Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2018, 21:36   #58
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- No, kto by się spodziewał, elf a taki twardziel… a tego twojego wujka i jego piwo chętnie bym poznał. - Wtrącił wesoło dochodzący do towarzyszy Khalim, który po dotyku uzdrawiającej różdżki barda odzyskał werwę.
- Nasza tajemnicza Hena poszła za Ramasem, interesujące... - Spojrzał na oddalającą się bladą czarodziejkę, a następnie zwrócił się do Rity.
- Powiesz, czy odkryłaś jakieś tajemnice naszej zleceniodawczyni, podczas wspólnie spędzonej nocy, czy nasza zabawa na dole zbytnio cię rozproszyła? Śmiało, w końcu odstąpiłem ci ten śliczny diadem za jakieś banalne pergaminy, coś mi się za to należy, prawda?

-Raczej oszczędziłeś mi zachodu, żeby wejść w jego posiadanie - odparła Rita przesadnie wyniosłym tonem, zadzierając przy tym nosa. - No dobrze, za to mogę wam opowiedzieć co nieco - odparła i machnęła ręką. - Nocą zniknęła mi z pokoju i znalazłam ją dopiero na dachu. Siedziała naga jakby nigdy nic, w strugach deszczu i nie reagowała na szturchanie. Chyba się modliła... - skrzyżowała ręce przed sobą. - A później kiedy sprowadziłam jej Durina, bo sobie nogę rozcięła - złotowłosa spojrzała na krasnoluda mrużąc oczy wciąż najwyraźniej mając mu za złe złapanie jej wtedy za nogę. - To nagle jej przeszkadzało, że jest tylko w prześcieradło owinięta - wzruszyła ramionami.

- A to ciekawe zwyczaje, nie spodziewałbym się tego u czarodziejki... -Khalim przechylił głowę na bok, opierając dłoń o brodę w zadumaniu.

- Różne istoty mają dziwactwa. Jedni lubią się negliżować w deszczu, a na przykład takie krasnoludy lubią kobiety z brodami - skomentowała Rita, bezradnie rozkładając ręce. - Myślicie, że to mądre było puszczać Henę samą z Ramasem? Jeszcze się utopią w tej rzece - pokręciła głową.

Proroctwo Rity nie spełniło się (a przynajmniej nie do końca), bowiem chwilę później do obozu wrócił Ramas, z głową ociekającą wodą, z pełnymi bukłakami, za to bez Heny.
- Oho, wygląda jak kłopoty... - mruknęła elfka z niezadowoleniem, gdy spojrzała w kierunku maga. - Szlachetny Ramas utopił naszą zleceniodawczynię... Taki kawał drogi na nic - pokręciła głową i westchnęła teatralnie.
- Nie jest tak źle - odparł zagadnięty, odkładając bukłaki na ziemię. - Suszy się i uznała, że do tej czynności męska obecność nie jest jej potrzebna.
- Ty za to jesteś cały mokry. Kąpałeś się w rzece czy sikałeś pod wiatr? - Glaiscav przyjacielsko szturchnął Ramasa w żebra. - Daj tę wodę. Zrobię obiad.
- No i po co to zdumienie? - zainteresował się Bard widząc niedowierzanie towarzyszy - Jestem nie tylko mistrzem opowieści, ale też artystą patelni. Tak w ogóle mam liczne, nieodkryte jeszcze talenty - bard skłonił się dworsko - Dzisiaj wszyscy będziemy jeść jak książęta. Co powiecie na...JAJECZNICĘ! - pokiwał z zadowoleniem głową, widząc politowanie i uśmiechy kompanów - To świetnie! - dodał z zadowoleniem nim Shargoz zdążył otworzyć usta - TO ŚWIETNIE! - rzekł z zadowoleniem po czym zabrał się za rozbijanie jajek na żeliwnej patelni wyciągniętej z torby podróżnej.
Chwilę później kompani mieli jedyną okazję obserwować jak bard uprawia sztukę kucharską podchodząc do tego z takim skupieniem jakby była to sztuka magiczna. Patelnia była niczym kocioł, w którym miesza stara czarownica przygotowując jady na najgorszego wroga. Biorąc pod uwagę znane już talenty gastronomiczne barda mogło to być częściowo prawdą.
- Jajka...mąka..pieprz...nie zapomnieć o soli!...teraz rozbełtać...Achhh, jestem genialny! Siadajcie do posiłku życia, moi drodzy!
-Jestem pewien że jajecznica to nie jest to co jedzą.- skomentował druid, po czym dodał zerkając na rzekę.-Spróbuję złapać rybę po posiłku, więc wieczorem będziesz mógł się wykazać.
- Znowu wykazać. Znowu! - podkreślił bard - Zamawiajcie dokładkę, powiadam wam, albowiem nie dla wszystkich starczy.

- Całkiem dobre….a wiesz mi, próbowałem wiele, ale najwyraźniej prosta jajecznica z towarzyszami po bitwie smakuje nie gorzej niż największe przysmaki pałaców Waterdeep, Amn czy Calimportu - Skwitował zaklinacz, zajadając się, to chyba bliskie spotkanie ze śmiercią wzmogło jego apetyt. Następnie spojrzał na Ramasa z błyskiem w oku.
- Coś was długo nie było, kąpaliście się? Słyszałem się, że nasza bladolica magini lubi zażywać kąpieli… i rozbierać się.
Ramas poczekał, aż 'kucharz' weźmie pierwszy kęs, po czym robiąc dobrą minę do złej gry nałożył sobie na talerz trochę tego, co bard nazwał jajecznicą.
- Kąpaliśmy się, a ona lubi wodę, to fakt - powiedział, skubnąwszy odrobinę potrawy. - A co do reszty, to już się musisz sam przekonać. Pewnie jeszcze niejedna rzeka czy strumień przed nami, a że to nasza pracodawczyni, to raczej nie można zostawiać jej samej.
- Z tym się muszę zgodzić, ale jak zaopiekowałeś się damą, skoro nie wróciliście razem? Następnym razem może ja się tym zajmę - odparł Khalim.
- Życzenie pracodawczyni jest rozkazem - odparł Ramas. - Poza tym... Czy ona wygląda na słabą kobietę? To znaczy wygląda - poprawił się - ale czy widziałeś, jak sobie poradziła z tamtym ogrem?
- Z jednym tak, ale jakby tak kilku wyskoczyło jak wcześniej na nas to nie wiem czy by dała radę….mam nadzieję że jej nie spłoszyłeś, jak wcześniej tę elfią bardkę. Z kobietami trzeba ostrożnie, chyba że ma się urok osobisty dany tylko nielicznym. Ale wyślę może mojego jastrzębia, by sprawdził czy jest już blisko.-Odwrócił się by wydać polecenie chowańcowi.

Druid zajęty i zainteresowany był smakiem posiłku niż rozmową, toteż nie odzywał się i ignorował kwestię Heny, która w ogóle go nie interesowała. A tym bardziej kąpieli w rzece.
Po zjedzeniu jajecznicy wstał i przeciągnął się, po czym ruszył w kierunku, a potem wzdłuż cieku wodnego. Ale w kierunku przeciwnym z którego przyszedł Ramas, aby nie wpaść na ich zleceniodawczynię. Potrzebował znaleźć dobre miejsce na łowy, najlepiej jakąś niedużą zatoczkę o słabym nurcie.

Sądząc po minie elfki i jej milczeniu, jedzenie musiało jej smakować.
- Też myślę, że trzeba było jej nie zostawiać samej - zgodziła się Rita z Khalimem. - Może i ma kasę oraz nie najgorsze zdolności magiczne czy tam kapłańskie - wzruszyła ramionami. - Ale jest roztrzepana jak wiewiórka i jeszcze się zgubi - skomentowała.
- Z niektórymi kobietami nie warto dyskutować - odparł Ramas. Rita mogła sobie sama dopowiedzieć, o kim myśli mag. -
Zabłądzić w takich warunkach to by była prawdziwa sztuka. Ale jeśli nie wróci za kilka chwil, to pójdę jej poszukać. Zresztą... mamy zwiad powietrzny, można łatwo sprawdzić, co się z nią dzieje.


Tymczasem… Silvanus musiał dziś patrzeć łaskawym okiem na swojego druida, bo ten dość szybko znalazł odpowiednie miejsce na łowy. Oczywiście Shargoz nie zamierzał łowić ryb wędką czy oścień. Nie… on wolał bardziej bezpośrednie podejście.
Poświęcając jedno ze swym przemian, przybrał postać wydry i...


… rzucił się w odmęty rzeki. Zakotłowało się tam gwałtownie i po chwili pierwsza ryba wylądowała na brzegu. Shargoz mógł sobie pogratulować, znalazł niezłe łowisko. Niemniej nie zamierzał poprzestać na jednej. Kolejna ryba upadła na piasek, a potem następna i następna. Wydra wyszła z wody przez chwilę przyglądając się swojej zdobyczy, po czym wracając do postaci Shargoza. Druid uśmiechnął się zadowolony. Dwa okonie, jeden dorodny szczupak i jeden młody sum.
- No no … mistrz kucharzenia będzie miał się okazję wykazać.- mruknął do siebie dobijając ryby i wiążąc je razem. Czas wrócić do reszty.

Po jakimś kwadransie z polowania wrócił Druid z czterema rybami… i jakoś tak wraz z jego powrotem zbiegło się ponowne pojawienie Heny. Dziewczyna spojrzała po wszystkich zebranych, po czym zaczęła przygotowywać swojego rumaka do dalszej drogi. Wychodziło więc na to, że ryby będą przy następnym postoju, nocnym obozowisku, a więc na kolację.
- To jak, ruszamy? - Spytała Hena, wsiadając na konia.
Ramas skinął głową, po czym zabrał swoje rzeczy i podszedł do wierzchowca. Dopiął popręg, po czym wsiadł na siodło. Był gotowy do dalszej podróży.
Druid przekazał ryby bardowi, wciskając mu niemal na siłę.
- No. Masz się teraz czym wykazać na następnym postoju.- rzekł na koniec.
- Dziękuję, mój drogi. - bard poklepał dłoń druida -Naprawdę doceniam twe starania.
- Tylko wiesz…. u orków na przykład, jak kucharz przygotuje żarcie nie nadające się do jedzenia, to robi za główne danie na następnej biesiadzie.- odparł z ironicznym uśmiechem Shargoz.
- Jak to dobrze, że jesteśmy cywilizowani, prawda? Choć w wypadku druida to nie musi być komplement - uśmiechnął się Glaiscav.
- Jak to dobrze, że jesteście…- droczył się (oby) Shargoz.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline