Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2019, 09:02   #96
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Rozmowa Davida z przełożonym Iryi trwała bardzo krótko i już po chwili Inspektor odprowadziła ojca na parking, żeby jeszcze urwać kilka minut z nim. Mimo że przez cały ten czas mężczyzna pouczał ją by była szczególnie ostrożna, to nie złościła się za to na niego. Pożegnali się i w drodze powrotnej do biura, Corday stwierdziła, że mogłaby sobie odebrać ostatnie nadgodziny i zerwać się już z pracy. W końcu teraz był na to najlepszy moment. Zaczęła zbierać swoje rzeczy z biurka kiedy zadzwonił jej telefon. Na wyświetlaczu telefonu inspektor pojawiło się nazwisko “Collins”.
Irya zmarszczyła brwi, bo nie zapowiadało to niczego dobrego.
- Nie wiem co się tam u was w korporacjach dzieje, ale chciałem poinformować, że świadek numer dwa nie żyje - wycedził pełnym pretensji głosem.
Corday przeklęła pod nosem.
- Co mu się stało? - zapytała ignorując jego ton. - A przede wszystkim czy są dowody, że nie popełnił samobójstwa? - dodała szybko to co było w sumie ważniejsze w tej kwestii.
- Wygląda na to, że miał bardzo ostrą alergię na ołów, a co gorsza sam go sobie nie zaaplikował - odpowiedział złośliwie Collins.
Opisana forma pożegnania się z życiem pasowała do tego co Irya prywatnie myślała o wewnętrznych.
- Zginął po godzinie piątej w swoim mieszkaniu - kontynuował Collins. - Mój człowiek próbował ich śledzić, ale trop urwał mu się w jednym z piętrowych garaży w przedmieściach. Tyle wiem, że to było dwóch kolesi. Dobrze ubrani. Mam blachy samochodu, ale już wiem, że kradziony. Póki co pozostali jeszcze żyją. Przynajmniej tak brzmi informacja z godziny ósmej.

Inspektor mogła iść o zakład, że reszta świadków jest bezpieczna, bo wewnętrzni nie znają ich danych. No poza numerem jeden z listy.
- Lepiej dla sprawy będzie jeśli są jakieś nagrania z tego - Irya zasugerowała mu w ten sposób, że potrzebuje konkretów.
- Jakich nagrań? - zapytał Collins. - Ja ich tylko obserwuję. Może wy tam w swoich korporacyjnych dzielnicach macie monitoring. Tutaj kamery po godzinie byłyby już u lokalnego pasera. Dałem pani cztery kontakty. Zostały trzy - wypunktował.
- Czy ty siebie kurwa słuchasz? Myślisz choć trochę?! - zirytowała się Irya. - Miałeś jedno zadanie i zjebałeś. Oczywiście, że się nie spodziewali, że będą kamery, dlatego przyszli i zastrzelili go w jego własnym mieszkaniu! I dlatego trzeba było je tam umieścić! - w miarę jak mówiła, złość tylko w niej rosła. - Bez nagrania nic nie zrobię. Wystarczyłoby jedno wyraźne zdjęcie. Jeśli nie chcesz, żeby twoi nowi koledzy uznali, że ich wychujałeś to tym razem postaraj się, żeby numer jeden nie podzielił jego losu - dobitnie wyjaśniła mu, że nie jest to sprawa którą można porzucić, bo bez świadków niewinności Andersona, zapewne umowa Collinsa z ludźmi Andersona pójdzie w cholerę. Przez cały czas nie dawała mu miejsca żeby wciął się w jej monolog. - Wyślij mi numeru rejestracyjne tego wozu. Ja uznaje to za anonimowe zgłoszenie napadu. Oddzwonię jak sprawdzę wszystko od swojej strony - to mówiąc rozłączyła się. - Idiota - syknęła i natychmiast poszła do Sinclaira.

Zapukała do jego gabinetu tylko z uprzejmości, ale już nie czekała na pozwolenie.
- Jeden świadek w sprawie Anderson został rozstrzelany we własnym mieszkaniu - powiedziała jak tylko zamknęła za sobą drzwi.
- Kto poza nami mógł znać ich tożsamość? - spytał komendant. Nie był wcale przejęty tą informacją. Bardziej zaciekawiony.
- Pełna lista jest bezpieczna u mnie. Zginęła jedna z dwóch osób, których dane dostał Mitchell - uściśliła Inspektor.
- Co zamierzasz zrobić? - spuścił wzrok na akta trzymane na opartych o blat biurka nogach, ale nie wrócił do lektury i wyraźnie czekał na odpowiedź.
- Chyba tylko można uprzejmie poinformować Mitchella o zaistniałej sytuacji i wyrazić nadzieję, że u nich wszystko w porządku - odparła sarkastycznym tonem Inspektor.
- Wbrew pozorom to chyba jedyna sensowna rzecz w tej sytuacji - Sinclair podniósł wzrok na podwładną. - No chyba, że masz fantazje o wejściu w bliższe układy z Collinsem.
Corday skrzywiła się jakby przełożony powiedział wyjątkowo obleśny i seksistowski dowcip o zabarwieniu mobbingowym.
- Fuj - skomentowała to krótko i z pretensją w głosie. - To pan już ogarnie Mitchella? Poza tym... jedziemy zobaczyć tą rozwałkę? Bo w sumie to jest anonimowe zgłoszenie napadu.
- Ten rejon jest pod nadzorem freelancerskiej agencji ochrony. Nie mamy uprawnień - wstrzymał na inspektor chwilę wzrok. - Mnie temat mało interesuje, ale jak chcesz skoczyć na miasto to nie będę cię zatrzymywał. A Mitchellem zaraz się zajmę - zakończył patrząc na powrót w akta.
- Nie chce mi się - pokręciła głową Irya. - Miałam plan zerwać się już z roboty, odebrać nadgodziny. Tak więc jeśli ma pan coś do mnie to ostatnia chwila zanim wyjdę.
- Uciekaj - rzucił nie podnosząc już wzroku.

Ubrana Corday była już przy drzwiach i miała właśnie wyjść z biura gdy wywołał ją do siebie Sinclair.

- Rozmawiałem z Mitchellem. Nieźle się wkurzył. Zaczął coś bluzgać, ale jak mu przypomniałem że nikt oprócz nas nie wiedział kim są świadkowie to się w końcu zamknął - streścił swoją rozmowę komendant. - Potem przyznał, że jednak gówno miał zrobić w temacie, ale teraz faktycznie może to źle wpłynąć na jego wydział. Na koniec powiedział że się tym zajmie. To tyle. Pomyślałem, że będziesz chciała wiedzieć zanim wyjdziesz - dodał na koniec.
- Dzięki szefie - odparła Corday. - Mam nadzieję, że nie skończy się to drugim trupem. Ale paradoksalnie z każdym kolejnym Anderson zyskuje na wiarygodności.
- Miejmy nadzieję, że Collins sam ich nie zabija - zaśmiał się, po czym nagle spoważniał gdy dotarło do niego jak prawdopodobne może być to założenie.
Irya przekrzywiła głowę w zamyśleniu.
- Mogę to łatwo sprawdzić - stwierdziła. - Zaraz mu napiszę, że dałam kontakt do trzeciej osoby wewnętrznym. Jak zginie to bez skrupułów zrobimy Collinsowi wjazd.
- Dobry pomysł. Tak zrób - przytaknął już całkiem na poważnie.
- Już się za to biorę - wyciągnęła swój telefon i napisała wiadomość.

Cytat:
Numer trzy przekazany w miejsce dwójki
Wysłała i uniosła głowę, spoglądając na szefa.
- Gotowe - schowała telefon i westchnęła. - Jak się okaże, że leci w chuja to z własnej kieszeni zapłacę za dobrego prawnika, żeby go udupić.
- Chyba nawet wiem za którego - zaśmiał się Sinclair. - Zmykaj. Poradzimy sobie dzisiaj bez ciebie.
- Bawcie się dobrze - uśmiechnęła się i wyszła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline