-
Black, jak się cykasz to mów wprost - blondynka mrugnęła do kobiety, nie tracąc uśmiechu. -
To są zwykłe wsioki co raptem śrutówke mają, z resztą... Na razie debatujemy sobie, ale jak dla mnie to możesz sobie patrzeć na nasze poczynania z bezpiecznej odległości - wzruszyła ramionami. -
Chodźmy, trzeba zobaczyć jak to wygląda ***
Lokalizacja w jakiej znajdowało się domostwo Winslowów, odosobnione i otoczone lasem, nie sprawiło problemu do podejścia bliżej i zobaczenia z bliska terenu, na którym wedle ich przypuszczeń znajdowała się porwana dziewczynka. Po chwili byli się na miejscu i mogli dokładnie przyjrzeć "gospodarstwu".
Na skraju lasu znajdował się przedwojenny parterowy budynek z podpiwniczeniem. Tuż obok domu stał rdzewiejący kamper.
Starym RV przylegał do ściany budynku, dostawiony jako dodatkowy pokój.
Z drugiej strony budynku znajdował się garaż. Tam najprawdopodobniej trzymane musiały być konie pinto, których próżno było szukać wzrokiem na terenie posiadłości Winslowów.
Budynek był w opłakanym stanie: z dachu, który miejscami ewidentnie osiadał, odstawały kawałki folii przybite do papy, siding był wypłowiały od słońca miejscami odchodzący i cały w barwie żużlu wymieszanego z piaskiem. Teren ogrodzony był ocynkowaną
siatką o sporych oczkach. Po podwórzu biegało kilkadziesiąt kurczaków, których obecność przyczyniła się do degradacji otoczenia i nawet jedno źdźbło trawy nie uchowało się w ich zasięgu. Był jeszcze duży kurnik. Nie dostrzegli nigdzie właścicieli tego dobytku.
-
Psów nie widać, ale z kurakami to też nie ma szans podejść niepostrzeżenie. Tylko nocą jak już je zamkną w kurniku - mruknęła Alice do towarzyszy. -
Dave, to jak ten twój pomysł szedł? Miałabym strzelać do paczki po papierosach? Chyba dałabym radę - stwierdziła. -
Tyle, że jak ich wystraszymy to uciekną jak świniaki i jeszcze zabarykadują w tej rozpadającej się chatce. Chuj wtedy bombki strzelił... - Halsey myślała na głos.