Szli i szli, aż w końcu doszli do jakiś cepów w barwach granicznych. Bert i Baron śpiewali pieśń kłamstw i oszustw. Karl słuchał i przyglądał się wszystkiemu w ciszy, choć ręka go świerzbiła, żeby ukrócić południowców o głowy. W końcu gadanina Truskawy i Grunnenberga doprowadziła ich w sam środek obozu granicznych, którzy przyjęli ich jak przyjaciół, sojuszników.
Topher nie zamierzał spalić blefu kolegów i bardzo szybko sam zajął się brataniem z nowymi "kumplami" grą w kości na pieniądze oraz kilkoma piwkami, zbierając przy tym plotki, ploteczki i plotunie.
Jakoś tak przy trzecim piwie Karl zawołał do siebie Olega.
- Weź ogarnij mojego muła, daj mu żarcia, wody i przygotuj do jutrzejszej drogi, a jak skończysz to pijesz dzisiaj na mój koszt.
Gdy upłynęło trochę czasu i przyszedł czas kończyć zabawę, Diuk rozłożył namiot we wrogim obozie i udał się na spoczynek, dając nogą odpocząć przed dalszą drogą. |