Karl schował ciekawsze papiery w gacie lub za koszulę, a sakiewkę do buta. Topher ogarnął miejsce, by nie było, aż tak oczywiste co tu robił, po czym zszedł na dół.
- Dobra robota ludzie. Zwycięstwo jest nasze!- Karl zwrócił się do swoich ludzi tak by burmistrz stojący w drzwiach też słyszał.- Wygląda na to, że wróg nie zamierza przejść przez wyłom i zająć ratusza, więc nasza robota tutaj jest zakończona. Was trzech - Karl wskazał najmniej rannych. - Zostanie tu na straży w razie jakby jakiś szpieg lub inny wichrzyciel próbował sabotażu. Jeśli ktoś jest ranny to niech odszuka medyka w garnizonie, reszta wraca ze mną na wyłom. Karl opuścił ratusz w progu witając się z burmistrzem słowami.
- To będzie dobry dzień. Wygraliśmy, a wróg uciekł. Trzeba dać znać ludziom i zabrać się za chowanie zmarłych.- Po czym poszedł do garnizonu nie czekając nawet na odpowiedź urzędnika. |