Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2018, 21:35   #632
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dundein machnął potężnie, ale jego przeciwnik uskoczył. Drugi natomiast zdążył ranić go dwuręcznym toporem w udo. Stal pękła pod uderzeniem oręża, a spod żelaznej nogawki popłynęła krew. Dundein odpowiedział wymachem trafiając całkiem solidnie w kolano orka. Ten zaryczał z bólu, ale miał jeszcze siły walczyć.
-Nie zdążyliście! Właśnie wezwaliśmy pradawną plagę! Wasi żołnierze niebawem będą pełzać u mych stóp jako ożywiona armia!- krzyczał zachrypniętym głosem. Orkowy bębniarz zaczął wystukiwać agresywny rytm jakiejś orkowej pieśni, a troje młodych szamanów zaczęło rzucać w jednej chwili jakąś przeklętą klątwę. Venora musiała zdecydować czy atakować szamana, czy jego sługi rzucające jakieś straszne zaklęcie.
Paladynka nie miała żadnej pewności co było w tym momencie najlepszym rozwiązaniem. Skupiła się więc na słowach wypowiedzianych przez tego, który wydawał się być głównym szamanem, mając nadzieję, że bez niego przynajmniej młodsi orkowie nie zapanują nad rytuałem i ich starania spełzną na niczym.
Lodowe ostrze zabłysło, gdy paladynka tchnęła w nie boską moc, kierując kroki do tego wyszczekanego orka.

Dwa potężne ciosy spadły na orka, a głębokie bruzdy na pierśi i brzuchu od razu zamaskował krwiście czerwony lód. Ork runął na ziemię patrząc na Venorę i śmiejąc jej się prosto w twarz. Szaman wyglądał jakby nawet nie miał zamiaru się bronić, ale jakieś szaleństwo sprawiało, że nie potrafił przestać się śmiać. Troje orków dokończyło rytualne pieśni i w powietrzu zapanowała gęsta atmosfera, zaś kilkoro z jej grupy złapało się z bólu za pierś. Venora również czuła uczucie przypominające płomień w płucach rani ją od środka. Bębniarz z tyłu walił w bębny coraz szybciej i mocniej, a echo tego dudnienia niosło się po całej jaskini. Agresorzy czuli się po chwili, jakby cała jaskinia pod ich stopami drżała od tego dudnienia.
- Niech to szlag... - Paladynka nie miała pojęcia czy jej decyzja była zupełnie zła, czy po prostu rytuał mógł zakończyć każdy z orczych szamanów. Niestety mleko już się rozlało i musiała coś zrobić by ukrócić działanie tego co tu zawezwano. Przezwyciężając piekący ból w piersi, z mieczem wyciągniętym i gotowym do zadania szerokiego ciosu, skierowała się do tych orków tańczących przy ogniu tak jakby dalej chcieli by ich wysiłki jeszcze mocniej raniły grupę paladynki.

Za jej plecami walka trwała w najlepsze. Venora była wysunięta na sam przód potyczki i nie widziała co dzieje się w szeregach jej towarzyszy, ale nagle osłupiała kiedy kątem oka dostrzegła Arla idącego niczym bezmyślny ożywieniec w kierunku przejścia do kolejnej jaskini, na skraju której odbywał się orkowy rytuał. Mag miał pusty wzrok, a jego ruchy były nieskoordynowane jakby kompletnie nie myślał.
~Nie, tylko nie to...~ Venora pobladła widząc co dzieje się z magiem. To tłumaczyło czemu nie widziała, żadnych efektów jego czarów. Walcząc wewnętrznie ze sobą, bo chciała ruszyć za czarodziejem, ale rozsądek krzyczał, że tak mu nie pomoże. Biegiem rzuciła się ku tańczącym szamanom. Wtem myśli podsunęły jej, że rytm bębnów mógł jeszcze tak podziałać na Arla i bogowie raczą wiedzieć kogo jeszcze.
- Niech ktoś się zajmie tym pieprzonym niedźwieżukiem! - krzyknęła rycerka do swoich kompanów, nie mogąc się rozdzielić.
Dudnienie ustało na krótką chwilę, kiedy bełt świsnął w powietrzu i trafił potwora w bark. Segrid odłożyła broń i ruszyła szarżą na potwora, lecz zanim dobiegła on jeszcze kilka razy uderzył w bęben. Segrid zamachnęła się buzdyganem, ale nie trafiła w potwora, na pysku którego pojawił się złowieszczy uśmiech. Śmiech szalonego szamana nie ustępował ani na chwilę.
Venora błyskawicznie cięła w pierwszego z trójki młodszych orków. Zamarznięte kryształki krwi z brzękiem uderzyły w buta Venory. Kobieta jednak nie spoczęła na laurach i błyskawicznie zaatakowała jeszcze raz i kolejny.

Zielonoskóry zamilknął w końcu i padł na ziemię rażony serią śmiertelnie skutecznych ciosów. Pozostała dwójka ciągle jednak inkantowała, a oparzenia w płucach wciąż doskwierały, choć już nie tak silnie jak wcześniej.
Brzęk stali za plecami świadczył, że walka trwała tam w najlepsze. Nawet Gritta już nie śpiewała tylko żądliła długim mieczem w orka, który znacznie przewyższał ją gabarytami. Arlo ciągle maszerował i minął już dwoje młodych szamanów, kierując się prosto w głąb mroku.
Venora nie była w stanie dłużej tego ignorować. Minęła więc szamanów i pobiegła w kierunku maga z zamiarem powalenia go.
Pierwszy z orków nie zdołał zareagować na ten niespodziewany manewr rycerki, ale drugi zdążył dźgnąć rycerkę sztyletem w bok. Ostrze przeszło przez płytki pancerza i raniło boleśnie Venorę w żebra. Mimo doskwierającego bólu panna Oakenfold przedarła się przez przeciwników i złapała Arla za ramię zatrzymując go. Kobieta nagle poczuła ukłucie potężnej, aury zła znajdującej się gdzieś w następnej jaskini. Venora w życiu nie czuła takiego zła, po za tym kiedy w snach spotkała Tiamat. Palenie w płucach znów zgięło ją z bólu i czuła, że wyrządza jej coraz większą krzywdę.

~ Jest źle...~ przeszło jej przez myśl, gdy zaciskała szczęki z całych sił, starając się zapanować nad odczuwanym bólem. Spojrzała na Arla i już była gotowa uderzyć go otwartą dłonią w twarz, w próbie ocucenia go, ale w porę dla niego zorientowała się, że był jeszcze jeden sposób, by wróciła mu świadomość. Osłaniając go sobą ponownie sięgnęła po magię swojego niebiańskiego pochodzenia i magiczna ochrona przed złem otoczyła maga.
Czarodziej spojrzał na ukochaną i osunął się na ziemię. Mężczyzna drżąc próbował wstać łapiąc ciężko oddech.
-Już dobrze… Już wstaje!- oznajmił dając Venorze znak, że może przestać się o niego martwić i wrócić do atakowania orkowych szamanów.
Mimo fizycznego bólu, paladynka poczuła olbrzymią ulgę na duszy. Skinęła mu głową i odwróciła się. W jej spojrzeniu wyraźna było pragnienie popełnienia mordu na wszystkich orkach w tej jaskini i nie tylko. Za cel upatrzyła sobie pozostałych szamanów, a wtedy jej oręż rozświetlił się nowym blaskiem i ruszyła ściąć ich parszywe łby.
Teraz mogła też rzucić okiem na swych towarzyszy. Trójka orkowych siepaczy leżała już trupem na ziemi. Dundein, Segrid i ranny Gustav nabijali przeciwników. Kolejny z orkowych szamanów zamilknął, kiedy strzała Gritty wbiła mu się w gardło. Venora miała przed sobą jeszcze jednego z przeciwników, ale tuż za nią pojawił się niedźwieżuk, który już nie walił w bębny, a zamierzał się na rycerkę wielką pałką.
Stary szaman, również przestał się już śmiać i dołączył do walki, wstając w końcu z ziemi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline