Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2019, 11:00   #94
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Opuścili budynek i wrócili do samochodu. Sinclair wyraźnie czymś zamyślony zapomniał się, że nie przyjechali jego autem, i na parkingu z przyzwyczajenia zaszedł do pojazdu Iryi od strony kierowcy.
- Zostawię pana przed posterunkiem. Nie będę już wchodzić - powiedziała Corday wyjeżdżając z terenu willi. - Chociaż nie - zasępiła się, przypominając sobie, że miała w planach skończyć raport. Tak było lepiej, żeby na świeżo wszystko spisać. - Ogarnę jeszcze to do końca - stwierdziła ostatecznie samą siebie do tego przekonując.
- Ta sprawa idzie za dobrze - odparł nie na temat, ale wcześniej dając skinieniem głowy do zrozumienia, że przyjął do wiadomości. - Flaki mi tak mówią. Z dowodami się jednak nie będę kłócił.
- Dopóki nie będzie choćby cienia podejrzenia, że wdowa albo ktokolwiek inny z otoczenia Evansa dogadał się z dziwką, żeby ta go zabiła, to nie bardzo jest do czego się czepić - westchnęła Irya.

***

Będąc już w biurze, Irya zasiadła przed swoim biurkiem, wyciągając papiery sprawy śmierci dyrektora. Sięgnęła po swój kubek i wypiła z niego zimną kawę.
Chwilę siedziała wpatrzona w stertę papierów, układając sobie w głowie wszystko to czego dowiedziała się w dniu dzisiejszym. Szczerze nie spodziewała się, że tak szybko dotrze do sedna sprawy. Nadal niepokoiła ją aura prostytutki, ale nawet jeśli potrafiła siłą woli doprowadzić faceta do zawału to... W tym wypadku była w stanie uwierzyć, że działo się to w obronie własnej. Albo zwyczajnie sama była już zbyt zmęczona, żeby trzeźwo myśleć. Irya spojrzała na zegarek i zauważyła, że już zaczęła trzecią nadgodzinę. Westchnęła przeciągle i skupiła się na suchym opisywaniu faktów.

***

Skończyła dużo za późno, ale przynajmniej zrobiła to co chciała. Idąc przez parking, masowała palcami skronie, starając ulżyć sobie w bólu głowy jaki dopadł ją w końcu po tym całym dniu. Marzyła już tylko o tym by otworzyć butelkę wina i zakończyć ten intensywny dzień.
Poczuła odrobinę ulgi gdy w końcu usiadła w fotelu swojego auta. Włączyła muzykę, ustawiając ją dość głośno i na chwilę zamknęła oczy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=firgGEDoIZk[/media]

W połowie drogi zorientowała się, że jedzie nie do tego mieszkania co trzeba. Zawróciła jak tylko zdała sobie z tego sprawę. Zatrzymała się jeszcze po jedzenie i w końcu dotarła do domu.
Tak jak poprzedniego dnia, minęła androida, któremu nadała robocze imię "Steve", żeby choć odrobinę go uczłowieczyć. Android być może nie zaczął identyfikować się ze swoim nowym imieniem, ale wyglądało na to, że jego protokoły się z nim pogodziły gdy inspektor się z nim komunikowała. Windą wjechała prosto do swojego mieszkania.

Co dzień dziwiło ją to, jak bezpiecznie się czuła w tym mieszkaniu, ale nie miała pojęcia skąd brało się to przekonanie. Czyżby wszystko rozchodziło się o czynnik ludzki? Zdecydowanie nie była co do tego przekonana.
Idąc przez salon, zostawiła na stoliku kawowym jedzenie i poszła prosto po butelkę wina, której w tej chwili potrzebowała najbardziej. Nalała sobie kieliszek i wraz z resztą butelki wróciła do stolika. Rozłożyła się na niebieskiej kanapie stojącej tuż przy oknie i wypiła pierwszą lampkę wpatrując się w sufit.
- I co ja mam teraz z tym wszystkim zrobić? - zapytała samą siebie, mając na myśli już drugą osobę, którą spotkała i która charakteryzowała się tym cholernym chłodem.
Od czasu wykrycia u Hilla mrocznej harmonii, zakładała, że właśnie z tym związek ma ten chłód. Bo z czym innym? Zdecydowanie było to negatywne odczucie, a wychowano ją w przekonaniu, że właśnie Heretycy byli wszystkim tym co najgorsze. Legion Ciemności był wrogiem ludzkości, ale to Heretycy byli jej zdrajcami. Co prawda, życie później dobitnie zweryfikowało, że wcale nie potrzeba Heretyków, żeby działy się rozboje, morderstwa i gwałty. Corday miała taki mętlik w głowie, że najchętniej zresetowała by się. Poszła do klubu, spiła w opór i na koniec obudziła się w nieznanym jej łóżku. Wyciągnęła telefon i już była blisko by zadzwonić do prawnika, żeby sprawdzić, czy faktycznie miał dla niej zawsze czas, jak to zwykł się reklamować. W jego przypadku przynajmniej mogła się łudzić co do jego motywacji. Odłożyła telefon i myśląc o Morganie w końcu zabrała się za jedzenie.

Zaspokajając głód ostatecznie zrezygnowała z dzwonienia do Morgana. Uznała, że nie ma już tego dnia siły na znoszenie, czy raczej ignorowanie tego co łączyło go w tej chwili z prostytutką z ekskluzywnego burdelu.
- Może muszę sobie znaleźć rozmownego Cleanera? - westchnęła, odkładając kartonik z resztkami jedzenia. Mogłaby co prawda pójść na spowiedź, wygadać się z tego co jej ciążyło... Ale. Nie raz słyszało się jak Inkwizytor zabił komuś męża czy żonę, a później okazywało się, że doszło do nieporozumienia. Wtedy nawet nie można było liczyć na przeprosiny ze strony Bractwa.

Irya dolała sobie po raz kolejny wina. Dobrze wiedziała, że spowiedź była ostatecznością. Z tego mogło wyjść więcej złego niż dobrego. A czego winni byli prawnik i prostytutka? Jeden po prostu działał zgodnie z prawem, wykorzystując je do granic możliwości... A druga najwyżej chciała odegrać się za to co zwyrodnialec zrobił jej koleżance...

Zdecydowanie tego dnia Corday nie potrafiła ustawić swojego kompasu moralnego.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 20-02-2019 o 21:40.
Mag jest offline