| 18+ Zdecydowanie nie było sensu dopytywać jak skończyli.
- A co masz na myśli, że twój krąg nie jest typowy? - zmieniła nieco temat.
- Już mówiłem, że nie należę do żadnej komórki, a Pandorina prowadzi swoją na własnych zasadach. Myślę, że jako prawnik jestem jej bardziej przydatny, bo głownie w tym celu mnie wykorzystuje.
- Tylko z nią współpracujesz? Czy są jeszcze jacyś heretycy? - dopytała chcąc się upewnić.
- Na pewno są, ale w moim przypadku Pandorina wszystko koordynuje.
- Więc sam nie posiadasz żadnych... Jak to wy nazywacie swoich podwładnych... Uczniów? - uniosła brew.
- Rozczarowałem cię? - odpowiedział ze śmiechem.
- Nie, nie. To akurat dobrze - odparła. Teraz mogła mieć nadzieję, że on nie mieszał się w to co działo się teraz w wydziale wewnętrznym. - A co z tą osobą, która wykorzystała twój nastoletni bunt i zrobiła z ciebie heretyka?
- To też jest coś co można zaliczyć do mojej przeszłości jaka została na Marsie. Nawet jakby pojawiła się w okolicy to przy Pandorinie musiałaby podkulić ogon. - Zaśmiał się.
- Czyli na Lunę przybyłeś sam? - dopytywała. - Bez kontaktu z innymi heretykami?
- Zgadza się.
Corday bardzo wnikliwie zaczęła mu się przyglądać. Coś jej tu zgrzytało w jego zeznaniach.
- Nie masz uczniów, nie należysz do kręgu, przybyłeś tu sam bez znajomości... - zaczęła podsumowanie tego co o sobie powiedział. - Specjalista w tym temacie ze mnie jest żaden, ale to tak trochę renegatem tu podchodzi - skomentowała. - Pandorina wie, że jesteś heretykiem? - dopytała, bo straciła już pewność co do tego.
- Oczywiście, że wie. I nie jestem renegatem - powiedział powoli jakby analizował to co właśnie usłyszał. - Jeśli jednak tak na to spojrzeć, to może to jest powodem, że ma mnie pod lupą.
- To ją prosiłeś o sztuczkę, którą użyłeś na Hillu?
- Tak. - Pokiwał głową. - Może też dlatego tak ją zainteresowałaś. Pewnie spodziewała się innego efektu.
Irya roześmiała się.
- Czyli ona wie, że chciałeś mnie zabić ? - zapytała dla upewnienia się.
- Pandorina nie rozdaje “sztuczek” na lewo i prawo. Musiałem jej zdradzić moje zamiary.
- To teraz sobie tylko mogę wyobrazić jej konsternację jak przydybała ciebie na kolacji z inspektor, którą miałeś sprzątnąć. I w końcu rozumiem czemu się tak spinałeś - skomentowała z rozbawieniem. - Z tego będą niezłe jazdy - znów zaczęła się śmiać.
- Muszę znaleźć jakiś ciekawy powód utrzymania cię przy życiu, bo niebawem może paść takie pytanie.
- Coś sobie wymyślisz, żeby nas wybronić. Jesteś świetnym prawnikiem - mrugnęła do niego.
- Dopóki będziesz grzeczna i posłuszna możesz czuć się bezpieczna - odpowiedział z szelmowskim uśmiechem.
Corday wybuchnęła jeszcze większym śmiechem.
- No to lepiej już dziś zacznijmy planować nasze uroczystości pogrzebowe - odparła tak bardzo rozbawiona, że aż otarła łzę z oka.
- Jesteś popieprzona - powiedział z tonem jakim wypowiada się zupełnie innego rodzaju słowa. Złapał Iryę za poły szlafroka, przyciągnął do siebie i złożył na jej ustach miękki pocałunek, a następnie objął mocno obiema rękami.
Blondynka objęła Charlesa za szyję i opadła na niego, przewracając z powrotem na łóżko.
- Bardzo cię lubię - szepnęła.
- O i widzisz. Gdybyśmy byli u ciebie to po tej deklaracji twój Steve właśnie by mnie rozsmarowywał na chodniku w czasie ucieczki. Ja ciebie też. - nie widziała jego twarzy, ale druga część wypowiedzi padła o wiele poważniej niż pierwsza.
- Ale gdybyś uciekł to ominęło by cię to... - mruknęła i zaczęła całować go po szyi, a ręce opuściła i nieśpiesznie zaczęła rozwijać jego szlafrok.
- Twój facet to ma chyba z tobą przerąbane - powiedział próbując zachować powagę. - Szlag... wychodzi na to, że to teraz ja - dodał zaraz potem i pozwolił jej działać.
Usiadła okrakiem na nim, nieco poniżej jego krocza i uśmiechnęła się lubieżnie.
- Zawsze to ja zrywam z facetem. A później ignoruję telefony - powiedziała tonem wyjaśnienia, zsuwając powoli z ramion szlafrok. - Ach i wiedz, że nie toleruję skoków w bok w związku - mówiąc to, dłońmi masowała go po torsie, kierując się w dół.
- Stawiamy warunki? - uniósł brew udając zaszokowanie. - A co oferujesz w zamian? - zapytał zaczepnie.
- Już sam mówiłeś, że nie ma odwrotu od tego związku, więc wolę jasno określić zasady, żeby pan prawnik mi później nie mówił, że nie było tego w umowie - mrugnęła do niego. - A w zamian możesz na wyłączność narzekać, że masz ze mną przerąbane - ściągnęła z siebie szlafrok i zrzuciła go na podłogę.
- Trochę mało - skrzywił się jakby był niezadowolony z oferty. - Musisz dorzucić coś jeszcze na stół żebym był zainteresowany wyrównaniem stawki - zaproponował kładąc dłonie na biodrach Iryi.
- Nie możesz mnie winić, że masz słabą pozycję do negocjacji - westchnęła z udawanym ubolewaniem i mrugnęła do niego. Wzięła w dłonie jego budząca się do działania męskość, co mocno ją cieszyło. - Ale chętnie posłucham listy życzeń - powiedziała, bardzo delikatnie masując jego jądra.
- Moja pozycja jest dla mnie bardzo komfortowa. Nie mam co narzekać - odpowiedział z zadowoleniem w reakcji na poczynania swojej partnerki. - A co do twoich warunków to nawet mi się podobają. Mogę ci obiecać, że nie zrobię na twoimi plecami nic, czego nie będę mógł dostać od ciebie.
- Brzmi pokrętnie i podejrzanie - stwierdziła kontynuując pieszczenie go. - Nikt wcześniej tak na mnie nie działał... Uwielbiam cię... - szepnęła i stanowczym ruchem dłoni posuwała się po jego członku uciskając go w odpowiedni sposób, by doprowadzić go do pełnej przydatności. Trwało to zaledwie chwilę, po której puściła go, unosząc swoje biodra, by od razu na nim usiąść i mieć go znowu w sobie. Na jej twarzy pojawił się pełen przyjemności grymas.
Pochyliła się nad Charlesem, pocałowała go zachłannie i zaczęła go ujeżdżać. Mężczyzna złapał obiema dłońmi pośladki dziewczyny i zacisnął na nich palce. Pozwolił jej robić na co ma tylko ochotę do momentu, aż zauważył, że jej mięśnie nóg słabną. Morgan podniósł się, objął ją jedną ręką i podpierając się na drugiej, obrócił ją w powietrzu rzucając ją plecami na łóżko. Podziwiał przez chwilę idealny, jeśli nie brać pod uwagę blizny obraz. Wsunął ręce pod jej kolana i złapał za biodra, podnosząc jej pośladki do góry, po czym zaczął poruszać się w niej. Po chwili przyspieszył, a w końcu mocnymi uderzeniami z całej siły ją penetrować.
Irya jęczała głośno, w pełni oddając się rozkoszy. Wyginała się tak by jak najbardziej czuć każdy jego ruch. Dłońmi gładziła go po przedramionach, w które nagle mocno wbiła paznokcie. Jej ciało zaczęło drżeć a spojrzenie zrobiło nie obecne, gdy pochłonęła ją przyjemność. Przymknęła oczy by w pełni się tym delektować.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |