyła przed drugim atakiem paladynki, lecz już nie przed trzecim zamachnięciem się, wprawionej w boju ręki Venory. Krew chlusnęła obficie, rosząc ziemię, a barghest warknął złowrogo i rzucił się z zębami na rycerkę. Wgryzł się w jej przedramię, znajdując luki między płytami pancerza i zatopił nieznacznie kły w ręce Venory. Łapą zamachnął się i udało mu się wbić pazury ale tego paladynka prawie nie poczuła. Drugi barghest zniknął, ale zaraz pojawił się za plecami Anger i rzucił się na nią. Zębami pochwycił jej naramiennik, ale nie był w stanie przegryść się przez stal, jednak zgrzytając pazurami po jej napleczniku w końcu natrafił na słaby punkt i lekko podrapał po boku kapłankę Tempusa. Gustav zaraz przyszedł siostrze z odsieczą i zamachnął się młotem na bestię. Trafił oponenta, lecz jego cios nie był silny w obawie, że przypadkiem mogłaby oberwać Anger. Wojownicza kapłanka nie chciała pozostawać dłużna i cięła mieczem w barghesta, ale ten na sekundę przed jej atakiem zniknął.
Exkultystka starała się ile mogła, ale oponent była zbyt zwinna dla niej i niestety wojowniczka chybiała za każdym razem, gdy robiła zamach buzdyganem na bestię, z którą walczyła Venora, co niezmiernie ją irytowało. Dundein natomiast cofnął się i wyrecytował słowa modlitwy do Moradina, by wsparł ich wszystkich swym błogosławieństwem w walce.

Miecz w ręku panny Oakenfold ponownie przerył po cielsku barghesta zostawiając na nim dwie głębokie i mocno krwawiące rany. Bestia ledwo stała i ostatkiem sił uskoczyła przed kolejnym atakiem, niestety dla niej, wprost na krasnoluda, który zrobił zamach od góry, prosto w łeb stworzenia. Młot opadł z głuchym pluśnięciem, miażdżąc czaszkę bestii.
W tym czasie drugi barghest skoczył na Anger akurat gdy ta odwracała się by dostrzec go. Potwór pazurami głęboko przerysował jej szyję, że aż syknęła z bólu, a zaraz poczuła jak gorąco rozlewa się jej pod pancerzem.
Również tym razem Gustav ruszył siostrze z pomocą, lecz teraz już się nie powstrzymywał. Dwa potężne ciosy młotem spadły barghestowi na kark, gruchocząc mu kości. Bestia zawyła z bólu. Zataczając się potwór uskoczył w tył i... zniknął. Jednak tym razem już nie pojawił się.
- Wszyscy cali? - rzuciła Venora, rozglądając się po swoich towarzyszach. Zamachnęła mieczem, strząsając z jego ostrza posokę barghesta. Jej spojrzenie spoczęło na Anger i natychmiast do niej podeszła. Położyła dłoń na jej szyi i swoją paladyńską mocą uleczyła jej ranę. - Musimy natychmiast ruszać na olbrzymy. Dundeinie, przywołaj potwora zwojem, zawsze to dodatkowe zajęcie dla wroga - ponagliła wszystkich, kiedy rany kapłanki się zasklepiły. Paladynka ruszyła przodem, prosto w kierunku ogniska.

Krasnolud odpowiedział skinieniem głowy i wydobył zza pazuchy zwój z zapisanymi frazami modlitwy. Brodacz stanął blisko Venory i upewniwszy się, że nadal jest pod działaniem zaklęcia uciszenia wyrecytował treść zwoju. Litery zalśniły bladym blaskiem, a po sekundzie wyparowały z powierzchni pomarszczonego pergaminu.
-Jestem gotów do działania…- głos przywołanej istoty brzmiał niczym symfonia niebiańskich trąb. Krzepki mężczyzna o psiej głowie, trzymał dwuręczny miecz oparty na barku. Venora już kiedyś walczyła u boku Archona Ogara i wspominała ten duet całkiem dobrze. Niebianin spojrzał pannie Oakenfold głęboko w oczy.
-Czuję smród gigantów... - burknął pod nosem jakby sam do siebie i skierował powoli spojrzenie w stronę ogniska dwójki wielkoludów.
Kiedy służka Helma ruszyła w stronę ogniska, przywołany niebianin nie odstępował jej na krok zerkając przez ramię na idącą kilka kroków z tyłu Agness.
-Wiesz z kim w ogóle spółkujesz?- spytał cichym tonem by nie zwracać na siebie uwagi exkultystki.
Venora spojrzała kątem oka na niebianina.
- Wiem - odparła krótko i tonem który dawał jasny przekaz, że rycerka nie życzy sobie by dalej ciągnął ten temat. - Skup się na zadaniu, którym jest pozbycie się gigantów - syknęła paladynka. Panna Oakenfold do ostatniej chwili czekała zanim natchnęła klingę boską energią, bo obawiała się, że rozbłysk nawet tego bladego światła mógł zwrócić całą uwagę na nią.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline