Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2019, 11:09   #124
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Można by więc pomyśleć, że lepszą robotę by heretycy zrobili pozostawiając wszystko swojemu biegowi i się nie wtrącali - stwierdziła Irya tonem mocno ociekającym ironią. Podciągnęła zgięte w kolanach nogi do siebie i objęła je rękami. Uśmiechnęła się do siebie samej, że po raz pierwszy w życiu po upojnym seksie porusza ze swoim kochankiem tematy natury egzystencjalnej. Była to zaskakująca odmiana, jak z resztą wszystko co łączyło się z prawnikiem.

- Jesteśmy tacy od początku dziejów - Corday wyraźnie nie zamierzała się sprzeczać w materii tego jaka była ludzkość. - Ale z jakiegoś powodu to właśnie tylko my, spośród wszystkich gatunków na Ziemi i całego układu słonecznego, wyewoluowaliśmy do takiego poziomu by zacząć kolonizować obce planety. Okazaliśmy się być najlepiej przystosowani na stawianie czoła przeciwnościom i niesprzyjającym warunkom. A to już moim zdaniem jest coś - popatrzyła na niego kątem oka. - Jasne, tłuczemy się między sobą, wszczynamy wojny z różnych pobudek, których waga zależy wyłącznie od punktu widzenia, ale chyba to jest cechą wspólną wszystkiego co żywe. Choćby takie devilcaty, one też walczą między sobą i innymi drapieżnikami o terytorium, bo chcą mieć “więcej” - przytoczyła ze śmiechem prostą analogię. - Nie znam się nic na Mrocznej Harmonii, ale czymkolwiek to jest, musi być ostro wkurwione, że tyle wieków próbuje się nas pozbyć, a my potrafimy się podnieść nawet wtedy, gdy już leżymy na łopatkach.
- To wkurwienie, jak to nazwałaś, wynika z samej jej natury, a ludzie natomiast tłuką się z egoistycznej chęci zysku i rywalizacji. Przetrwanie to nie to samo co chęć pokazania innym swojej wyższości. Wiesz ilu ludzi zostało pozostawionych na pastwę toksycznej Ziemi? Tylko garstka tych, co uważali się za tych lepszych uciekła i osiedliła układ słoneczny.

- Nie wiem za kogo się uważali, bo są zbyt martwi, żeby się z tego tłumaczyć. Ale gdyby tego nie zrobili to teraz na pewno nie mielibyśmy okazji spierać się w ocenie zasadności decyzji jakie podjęli - westchnęła blondynka i potarła dłonią twarz. - Wydaje mi się, że jak naiwnym jest twierdzenie, że w każdym jest cząstka dobra, tak niesprawiedliwe jest również zakładanie, że każdy jest na wskroś egoistyczny i do szpiku zły.
- Czyli twierdzisz, że istnieją dobrzy heretycy i źli inkwizytorzy? - zapytał z rozbawieniem.
- Nie wykluczam tego - odparła niezrażona jego kpiną. - Skądś się przecież biorą takie jednostki jak apostaci i renegaci - dodała spoglądając na niego.
- Podobno długość ich życia nie powala na kolana - stwierdził kiwając głową. - To cena jaką płacą za swój wybór.
- Tu chyba najwięcej do gadania ma to jak ostrożnym się jest oraz jak wielkiego ma się farta - powiedziała w zamyśleniu. - Ale nie trzeba być nimi, żeby mieć małe szanse na dożycie starości. Ja miałam okazję umrzeć jakieś trzy tygodnie temu - mrugnęła do niego.
- Ale nie umarłaś i jestem ci za to bardzo wdzięczny - odpowiedział z uśmiechem. - Nie wiedziałbym co straciłem.

Corday uśmiechnęła się przyjaźnie. Wyciągnęła rękę i delikatnie pogładziła go opuszkami palców po policzku.
- Trochę rozumiem twój punkt widzenia - stwierdziła. - Trudno jest wierzyć w coś czego samemu się nie doświadczyło… - westchnęła. - Powiedz... Sprawdzałeś moją przeszłość, czy z góry uznałeś, że jestem rozpieszczonym dzieckiem bogatego gościa? - zapytała. - Bo ja prześwietliłam cię na tyle możliwych sposobów na ile pozwalały mi moje możliwości - przyznała szczerze z lekkim śmiechem, na własne wścibstwo.
- Pewnie nie tak bardzo jak ty byś zrobiła to na moim miejscu. - Mrugnął do niej. - Uważam cię za osobę wyjątkową, ale jeśli jesteś w stosunku do mnie nieszczera to będę musiał spróbować zabić cię ponownie - powiedział spokojnym głosem. Nie brzmiał jak psychol. Deklaracja nie była groźbą, a raczej zawierała w sobie smutną nutę. Mimo wszystko sam fakt uprzedzenia o tym już coś znaczył. Corday zupełnie nie zraziło ostrzeżenie jak mogłaby skończyć się nieszczerość, bo akurat w tym miała identyczne zdanie co on.
- To czego się o mnie dowiedziałeś ? - spytała mocno zainteresowana.
- Głównie pochodzenie i droga kariery. Ciekawe rzeczy dowiedziałem się bezpośrednio od ciebie.
- Miałam cholernego farta w życiu, że wygląda ono tak jakim jest teraz - pokiwała głową jakby ciągle sama do końca w to nie dowierzała. - Bo nie od zawsze było tak różowo... - skrzywiła się. - Jestem wpadką. Moja matka urodziła mnie, gdy była jeszcze nieletnia i miała pełno powodów, żeby usunąć ciążę. Ale tego nie zrobiła, ani nie porzuciła mnie. Urabiała się po łokcie, żebyśmy miały co jeść, a ja im starsza się robiłam w tym większe problemy się pakowałam. Najpierw drobne kradzieże, później większe. I bójki. Byłam bardzo niewdzięcznym bachorem. Ale już ci mówiłam, że miałam kartotekę - mrugnęła do Charlesa.
- O kartotece to akurat wiem - odpowiedział z uśmiechem, ale na tyle krótko, żeby nie wybijać jej z monologu.

- Był jeszcze mój biologiczny ojciec - wspominając o nim wyraz twarzy Iryi zmienił się diametralnie. Stał się ponury i zły jakby mówiła o najbardziej plugawej istocie pod Słońcem. - Ale z nim lepiej było gdy, go nie było. Był alkoholikiem i pieprzonym kłamcą. Dorabiał się na sprzedaży narkotyków, ale później wszystko topił w hazardzie. A gdyby mógł... - urwała jednak wypowiedź, która ją wyraźnie przerastała. - Jak ja go nienawidziłam... - stwierdziła z pełną stanowczością. - Jestem pewna, że gdyby nie został zabity to w końcu sama bym wybuchła - wyznała odwracając spojrzenie. - O tym, że jego trupa znaleźli w jakimś śmietniku dowiedziałam się kiedy przyszła do nas policja. Cieszyłam się z tego powodu. Ale tylko do czasu aż nie okazało się, że ten komu wisiał forsę, chciał ją teraz ściągnąć z mojej matki. Inspektor prowadzący sprawdzę morderstwa mojego biologicznego ojca namówił moją matkę, żeby współpracowała z policją, bo chcieli dopaść tych, którzy nas nachodzili. Sprawa w każdym razie dotyczyła czegoś grubszego, bo nigdy wcześniej nie widziałam mojej matki tak roztrzęsionej - pokręciła głową bezradnie. - Ja ogólnie policji nie lubiłam, bo takie zdanie miało towarzystwo z jakim się zadawałam, bo mi samej w sumie powinni być obojętni. Do czasu aż nie nakryłam mojej matki w łóżku z tamtym inspektorem - Irya zaśmiała się z tego i natychmiast rozpogodziła. - Wściekłam się tak, że wzięłam co miałam pod ręką i uciekłam z domu. Zachowałam się jak skończona kretynka - pokręciła głową w dezaprobacie. - W tamtym czasie nienawidziłam wszystkich po równo, nawet siebie samej. I miałam 16 lat - skomentowała tonem jakby to miało wiele tłumaczyć.
- Sądząc po waszych obecnych relacjach nie mogłaś zniknąć na zawsze - stwierdził Morgan zachęcając do dalszej opowieści.

Irya pokiwała głową i uśmiechnęła się po tym jego komentarzu.
- No, w każdym razie znalazłam się dopiero wiele dni później, gdy wezwano moją matkę na posterunek, gdzie wpakowano mnie do aresztu, bo znowu coś odwaliłam i mnie złapali. Ale zamiast matki przyjechał po mnie tamten inspektor… Był nim nie kto inny jak David Corday. Zrobił mi taką pogadankę umoralniającą, że nastoletnia, pyskata ja po raz pierwszy zaniemówiłam - ze sposobu w jaki mówiła o sobie z przeszłości w tym monologu było widać, że nie lubiła tego jaka była. - Ostro zabrał się za mnie i chyba za punkt honoru wziął sobie wyprowadzenie mnie na ludzi. W zamian ja dzielnie stawiałam temu opór. Wypowiedziałam dużo słów, których do tej pory żałuję. David nie miał najmniejszego interesu w tym, żeby się ze mną użerać i uznawać za córkę. Kasy miał tyle, że spokojnie mógłby się mnie pozbyć z jego i mojej matki życia, wysyłając do jakiejś renomowanej szkoły z internatem gdzieś bardzo daleko. Choć ze mną to wystarczyłoby mnie po prostu nie pilnować i sama bym zniknęła, przestając być problemem. Ale on też ma nierówno pod sufitem, bo zamiast jak każdy normalny spadkobierca wielkiej fortuny przetracać ją na dziwki, narkotyki i głupoty, to on hobbystycznie poświęcił się pracy w policji. Także przy takim wzorcu osobowym nie miałam szans złapać wspólnego języka z innymi dzieciakami z bogatych domów. Ale prawda jest też taka, że sam upór Davida by nie wystarczył, bo gdybym sama nie zechciała się zmienić, to nie byłoby na to żadnej szansy i dalej byłabym tą samą łajzą bez ambicji co kiedyś - westchnęła i poczuła, że od mówienia zaschło jej w ustach.

- Także jeśli nie zasnąłeś ani nie pogubiłeś się w trakcie tego mojego przydługiego monologu, to teraz już wiesz czemu jestem taka, że nigdzie tak naprawdę nie pasuję, ale wszędzie się odnajdę. Oraz dlaczego daję wiarę, że niemożliwe może być możliwe, jak choćby to, że heretyk może być ze mną szczery. Ale co najważniejsze… dlaczego nie zamierzam mieć dzieci - zaśmiała się na koniec.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline