-
Władco Bitew! Niechaj zew walki wypełni moje serce, a rozum stanie na wyżynach sprytu. Niech moi wrogowie błagają o litość w imię Tempusa!- słowa modlitwy Anger były dość proste, ale jakże dostadne. Pierwszy ruszył Dundein. Jego kroki były ciche niczym elfiego strażnika grobowców z Evereski. Brodacz odwrócił się i spojrzał na towarzyszy uśmiechając się dziarsko. Krasnolud nie pochwalał takiej metody, podobnie jak i Gustav, lecz w walce z gigantami trzeba było użyć sprytu i wszystkich możliwości przybliżających do zwycięstwa. Kompani ruszyli energicznie by zdążyć przed upływem czasu działania modlitwy. Mieli przed sobą spory kawał drogi do miejsca gdzie w nocnych ciemnościach odznaczało się ognisko w obozie gigantów. Powoli i ostrożnie zeszli z dość stromego wzniesienia patrząc pod nogi i uważając na kamienie. Nie mogli wzbudzić najmniejszej czujności swych oponentów.
Po chwili wszyscy byli już na w miarę równym terenie i mogli ruszyć prosto w stronę gigantów. Maszerowali energicznym krokiem kilka minut, aż w końcu dotarli do wapiennej skały, która była ostatnim miejscem na drodze dzielącej ich do ogniska, gdzie można było się skryć.
Dundein oparł się plecami o skałę i wychylił głowę. Do celi dzieliło ich jakieś sto kroków, może mniej.
-
Mamy już ich na wyciągnięcie ręki- szepnął do towarzyszy zerkających mu przez ramię. -
Dobra! Teraz albo nigdy!- wycedził przez zęby. Krasnolud wyszedł zza skały i zrobił krok, kiedy coś zwróciło jego uwagę i nagle spojrzał w prawo. Tuż za nim szła Venora i to ona dostrzegła parę czerwonych jak żarzące się węgle oczu. W półmroku dostrzegli dwie przerośnięte i pokraczne istoty przypominające nieco worgów. Ich szare futro idealnie kamuflowało się w nocnych ciemnościach.
-
To Barghesty!- mruknął pod nosem podnosząc młot wyżej do boju. Stwory powoli zbliżały się w kierunku Venory i jej grupy, trzymając się blisko siebie. W paszczach błyszczały białe jak śnieg zębiska, gotowe rozszarpać intruzów.
~
Nie mogło pójść gładko i bez problemów, teraz cały plan na nic ~ Venora skrzywiła się widząc parszywe pyski bestii.
-
Nie dajcie się im zajść od tyłu - syknęła paladynka i wyszła naprzeciw wrogim istotom, od których biła aura zła. Nie było innego wyjścia jak czym prędzej je zabić, więc panna Oakenfold dzierżąc miecz w dłoni ruszyła na pierwszego z brzegu barghesta.
Jasne ostrze białej stali przeorało bok bestii, która uskoczyła przed drugim atakiem paladynki, lecz już nie przed trzecim zamachnięciem się, wprawionej w boju ręki Venory. Krew chlusnęła obficie, rosząc ziemię, a barghest warknął złowrogo i rzucił się z zębami na rycerkę. Wgryzł się w jej przedramię, znajdując luki między płytami pancerza i zatopił nieznacznie kły w ręce Venory. Łapą zamachnął się i udało mu się wbić pazury ale tego paladynka prawie nie poczuła. Drugi barghest zniknął, ale zaraz pojawił się za plecami Anger i rzucił się na nią. Zębami pochwycił jej naramiennik, ale nie był w stanie przegryść się przez stal, jednak zgrzytając pazurami po jej napleczniku w końcu natrafił na słaby punkt i lekko podrapał po boku kapłankę Tempusa. Gustav zaraz przyszedł siostrze z odsieczą i zamachnął się młotem na bestię. Trafił oponenta, lecz jego cios nie był silny w obawie, że przypadkiem mogłaby oberwać Anger. Wojownicza kapłanka nie chciała pozostawać dłużna i cięła mieczem w barghesta, ale ten na sekundę przed jej atakiem zniknął.
Exkultystka starała się ile mogła, ale oponent była zbyt zwinna dla niej i niestety wojowniczka chybiała za każdym razem, gdy robiła zamach buzdyganem na bestię, z którą walczyła Venora, co niezmiernie ją irytowało. Dundein natomiast cofnął się i wyrecytował słowa modlitwy do Moradina, by wsparł ich wszystkich swym błogosławieństwem w walce.
Miecz w ręku panny Oakenfold ponownie przerył po cielsku barghesta zostawiając na nim dwie głębokie i mocno krwawiące rany. Bestia ledwo stała i ostatkiem sił uskoczyła przed kolejnym atakiem, niestety dla niej, wprost na krasnoluda, który zrobił zamach od góry, prosto w łeb stworzenia. Młot opadł z głuchym pluśnięciem, miażdżąc czaszkę bestii.
W tym czasie drugi barghest skoczył na Anger akurat gdy ta odwracała się by dostrzec go. Potwór pazurami głęboko przerysował jej szyję, że aż syknęła z bólu, a zaraz poczuła jak gorąco rozlewa się jej pod pancerzem.
Również tym razem Gustav ruszył siostrze z pomocą, lecz teraz już się nie powstrzymywał. Dwa potężne ciosy młotem spadły barghestowi na kark, gruchocząc mu kości. Bestia zawyła z bólu. Zataczając się potwór uskoczył w tył i... zniknął. Jednak tym razem już nie pojawił się.
-
Wszyscy cali? - rzuciła Venora, rozglądając się po swoich towarzyszach. Zamachnęła mieczem, strząsając z jego ostrza posokę barghesta. Jej spojrzenie spoczęło na Anger i natychmiast do niej podeszła. Położyła dłoń na jej szyi i swoją paladyńską mocą uleczyła jej ranę. -
Musimy natychmiast ruszać na olbrzymy. Dundeinie, przywołaj potwora zwojem, zawsze to dodatkowe zajęcie dla wroga - ponagliła wszystkich, kiedy rany kapłanki się zasklepiły. Paladynka ruszyła przodem, prosto w kierunku ogniska.
Krasnolud odpowiedział skinieniem głowy i wydobył zza pazuchy zwój z zapisanymi frazami modlitwy. Brodacz stanął blisko Venory i upewniwszy się, że nadal jest pod działaniem zaklęcia uciszenia wyrecytował treść zwoju. Litery zalśniły bladym blaskiem, a po sekundzie wyparowały z powierzchni pomarszczonego pergaminu.
-
Jestem gotów do działania…- głos przywołanej istoty brzmiał niczym symfonia niebiańskich trąb. Krzepki mężczyzna o psiej głowie, trzymał dwuręczny miecz oparty na barku. Venora już kiedyś walczyła u boku Archona Ogara i wspominała ten duet całkiem dobrze. Niebianin spojrzał pannie Oakenfold głęboko w oczy.
-
Czuję smród gigantów... - burknął pod nosem jakby sam do siebie i skierował powoli spojrzenie w stronę ogniska dwójki wielkoludów.
Kiedy służka Helma ruszyła w stronę ogniska, przywołany niebianin nie odstępował jej na krok zerkając przez ramię na idącą kilka kroków z tyłu Agness.
-
Wiesz z kim w ogóle spółkujesz?- spytał cichym tonem by nie zwracać na siebie uwagi exkultystki.
Venora spojrzała kątem oka na niebianina.
-
Wiem - odparła krótko i tonem który dawał jasny przekaz, że rycerka nie życzy sobie by dalej ciągnął ten temat. -
Skup się na zadaniu, którym jest pozbycie się gigantów - syknęła paladynka. Panna Oakenfold do ostatniej chwili czekała zanim natchnęła klingę boską energią, bo obawiała się, że rozbłysk nawet tego bladego światła mógł zwrócić całą uwagę na nią.