-
Więc nie wiemy z jakiego powodu ten ork się tam znalazł? - ciągnęła dalej panna Oakenfold. W Cormyrze każde dziecko wiedziało, że ork jest zawsze zły, a zieloni porywają niegrzeczne dzieci. Venora też za tymi istotami nie przepadała i bez mrugnięcia okiem wycinała je wraz z powierzonym jej oddziałem zbrojnych. Ale przeczucie mówiło jej, że warto by się przyjrzeć tej sprawie. -
Chciałabym, żeby przed przybyciem wojska królowej sprawa kto nasłał zabójcę została rozwiązana. Oczywiście oferuję swoją pomoc w tym zadaniu - zapewniła na koniec. -
Chciałabym się przyjrzeć temu orkowi. Może jest on jakimś odszczepieńcem od innych, wyrzucony przez swoich. Może przy odpowiednim podejściu wyjawi nam co się dzieje w szeregach zielonych? - zaproponowała.
-
Odpowiednim podejściu?- powtórzył lord, przyglądając się Venorze.
-
Tortury są niezgodne z kodeksem rycerskim paladynów.- Arlo naprostował sprawę i uciął temat, a Venora tylko zmrużyła oczy zdziwiona, że mężczyźni mogli w ogóle ją podejrzewać o takie metody.
-
Świetnie, z chęcią przyjmiemy oferowaną pomoc. Też będę rad jeśli sprawa zostanie rozwiązana do czasu przybycia jej królewskiej mości.- rzekł i szturchnął lekko łokciem, siedzącego obok starca. Mężczyzna zerwał się i przyniósł do stołu mapę okolicy i gór.
-
Sprawę wieśniaków proszę zostawić mnie. Wyślę tam oddział, by pogrzebał ciała i poświęcił splugawioną ziemię. Niestety nic więcej nie mogę poradzić. - mówił, w czasie gdy zbrojny robił miejsce na blacie stołu i rozkładał mapę.
-
Tu jest zamek.- wskazał palcem punkt, przecięty przez grubą kreskę oznaczającą królewski trakt. -
Ziemie zajmowane przez Ducha Sowy znajdują się o tutaj.- na mapie wyglądało na prostą drogę.
-
Da się tam dotrzeć konno?- spytał mag.
-
To niebezpieczna trasa. Zdecydowanie lepiej będzie wspiąć się na własnych nogach. Nawet w pancerzu.- lord Marduck skinął głową Venorze.
-
Jak to daleko?- Arlo dopytywał szczegółów, wiedząc co ich czeka.
-
Jeśli ruszycie przed świtem, to powinniście dotrzeć niedługo po zmierzchu. Dni są coraz krótsze.- wyjaśnił mąż.
-
Co powinniśmy wiedzieć o tym plemieniu?- Arlo spojrzał na szlachcica.
-
Uważałem ich za rozsądny i poczciwy lud. Szanowali naturę i oddawali cześć Chutanei. Żyją z polowań, więc będą świadomi waszej obecności na długo przed waszym przybyciem. Mam nadzieję, że Niedźwiedzia Łapa się nie zmienił i honor nadal jest dla niego największym skarbem. Lecz jeśli was zaatakuje… Widziałem kiedyś jak w barbarzyńskim szale rzucił się na bandę hobgoblinów. Sam, jeden utłukł chyba tuzin przeciwników.- odparł mężczyzna.
-
Pozostaje mieć nadzieję, że moje umiejętności dyplomacji do tego nie dopuszczą - odparła mu panna Oakenfold popijając wino z kielicha. -
Omówimy jeszcze szczegóły z resztą naszej grupy i damy znać co ustalimy. Ale zapewne jutro wyruszymy z wizytą do tego barbarzyńskiego ludu - stwierdziła, dokładając sobie kolejne smakołyki do talerza.
-
A wracając do sprawy wioski Iern proszę przestrzec swoich ludzi by zachowali szczególną ostrożność. Cała ziemia tam jest przesączona negatywną energią. Na cmentarzu rozkopaliśmy jeden z grobów, a w nim ciało wskazywało, że coś jakby wyssało całe życie z martwego - wyjaśniła.
-
Zbiorę odpowiednio wyszkolonych ludzi by nic im nie groziło.- odparł Marduck spokojnym tonem.
-
Kiedy chcecie wyruszyć?- spytał siedzący obok lorda starzec.
-
Zapewne skorzystamy z sugesti by wyruszyć przed świtem - odpowiedziała panna Oakenfold, którą zapewnienie lorda bardzo ucieszyło i uspokoiło. -
Arlo, za ile powinny dotrzeć tu wojska królowej? - dopytała spoglądając na blondyna.
-
Zależy od wielu czynników. Za piętnaście dni, może więcej jeśli pogoda nie dopisze.- odrzekł mag.
-
W takim razie mamy trochę czasu na przygotowanie się na ich przybycie - stwierdziła z zadowoleniem w głosie.
-
Kiedy wrócicie do zamku, pomówimy o wyrazach mej wdzięczności za waszą heroiczność i uratowanie mojego życia.- skomentował Marduck.
Venora i Arlo dokończyli śniadanie, po czym opuścili górne piętra Twierdzy Wysoki Róg.
-
Zabieramy wszystkich ze sobą?- dopytał mag, zerkając przez ramię na Venorę.
-
Chyba tak będzie najlepiej - odparła paladynka zastanawiając się nad tym. -
Myślałam jeszcze o wzięciu jakiś ludzi od lorda, ale w sumie nie ma sensu zabierać za wiele osób ze sobą i wystarczy nasza grupa. Walka z demonami była okropna, ale pokazała, że świetnie się wszyscy uzupełniamy gdy robi się niebezpiecznie - podsumowała uśmiechając się do Arla i nagle sobie o czymś przypomniała. Tym co w ferworze ostatnich wydarzeń zupełnie wypadło jej z głowy, a było przecież niezmiernie ważne.
-
Powiedz, że posłałeś wczoraj gońca z naszymi raportami - dodała ze zmartwieniem w głosie.
-
Oczywiście. Choć nadal nie wiem, gdzie jest człowiek Khaliego. Ale to nie ważne. Pewnie już wszystko wie.- odpowiedział mag.
Venora odetchnęła z ulgą.
-
Uff, to dobrze, że go wysłałeś - skomentowała i złapała go pod rękę. W tej chwili wyglądała niczym dama dworu, prowadzona przez swego małżonka. Oczywiście gdyby nie miecz, który był przypięty do jej pasa nawet teraz, gdy miała na sobie suknię. -
A wiesz może kto miał być tym człowiekiem Khaliego? Miał się z nami skontaktować, czy miał po prostu być? Bo jeśli to drugie to łatwo było wypatrzyć moment naszego przybycia i mógł wyjechać jeszcze zanim nam przydzielono kwatery
-
To szpieg. Gdybyśmy go rozpoznali, oznaczałoby to, że jest kiepski.- uśmiechnął się lekko.
-
Nie zawracaj sobie tym głowy. On zna swoje rozkazy. Jeśli będzie trzeba, znajdzie nas.- dodał wesołym tonem. -
Najadłaś się?- uniósł brew.
Czarodziej miał rację, paladynka o szpiegach i ich pracy wiedziała tyle co nic. Szczur był pierwszym z którym spędziła więcej czasu, ale był to tak skryty i stojący na uboczu osobnik, że jego strata emocjonalnie przeszła prawie bez echa.
-
Jadłam z czystego łakomstwa - odparła na jego pytanie z rozbawieniem i wyciągnęła swoją dłoń by pokazać mu magiczny pierścień. -
Bardzo przydatna rzecz na szlaku. Dzięki temu świecidełku szybciej się wysypiam i w ogóle nie muszę jeść. Ale nim magia zacznie działać, musiałam go nosić na ręce przez tydzień - wyjaśniła.
-
Fajna błyskotka, ale jak można na własne życzenie zrezygnować z prawie najprzyjemniejszej rzeczy na świecie… Prawie…- uśmiechnął się tajemniczo, puszczając Venorze oczko.
-
No właśnie. Są przyjemniejsze rzeczy - zgodziła się z nim, rumieniąc się na policzkach i objęła jego rękę.