| Tymczasem po drugiej stronie płotu Heather spojrzała w kierunku rudzielców, nieco zaniepokojona ich zainteresowaniem. Dziewczynka wahała się co odpowiedzieć, bo ojciec zawsze mówił, że trzeba mówić prawdę... Natomiast interakcje z rodzeństwem wykazywały, że nie zawsze to się opłaca.
- Piłka nam wpadła - odpowiedziała Tapping. - Marti jak zawsze nie umie złapać jak mu się rzuci, to poleciała - dodała, dla uwiarygodnienia swojej wersji.
- No wiadomo – odparł Todd… lub Tad. Naprawdę trudno było ich odróżnić. Drugi z bliźniaków dodał – Lepiej się pośpieszcie bo jak śmierdziel wróci, to po piłce. Nam już trzecią w tym miesiącu zabrał.
- Nooo, ale wredny, nie? - skomentowała Heather z przejęciem. W duchu była zadowolona, że jej ściema okazałą się skuteczna. Brat byłby z niej dumny. - To ten, będziecie rozglądać się ze swojej strony ulicy za nim? Bo stąd całej nie widzę - dodała proszącym tonem.
- Lepiej pomóż szukać tej piłki, bo ten ślepak i tak jej nie znajdzie – zaśmiał się rudzielec z rękawicą.
- Duży jest, da sobie radę - odpowiedziała Heather. - Gorzej będzie jak go staruch przyłapie, dlatego pilnuje. Może przez przypadek znajdzie też i wasze piłki?
Bliźniacy popatrzyli na siebie porozumiewawczo a potem zwrócili do Heather.
- Ty, młoda, a wiesz, że ostatnio zaginął w okolicy jeden taki chłopak? Jak go ostatnio widzieliśmy to też szukał piłki…
- No! – potwierdził drugi – A potem przyjechały gliny. Przeszukali dom śmierdziela. Znaleźli tylko piłkę tego dzieciaka, bo była podpisana jego inicjałami.
Dziewczynka zmrużyła oczy, nieufnie przyglądając się bliźniakom.
- Tak tylko gadacie. Tata by mi powiedział gdyby to była prawda ! - powiedziała, ale bez przekonania w głosie.
- Pogadamy, jak znikną twoi kumple i ta kicajka – zaśmiał się jeden z chłopców a drugi od razu zapytał.
- A kim jest twój stary?
Heather usłyszała coś przypominającego stłumiony krzyk dobiegający z wnętrza budynku. Mogła przysiąc, że to głos Martiego.
- Co tam się dzieje? – zainteresowali się bliźniacy i spojrzeli podejrzliwie na Heather.
A ta nie miała pojęcia co tam się działo. Musiała wymyślić coś na poczekaniu.
- Eeee... Pewnie się potknął o coś - stwierdziła w odpowiedzi ze wzruszeniem ramion. - Albo zobaczył ropuchę.
Bracia popatrzyli na siebie, a potem jeden skinął do drugiego i ruszyli w stronę bramy, z której mieli widok na posesję. Najwyraźniej wyjaśnienia Heather ich nie przekonały. W tym samym momencie w jednego z domów wyszła kobieta. Kolor jej włosów nie pozostawiał złudzeń czyją jest matką.
- Todd, Tad, wracajcie do domu. W tej chwili! – zawołała.
Bliźniacy obejrzeli się za siebie wyraźnie zaskoczeni i rozczarowani takim zwrotem akcji.
- Ale mamo…
- Ojciec zaraz przyjedzie i nie chcę być w waszej skórze jak zobaczy ten bałagan w pokoju!
Todd i Tad spuścili głowy jak posłuszne małe pieski po czym ociągając się ruszyli w stronę domu. Jeden z nich obejrzał się jeszcze za Heather i uśmiechnął wrednie.
- Nazywał się Mark Hammil. MH. Zapamiętaj dziewczynko i lepiej uważaj na śmierdziela.
Heather skuliła się w pierwszej chwili. Spojrzała za chłopakami i wtedy coś jej się przypomniało.
- Mark Hamill to aktor, frędzlu! - krzyknęła do niego używając epitetu zastępującego niedopuszczone w jej domu przekleństwa.
Rudzielec słysząc przezwisko przyłożył palec do szyi i wykonał gest podcinanego gardła a potem podreptał za bratem znikając za drzwiami. Gdzieś w oddali Heather usłyszała warkot starego silnika, ale nie była w stanie stwierdzić, czy to samochód Hausera.
Dziewczynka nie zamierzała ryzykować. Już i tak jej przyjaciele za długo się tam kręcili, w końcu pies siedział w budzie a ta była na podwórzu, więc sprawdzenie co z nim nie wymagało tyle czasu. Tapping podbiegła do płotu.
- Ej! Chyba wraca! Szybko, wychodźcie stamtąd! - krzyknęła.
Dźwięk krztuszącego się silnika stawał się coraz głośniejszy. Lada chwila samochód miał wyłonić się zza zakrętu… Dziewczynka zaczęła się kręcić w kółko, gorączkowo rozmyślając co zrobić. Nie mogła po prostu uciec, bo jej przyjaciele liczyli na nią. W desperacji pomyślała nawet o tym, że gdy mężczyzna wysiądzie z auta to mu... wyrwie na przykład klucze z ręki i zacznie biec po prostu przed siebie. Nie było szans żeby ją staruch dogonił, bo w biegach była jedną z nalepszych osób w całej szkole.
Po chwili na ulicę wjechał…zielony chrystler avenger. Widok ten sprawił, że Heather kamień spadł z serca. Auto podjeżdżało krótkimi odcinkami, zatrzymywało się i znów ruszało a z maski unosił się dym. Chrysler zatrzymał się na podjeździe domu, w którym przed chwilą zniknęła para bliźniaków. Z auta wyskoczył rozwścieczony mężczyzna w białej koszuli, który zaczął kopać w opony wyzywając samochód od najgorszych.
- Pierdolony złom, pierdolony rupieć, mam tego kurwa dosyć! -
Drzwi się otworzyły, w progu stanęła matka rudzielców.
- Stuart, co się stało!? – zapytała ze słodką, niewinną minką.
- A jak ci się wydaje! To pierdolone truchło stanęło mi na środku drogi!
- To trzeba go zawieźć do warsztatu Thompsona!
- Żeby za miesiąc znowu się zepsuło!? Kurwa!
Stuart raz jeszcze kopnął w oponę a potem wściekły wszedł do domu.
Heather bardzo nie pochwalała takiego traktowania samochodów, one w końcu też miały dusze. Ale nie zamierzała stać jak kołek i tylko się gapić. Odwróciła się na pięcie i podeszła szybkim krokiem do ogrodzenia. Zamierzała zajrzeć do środka i zobaczyć, co dzieje się na podwórzu.
- Ej szybko! - rzuciła przy tym ponaglająco, bo choć wcale gospodarz nie przyjechał to jej przyjaciele byli tak zdecydowanie za długo.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Ostatnio edytowane przez Mag : 14-11-2018 o 19:19.
|