Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2018, 21:03   #925
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Cytat:
Napisał Hakon Zobacz post
Ważne jest, że wiedzą, że dowódcą jest tak samo długo jak oni w armii.
Taki los tych na świeczniku - na świeżo mianowanym dowódcy wiesza się psy jak na starym wydze. A nawet bardziej - bo mniejsza szansa, że ma dużo wysoko postawionych kolegów

Cytat:
Napisał hen_cerbin Zobacz post
Mógł - miał dużo mniej do przejścia wg rozkazku Gustawa (tylko jednorundowy odcinek powrotny vs 10 razy dłuższe przedzieranie się przez krzaki "na drugą stronę". A pioruny waliły dopiero dużo później, jak już Leo zdążyła wrócić się, Gustaw zdążył zawrócić i dotrzeć i ponownie zawrócić po słowach Galeba.
Najpierw narzekasz, że się opierdzielamy zamiast brać nogi za pas, a teraz, że był czas spacerować w każdym kierunku? (żarcik taki ).

Detlef zabrał się za karple zanim padł rozkaz o pójściu strumieniem, co więcej, Gucio przyglądał się przygotowaniom, ale nie reagował (post #271). W tym samym poście Detlef utknął w zielsku, a magiczny wir stał się widoczny w realnym świecie.

Stojącego w zielsku i poważnie rannego krasnoluda Baron oskarżył o zdradę (post #274), po czym pogadał z Leo, a chwilę później dał rozkaz wymarszu strumieniem. Czym była ta akcja, jeśli nie obrażeniem krasnoluda, który choć nie raz podważał autorytet sierżanta (nie przeczę, ale ten sobie na to zasłużył... ), to żadnym czynem czy jawną deklaracją nie dał mu poznać, że zamierza uciec/zdezerterować? Wykonywał rozkaz (o czym już pisałem), a Gustaw z początku się przyglądał, by później obrazić go zarzucając zdradę i uciec strumieniem pozostawiając rannego w magicznym zielsku.

Najciekawsze jest to, że słowa Galeba (post #275), w których namawiał Leo do pójścia z krasnoludami padły dopiero po tym, jak Baron zarzucił krasiom zdradę (były odpowiedzią na kierowane wobec krasiów obelgi).

Baron wrócił po chwili (post #280) i próbował namawiać Detlefa, żeby ten "opanował się" i "nie robił czegoś, czego będzie żałował" jednocześnie oczerniając Galeba i sugerując udział tamtego w jakimś spisku. Proponował dokończenie wyprawy (pierwsze sensowne słowa w temacie), dobre słowo po jej zakończeniu (obietnica z ust człeczyny-szlachcica brzmi mało wiarygodnie...) i złoto z własnej kiesy.

Problem był jednak w tym, że to właśnie Baron pierwszy obraził krasie zarzucając im brak lojalności, oczerniając Kowala Run mającego poważanie w krasiowym społeczeństwie, a chwilę później zamierzał uciec z miejsca (strumień) nie próbując im (przede wszystkim Detlefowi, który miał najwięcej problemów) pomóc. Powrót i próby przekonywania obrażonego krasnoluda były skazane na porażkę. Tego się nie robi bez beczki dobrego ale, sakiewki wypełnionej złotem i nie udawanymi przeprosinami. Tutaj tego zabrakło...

Tym bardziej, że zgodnie z rozmową Detlefa z Galebem przed chatą krasie wcale nie zamierzały odpuszczać misji...
Cytat:
Napisał Gob1in Zobacz post
- Niech stracę - zróbmy to, czego chce armia. Zablokujmy tę przełęcz. Ale na tym koniec. Już teraz zrobiliśmy więcej, niż na to zasługują. No i pytanie - jak to zrobimy? A właściwie - jak tam dotrzemy? I w jakim towarzystwie... to tutaj ma wybitne skłonności do robienia sobie krzywdy... - wyszczerzył się krzywo i spojrzał pytająco na Galeba.
Generalnie Barona nie było na zewnątrz w tamtym momencie i nie powinien w ogóle słyszeć, o czym rozmawiają (i znać krasnoludzkiego), ale nawet jeśli to rozmowa nie dawała podstaw do zarzucania braku lojalności, tylko świadczyła o uzasadnionych wątpliwościach co do umiejętności sierżanta do utrzymania oddziału przy życiu. Próby przedarcia się przez zielsko także, bowiem taki był właśnie rozkaz Barona.
Cytat:
Napisał hen_cerbin Zobacz post
Gustaw użył argumentu o honorze. I choć źródło słów nie jest przez Waszych bohaterów szanowane, to już sam honor i owszem.
Prawda, ale to właśnie Baron podważył ich honor zarzucając dezercję/brak lojalności ZANIM krasie zrobiły cokolwiek, co mogłoby na taką ocenę zasługiwać.
Cytat:
Napisał hen_cerbin Zobacz post
A że rozkazy są głupie... Tysiące krasnoludów szło na śmierć, bo takie dostali polecenie. Byli oczywiście tacy, którzy mówili - "to głupie rozkazy" i nie szli. Ale zwykle niedługo potem golili głowy...
Szli, ale za krasnoludzkimi dowódcami (zgodnie z hierarchią - klan/twierdza/król). Nie za człeczyną, który obraził ich honor.

Do tego dochodzi kwestia zobowiązań krasnoludów wobec Wissenlandu. Mogę się mylić, ale nie wydaje mi się, żeby jakikolwiek klan/twierdza/krasnoludzki król zgodziłby się, żeby Imperium wcielało siłą dowolnego krasnoluda złapanego na imperialnej ziemi. Pomoc wojskowa przeciwko zielonoskórym, grasantom z północy - owszem, ale ekspedycja rusza z ziem krasnoludów. Przecież nawet na stałe osiadłe krasie z Meissen nie brały udziału w obronie miasta do czasu, aż zostało to wynegocjowane. Armia zabrała prawie cały garnizon człeczyn, a dwie dziesiątki pancernych krasi pozostawili (jak dla mnie wszystko się zgadza, czyli bez zgody lokalnego szefuńcia krasi nikt brodaczy do armii nie weźmie).

Dlatego Detlef nie widzi zagrożenia dla swojego honoru w tym, żeby z przymusowej służby oddalić się wtedy, kiedy będzie chciał. Oczywiście człeczyny uznają to za dezercję, ale krasie nie powinny. Nie przysięgał wierności i służby wissenlandzkiej armii - nikt go o zdanie i chęć służenia nie pytał . Wierności Gustawowi też nie obiecywał, a nawet żołdu każdego 10tego nie dostaje...

Nie zgadzam się z podejściem, że skoro już go do armii wcielili, to musi jej służyć, bo jak nie, to straci honor i powinien golić łeb lub żyć w hańbie (w sumie to pierwsze to też bycie pariasem). W takim przypadku człowiek-dowódca mógłby rozkazać podległym krasiom-żołnierzom zaatakowanie swojej własnej twierdzy pod rygorem, że jeśli tego nie zrobią, to złamią rozkaz i będą żyć w hańbie. Na moje taki kraś-żołnierz w tej sytuacji powinien zrobić wszystko, żeby ostrzec swoich ziomków o planach podłego człeczyny, próbować zabić gagatka, a hańbę sprowadziłoby na nich właśnie słuchanie rozkazów kogoś takiego i wystąpienie przeciw brodaczom.

Czyli - gdyby Detlef dostał rozkaz od tana z rodzinnej twierdzy że ma służyć Baronowi, to rzeczywiście złamanie rozkazu tana byłoby ujmą na honorze. Tutaj nic takiego nie ma miejsca.


Oczywiście zdaję sobie sprawę, że powyższe przedstawia moje rozumienie trudnego tematu, jakim jest zagadnienie honoru krasnoluda. Pewnie każdy gracz widzi to trochę inaczej, ale to zupełnie tak, jak w realu w tym samym temacie.

(sry za ścianę tekstu)

EDYTA
A zmiana profesji - w sumie, to też ciekawy koncept
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 19-12-2018 o 21:06.
Gob1in jest offline