Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2018, 11:28   #504
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-No i ja! Najbardziej czarujący mag Cormyru!- pokłonił się teatralnie przed Venorą.
-Skoro zatem jesteś wybrańcem Helma… Powinienem się do ciebie jakoś specjalnie zwracać?- spytał Arlo.
Wygłupy maga szczerze rozbawiły paladynkę.
- Nie mam pojęcia, ale przy nieformalnych spotkaniach możesz mi mówić po prostu "Ven" - zaproponowała uśmiechając się ciepło. Chwyciła w dłoń miecz i powoli wstała z krzesła. - Będę się zbierać, dziękuję za wino - dodała sięgając po płaszcz.
-Bądźcie gotowi. Jutro, o zmroku zjawię się w Smoczym Jaju i ruszymy w drogę.- rzekł, po czym złapał dłoń Venory i pocałował szarmancko.
-Spokojnej nocy Ven.- dodał.
Panna Oakenfold zarumieniła się na ten gest, co na jej bladym licu było dobrze widoczne.
- Do zobaczenia... - wydusiła z siebie zakłopotana. -Dobrej nocy - dodała i odwróciła się na pięcie. Wyszła z pokoju Arla i rzuciła krótkie spojrzenie na drzwi do izby Bestekesa. Idąc przez korytarz przymocowała do pasa pochwę z mieczem, a schodząc po schodach narzuciła na plecy płaszcz. Pożegnała lekkim skinieniem głowy mijanych strażników i opuściła budynek.

Nawet nie owijała się zbyt szczelnie płaszczem, bo spacer w zimnie pozwolił jej ochłonąć i ignorować myśli jakie zaczęły jej się kłębić w głowie. Mijając po drodze zamknięte stragany przeszło jej przez myśl, że może znajdzie się jakiś rzemieślnik, który zrobi pochwę na jej lodowy miecz. Prostą drogą wróciła do karczmy.
Zabawa tam trwała w najlepsze. Agness przez czas nieobecności Venory, zdążyła się spoić niemal na równi z Gustavem. Brodaty mąż śpiewał pieśni o wielkiej bitwie krasnoludów z elfami, przy czym lokalny bard wspomagał go grą na akordeonie. Dundein wesoło wybijał rytm pustym kuflem o blat stołu, a cała rzesza gości zdawała się bawić równie dobrze co kompani Venory, którzy nawet nie zauważyli jej przyjścia.
-Więc bij elfa w pysk!- Gustav krzyknął kończąc przyśpiewkę, a Dundein aż wstał z ławy i bił brawo.
-Venora!- Anger jako pierwsza dostrzegła rycerkę w biesiadnej izbie. -Chodź, siadaj!- zachęciła ją.

Paladynka, która już chciała się przekraść chyłkiem, wywołana zatrzymała się w półkroku. Wahała się, ale uznała, że skoro wyruszyć mają dopiero wieczorem to nie musi się powściągać od picia. Uśmiechnęła się i skierowała kroki do biesiadujących.
- Co mnie ciekawego ominęło? - zapytała rycerka zasiadając na ławie. Natychmiast pojawił się przed nią kufel z piwem.
-Venora! Wróciłaś! - Agness rzuciła się na rycerkę i uwiesiła jej na szyi. Gdy nie szybka reakcja Anger to razem by spadły z ławy. Kapłanka przytrzymała je obie i pomogła Venorze odkleić od niej Agness, od której mocno było czuć woń alkoholu.
Pojawienie się paladynki od razu natchnęło krasnoluda. Zaniechał swych przyśpiewek i gawiedź zaczął zabawiać opowieściami wspólnych walk jakie stoczył ramię w ramię z Venorą. Padło na walkę z wampirami. Niestety wraz z tym jak rozwijała się akcja, panna Oakenfold coraz większe miała wrażenie, że zupełnie inaczej to pamiętała. Kilka razy próbowała sprostować słowa Dundeina, ale sami słuchacze ją uciszali, by przeszkadzała mu w mówieniu. A Venora musiała przyznać, że brodacz minął się z powołaniem i powinien był zostać bardem. Liczebność sił wampirów rosła wraz z opowieścią, tak samo jak ich męstwo i odwaga bohaterów. Rycerka popijając piwo kręciła głową z rozbawieniem przyglądając się temu. Całemu zjawisku przyglądał się nawet lokalny trubadur, który został delikatnie wyparty przez Dundeina z pierwszego planu. Kapłan Moradina bardzo szczegółowo opowiadał sceny walk, zupełnie jakby tam był. Opowieść krasnoluda dobiegła końca a goście skupili się na swoich, własnych stolikach.

~***~

Tym razem Venora nie wypiła wiele. Tylko tyle by przyjemne szumienie w głowie, zagłuszyło zamartwianie się nad tym co miał przynieść im kolejny dzień. Dopiero późną nocą zaczęła zaganiać kompanów do spania. Agness z Gustavem zalali się tak bardzo, że potrzebowali pomocy by dotrzeć do pokoi. Dundein złorzeczył, że noc jeszcze młoda, ale gdy już zaprowadził kapłana Tempusa do pokoju to nie chciało mu się samemu wracać to pustej już sali biesiadnej.
Ex kapłanka zasnęła natychmiast gdy tylko padła na łóżko.
- Tyle mi gada o mężczyznach, że spodziewałam się, że zastanę ją tu z jakimś - skomentowała Venora, podpierając ręce na biodrach.
- Ano puszczała oczko do takiego jednego, ale tamten padł pod stół raptem po pół butelki gorzałki - wzruszyła ramionami Anger śmiejąc się.
- Nawet nie wiem czy się cieszyć czy współczuć - pokręciła głową paladynka.
- Nie złość się na nią, widać, że zależy jej na tobie - mrugnęła do niej Anger i poklepała ją po ramieniu.

Rycerka tylko westchnęła i usiadła na łóżku obok. Spojrzała pod nie, na leżący tam lodowy miecz, a po upewnieniu się, że nie zniknął, zaczęła się przebierać do spania.
- Wyśpijcie się. Ja tylko rano wstanę przejść się po kramach i straganach. A nóż coś przydatnego mi wpadnie w oko - powiedziała Venora i ziewnęła przeciągle.
- Przed południem to my się na pewno z pokoi nie wytoczymy - stwierdziła z rozbawieniem Anger, przeciągając się z przyjemnością w czystej pościeli.
- Przynajmniej nie będzie trzeba was szukać po całym mieście - skomentowała z rozbawieniem panna Oakenfold. Paladynka w końcu położyła się i okryła kołdrą. Po wielu dniach spania w śpiworze na ziemi, normalne łóżko było wielkim luksusem. Pomimo tych wygód, Venora miała problem z zaśnięciem, bo spokoju nie dawała jej ciągle wizja Besteksa.

22 dzień opadania liści. Królewski las. Miasto Espar

Świt nie był zbyt urodziwy. Słońce skryte za szarymi chmurami zwiastowały zimny i mokry dzień. Venora spojrzała na smacznie śpiących kompanów, pokręciła głową i udała się na dół. Nie czekało na nią śniadanie, a w kuchni nie było śladu ducha, który mógłby się tym zająć. Panna Oakenfold opuściła gospodę i od razu na twarzy poczuła mroźny wiatr z północy. Błoto zalegające między domami było twarde i szło się po nim zdecydowanie łatwiej. Pierwsze oznaki życia docierały z niewielkiego placu pod wschodnią częścią palisady, gdzie strażnicy trenowali walkę z drewnianymi manekinami. Po mieście kręciło się wielu żołnierzy z królewskiej armii, a nie jeden wyglądał jakby dopiero opuścił gospodę. Venora patrzyła na to z przymrużeniem oka, bo rozumiała, że najbliższe tygodnie spędzą z dala od biesiad i dobrego piwa.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline