Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2018, 10:26   #466
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Udam, że tego nie słyszałam- odparła Agner, uśmiechając się przy tym zawadiacko.
-Moja siostrzyczka!- Gustav klepnął kobietę w ramię i skinął głową Venorze.
-Ruszajmy zatem!- dodał na koniec.
- Dundeinie, daj po zwoju przywołania dla Agnes i Anger. W jednej chwili wszyscy troje przywołacie pomocników - zarządziła rycerka.
Krasnolud prędko wykonał polecenie rycerki bezgranicznie ufając jej decyzjom. Dundein miał w boju z gigantami największe doświadczenie, spośród całej grupy. Na jego twarzy rysował się wyraźny zarys radości.
-Ruszajmy! Pójdę przodem.- Moradinita bez chwili zwłoki opuścił schronienie zza skały i ruszył naprzeciw mgle. Venora przypomniała sobie, jak ostatnim razem też musiała wspinać się kilka razy na szczyt góry, gdzie spotkała gigantów. Teraz jednak wiedziała, że nie obejdzie się bez walki.
-Na Północy jest tak, że jeśli zabijesz giganta i okażesz jego głowę lordowi zarządcy, lub komukolwiek z wyższym stanowiskiem, to dostajesz nagrodę. Obojętnie czy Silverymoon, Mithrilowa Hala czy jakieś ludzkie osiedle. Tam się płaci za poświęcenie- mówił po drodze krasnolud.

-Może zwrócimy się do kogoś w Suzail?- zadumał się Gustav.
Venora nagle poczuła jak traci równowagę. Na szczęście udało jej się postawić krok i ustać na nogach. Rycerka spojrzała pod nogi i dostrzegła ogromną kałużę wymiocin. Wtedy dotarło do niej, że po pierwsze są blisko obozu gigantów, a po drugie trucizna chyba zaczęła działać.
- Ej patrzcie! - Venora wskazała ręką rzygi, w które wdepnęła. - Agness to co zrobiłaś chyba zadziałało. Co ta trucizna tak w ogóle miała zrobić? - dopytała.
-Już mówiłam, że nie wiem jak podziała na giganty. Nigdy takich nie trułam- wzruszyła ramionami, zerkając kątem oka na Venorę. -Pewnie ich tylko osłabi, może ci słabsi stracą przytomność- zastanawiała się.
- To i tak będzie dobrze. Przynajmniej zrównaliśmy sobie szanse... - dodała paladynka, choć skrzywiła się sama na to usilne szukanie wytłumaczeń dla tej parszywej metody jaką było trucie przeciwnika. - Pomówimy później o nagrodach, teraz zagęszczamy ruchy. I nie ma co czekać, wyciągajcie zwoje, bo lepiej dmuchać na zimne, a ja obiecałam Regentce, że będę na jej krucjacie - postanowiła Venora, która była bardzo zdeterminowana by nie zawieść Alusair.

Trójka kapłanów odczytała w tej samej chwili zawartość swojego zwoju, a po kilku sekundach z białej jak mleko mgły wyłoniły się trzy sylwetki muskularnych mężczyzn o głowach wielkich dogów. Jeden dzierżył wielki młot, pozostała dwójka zaś trzymała przygotowane do walki dwuręczne miecze. Jeden z przyzwanych niebian spojrzał na Agness i wciągnął powietrze nosem.
-Znam ten smród…- warknął spoglądając z pogardą na exkultystkę.
-Nie ona jest powodem waszego przybycia!- odezwał się Dundein. -Nieopodal stąd znajduje się obóz gigantów. Pomożecie nam ich zabić- rozkazał.
-To, że mnie przywołałeś nie równa się z tym, że możesz mi rozkazywać krasnoludzie- odparł chłodno ten sam Ogar, nie odrywając wzroku od Agness. Wojowniczka nie była jednak strachliwym duchem i nie odpuszczała spoglądania w oczy niebianina ani na sekundę.
- Starczy tego - Venora ostrym tonem wtrąciła się w te słowne przepychanki i stanęła między Agness, a niebianinem, spoglądając na tego drugiego. - Przyrzekła mi lojalność, czym odsunęła się od swego boga. A teraz zajmijmy się tym po co was wezwaliśmy. Musimy pozbyć się z waszą pomocą tych gigantów by na szlaku już nikt z ich ręki nie zginął - paladynka mówiąc to uniosła rękę, wskazując kierunek obozu wroga.

Archon niespodziewanie obwąchał twarz Venory, spoglądając jej głęboko w oczy.
-Nie okłamujesz mnie. Zatem, ruszajmy- warknął anioł z psim łbem. Atmosfera nieco się rozluźniła a trójka niebian pobiegła przodem, biorąc na siebie impet pierwszego uderzenia. Mgła nagle zniknęła, jakby Venora i jej towarzysze pokonali niewidzialną granicę. Ogromny okrąg, którego nie sięgała mgła, obejmował obóz gigantów na szczycie góry oraz lodową budowlę na szczycie sąsiedniej. Venora ujrzała piękne, gwieździste niebo, oraz każdego z towarzyszy tak szczegółowo, jak za dnia. Światło Selune w zupełności wystarczało by oświetlić całe obozowisko gigantów.
Było ich siedmioro. Pięcioro z nich leżało na ziemi, wokół wielkiego paleniska, ciężko dysząc. Jeden - z całą pewnością lodowy - stał wytrwale na posterunku uważnie się rozglądając, z ogromnym mieczem przygotowanym na bój. Ostatnim był gruby olbrzym o głupim wyrazie gęby, z maczugą w ręku. Ten drugi był prawdopodobnie gigantem mgielnym i to właśnie on stał bliżej grupki.

Kiedy Venora zorientowała się w sytuacji, przyzwani niebianie już doskakiwali do giganta mgielnego bezlitośnie raniąc jego nie chronione nogi.
-Bierzcie tego drugiego!- krzyknął jeden z Ogarów, kiedy wielkolud właśnie odwracał głowę w ich kierunku. Stwór warknął, uniósł ostrze miecza i ruszył grupie na przeciw.
Venora spojrzała na Anger, robiąc ręką gest by wyciągnęła w jej kierunku swój miecz. Rycerka zaczęła recytować słowa modlitwy i na koniec dotknęła dłonią ostrze miecza kapłanki, czyniąc je bronią zguby. Na swój miecz nie rzuciła zaklęcia bo było już za późno, ruszyła na przeciwnika, a jej broń zabłyszczała od mocy karcącej zło.
Kompani ruszyli równym krokiem w kierunku giganta, kiedy Dundein prosił o łaskę Moradina, a jego błogosławieństwo spłynęło na rycerkę.
Gigant wziął ogromny zamach i natarł bez zastanowienia na stojącą najbliżej Agness. Masywny miecz wielkoluda uderzył z potworną siłą w czarną rycerkę odbierając jej dech w piersi. Tylko magia zaklęta w zbroi zdołała zatrzymać giganci miecz. Potwór jednak nie zrezygnował i poprawił od boku, trafiając bez problemu oszołomioną kobietę.
-Zjem wasze ścierwo na kolację!- warknął.

Panna Oakenfold nie przejęła się groźbami. Nie jeden co wykrzykiwał przed nią podobne frazesy stracił z jej ręki życie.
-Ilithidom nie posmakowałam to co najwyżej się udławisz! - odkrzyknęła gigantowi paladynka, a ostrze jej miecza poprowadzone zamaszystym ruchem zaorało skórę oponenta i zaraz poprawiła drugim cięciem. Olbrzym zawył z bólu, a jego jęk poniósł się po całej okolicy. Rycerka okazała się być groźniejszym przeciwnikiem niż zakładał i ledwo udało mu się uskoczyć przed kolejnym ciosem, który w niego wymierzyła.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline