|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-12-2018, 20:50 | #11 |
Reputacja: 1 | Zaalarmowany przez Galeba Detlef wrócił do chaty zielarki... czarownicy... w sumie wszystko jedno, bo i tak stara witała się teraz ze swoimi bogami, kimkolwiek by oni nie byli. Nie to, żeby nic nie zauważył wcześniej i nie czuł się nieswojo spoglądając na otaczające polanę krzaczory, które jakby potroiły ilość kolczastych gałęzi wyciągających się w kierunku chaty. - Jeszcze tylko cholernych elfów brakuje... - splunął z niesmakiem i wszedł do środka. Tam akurat trafił na atak wściekłości Estalijki, tyradę Frietza skwitowaną przez niego oraz odpowiedź Galvinssona. W tym czasie Thorvaldsson spokojnie pozbierał swoje klamoty i w milczeniu skierował się do wyjścia. Wychodząc omiótł spojrzeniem twarze obecnych, po czym opuścił izbę. Na zewnątrz przystąpił do mocowania ekwipunku tak, aby nie przeszkadzał w marszu. - Się porobiło, kuzynie. - Zagadał do Kowala Run poprawiając paski plecaka. - Śnieg długo zbiera się pod szczytami, ale jak już pójdzie lawiną, to nie ustoisz choćbyś chojrak był większy od innych... - stwierdził filozoficznie. - Będzie trzeba wybierać... - dodał. - Właściwie to po kiego wała pchamy się na przełęcz? Co nas powstrzymuje przed tym, żeby pójść dalej albo w innym kierunku? Ogłoszą nas dezerterami? Ha! I co z tego? - rzekł z lekceważeniem. - Na razie nie potrafią swojej ziemi obronić przed psami Wernicky'ego, a żeby uznać nas za dezerterów, a nie zabitych na ten przykład, to musiałby ktoś na nas donieść... - spojrzał wymownie na chatę i swoją skrzynkę z ładunkami. - Har har! Żartuję, kuzynie. - Roześmiał się po chwili. - Jednak sprzeciw wobec von Grunenberga to i tak prawdopodobny stryczek, jeśli mielibyśmy kiedyś wrócić... - ocenił. - Zatem wracać nie ma po co. A jest po co kontynuować misję? Co nas czeka po wykonaniu zadania? Złoto? Chwała? Czy raczej kolejne samobójcze zadanie zlecone przez przeklętych umgi... - splunął na ziemię. - Jak dotąd ani bogactwa ani zaszczytów służba dla Wissenlandu mi nie przyniosła - same kłopoty jeno... - zamilkł mocując się z uprzężą skrzynki z ładunkami. - Niech stracę - zróbmy to, czego chce armia. Zablokujmy tę przełęcz. Ale na tym koniec. Już teraz zrobiliśmy więcej, niż na to zasługują. No i pytanie - jak to zrobimy? A właściwie - jak tam dotrzemy? I w jakim towarzystwie... to tutaj ma wybitne skłonności do robienia sobie krzywdy... - wyszczerzył się krzywo i spojrzał pytająco na Galeba.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |