Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2018, 23:26   #532
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Widzisz jaka ty głupia jesteś? To była najłatwiejsza z moich sztuczek, a i tak zadziałała…- wyjaśniła. Venora słyszała kroki biegnących zbrojnych, ale na posiłki musiała poczekać jeszcze kilka chwil. Rycerka zagryzając mocno zęby, przyklęknęła i wyrwała bełt ze swojej nogi pozwalając by krew swobodnie wypływała z rany. Było to jedyne co na tą chwilę mogła zrobić by osłabić jakkolwiek działanie trucizny. Nie łudziła się, że miała szansę sięgnąć zabójczynię i niezmiernie ją to irytowało, bo z tym przeciwnikiem czuła się bezradna jak przy spotkaniu z łupieżcami umysłów.
~ Helmie, nie poradzę sobie z tym sama... ~ Venora starała się uspokoić serce by kupić sobie czas nim ją przydusi działanie trucizny. Podpierając się na mieczu wyprostowała się i spróbowała zaatakować półelfkę choćby po to by zająć ją na ten czas jaki jeszcze mogła sama stać.
Na twarzy półelfki zakwitł triumfalny uśmieszek. Kobieta w swojej ignorancji posunęła się tak daleko, że nawet podeszła nieco bliżej, tak że Venora mogła jej się przyjrzeć. Na smukłym ciele, o bladej skórze znajdowało się wiele blizn większych i mniejszych. Zbliżając się w stronę paladynki przyglądała się ostrzu bliźniaczego miecza.
W końcu przybyła odsiecz. Kilkunastu zbrojnych pojawiło się za plecami Venory i kilku kolejnych po drugiej stronie dziedzińca, tuż za plecami trucicielki. Półelfka uniosła jedynie brew nie przestając szydzić ze swych potencjalnych ofiar.

-No więc? Przybyliście tutaj postać i popatrzeć? Zatańczmy!- odezwała się do zbrojnych, którzy nie tyle wahali się, co na coś zwyczajnie czekali. Niespodziewanie coś spadło pod nogi morderczyni i eksplodowało z niebywałym hukiem, wzbijając w powietrze tumany kurzu. Dopiero teraz Venora zrozumiała, że zbrojni nie podchodzili czekając na zaklęcie Arla. Po chwili dym zniknął rozwiany przez wiatr, a Venora i stojący tuż obok niej mężczyźni dostrzegli poparzoną, ale wciąż żywą półelfkę. Kobieta starła dłonią sadzę ze skroni i spojrzała gniewnie w kierunku Arla. Tancerka cieni skoczyła w bok, pod ścianę, w półmrok i w sekundę zniknęła z oczu wszystkim. Venora już wiedziała, co się wydarzy. Morderczyni w poszukiwaniu zemsty w jakiś sposób teleportowała się do Arla. Venora nie myliła się, a na korytarzu, którym tędy dotarła zapanował gwar.
Panna Oakenfold wysłała tam zbrojnych samej kierując ociężałe kroki w kierunku schodów. Gdy dotarła na miejsce ujrzała ciało trucicielki na kamiennej posadzce oraz czarodzieja pochylającego się nad zakrwawionymi zwłokami. Tuż obok siedziała Segrid, oparta plecami o balustradę.
-Tyle się nagadała o sprycie, a wystarczyło zagrać jej na ambicji tak jak ona zagrała tobie.- oznajmiła krasnoludka chłodnym tonem. -Za ratowanie waszych tyłków powinnam zażyczyć sobie podwyżki…- wstała kręcąc głową na boki.

Venora poczuła olbrzymią ulgę na widok martwej trucicielki. Odetchnęła z ulgą, ale wraz z adrenaliną zaczęły ją opuszczać też siły. Nogi aż się pod nią ugięły i musiała oprzeć się o ścianę by nie upaść. Powoli osunęła się na posadzkę, na której usiadła, opierając się bokiem o ścianę.
- Mnie też czymś otruła... - paladynka wydusiła z siebie z trudem i upuściła trzymany przez siebie bełt, którym wcześniej oberwała.
Na szczęście z pomocą przybył spóźniony Dundein, ciężko dysząc długim biegiem przez chłodne korytarze twierdzy.
-Cholera, ominęła mnie zabawa?!- krzyknął krasnolud. Brodaty kapłan Moradina od razu zbliżył się do rannej rycerki przyglądając się siniejącej ranie po pocisku. Venora czuła jak język w ustach jej puchnie i miała świadomość jak bardzo utrudniłoby to jej walkę z przeciwniczką.
-Spokojnie. Mam antidotum.- rzekł brodacz wręczając paladynce niewielką fiolkę z błękitną cieczą, którą ta natychmiast wlała sobie do ust, w obawie, że jeszcze chwila, a nie będzie w stanie jej przełknąć. -Za parę chwil powinnaś poczuć ulgę.- wyjaśnił.
Obok panny Oakenfold od razu zjawił się Arlo, łapiąc ją za policzki i unosząc delikatnie głowę w górę by spojrzeć jej w oczy.
-Jednak nie jesteś nieśmiertelna…- skomentował w impulsie emocji, po czym przytulił ją do swej piersi.
-To co za kurwa?- Segrid trąciła trupa półelfki butem, przyglądając się uważnie zwłokom.
-Ładne mieczyki. Pewnie swoją cenę mają…- skomentowała. W tym czasie Dundein przeszukiwał ciało.
-Miała przy sobie skórzany mieszek z diamentami i to…- uniósł prosty naszyjnik, na który wplecione były wilcze zęby oraz pióro sowy.

Rycerka w tym momencie była głównie pochłonięta by nie udusić się i po ostrożnym przełknięciu całej zawartości antidotum, wtulona w czarodzieja czekała aż mikstura zacznie działać. Ulga przyszła po chwili umożliwiając Venorze coraz bardziej swobodne oddychanie. Dopiero gdy nastała znaczna poprawa panna Oakenfold spojrzała na to co znalazła Segrid.
- Co to jest? - zapytała ją z trudem.
-My chyba wiemy co to…- odezwał się jeden ze zbrojnych, stojących za Venorą.
-Mówże!- ponaglił go Arlo.
-To chyba własność klanu Ducha Sowy. To społeczność barbarzyńców zamieszkujących te górskie tereny.- wyjaśnił prędko mężczyzna.
-Kiedyś z nimi handlowaliśmy, ale lord zakazał wymian towarów…- wtrącił drugi osobnik.
-Rozmówimy się jutro z waszym lordem. Powinnaś odpocząć. Już nam nic nie zagraża.- Arlo pogłaskał Venorę po głowie z czułością.
Rycerka nawet nie miała siły zastanawiać się co ta informacja o barbarzyńcach oznaczała. W tej chwili było jej tak dobrze, gdy czarodziej tulił ją do siebie. Oparła głowę na jego piersi i ciężko westchnęła. Miał rację, teraz już tylko nadawali się by wrócić do komnat i odpocząć. Całe to wydarzenie było nagłe i niesamowicie wycieńczające.
- Pomożesz mi wstać? - szepnęła do Arla, bo mięśnie nadal ją bolały.

-Sprzątać trupa!- rozkazał jeden ze zbrojnych, a zanim strażnicy podnieśli ciało, Dundein wyciągnął zza pasa kobiety jeszcze dwie fiolki z czarną substancją.
Venora czuła się coraz lepiej, choć zmęczenie dawało o sobie znać. Jakiś czas później grupa dotarła do części zamku, gdzie znajdowały się ich kwatery.
-Segrid spisała się świetnie.- Arlo opowiadał po drodze Venorze szczegóły ich zwycięstwa.
-Chyba ty. To ty posłużyłeś za przynętę.- krasnoludka zarechotała pod nosem.
-Dziwka myślała, że jest tam tylko Arlo, a ja najzwyczajniej w świecie ukryłam się za balustradą, w cieniu. Rozumiesz? Pokonałam ją jej własną bronią.- pokręciła głową. -Lord to uczciwy chłop. Jestem przekonana, że jutro nam wynagrodzi tę brawurową akcję.- puściła Venorze oczko i zniknęła za drzwiami swojej komnaty.
-Zostań przy niej jeszcze jakiś czas. Obmyj ranę. A jeśli coś się będzie działo, to zawołaj mnie.- polecił Dundein czarodziejowi i również udał się do swej komnaty.
- Czuję się jak trup... - jęknęła Venora, gdy mag poprowadził ją do jej komnaty i ostrożnie posadził na łóżku. Czarnowłosa położyła się czując jak całkiem siły ją opuściły. - Ta pieprzona zabójczyni trafiła mnie zatrutym bełtem, gdy zajęta byłam niszczeniem przyzwanego przez nią cienia - zaczęła tłumaczyć się Arlowi, jak w ogóle doszło do tego, że była w tak złym stanie. Położyła dłoń na swoim zakrwawionym udzie i syknęła z bólu. Krew zdążyła zalać jej całą nogawkę spodni. Panna Oakenfold odruchowo już użyła na sobie swej objawionej mocy. Przyłożyła drugą dłoń i w miejscu gdzie położyła je na swoim udzie, pojawiło się blade jasne światło, oznaczające, że działa lecznicza energia.

Rana na oczach czarodzieja zasklepiła się, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu nie licząc nasiąkniętego krwią ubrania.
- Uhhh... Od razu lepiej - westchnęła z ulgą i ułożyła się wygodnie na boku, wbijając spojrzenie w siedzącego na brzegu jej łóżka Arla. - Jesteś cały? Nie zraniła ciebie? - zapytała z troską i wyciągnęła do niego rękę, chwytając go za dłoń.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline