Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2019, 21:50   #126
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
18+

Zdecydowanie nie było sensu dopytywać jak skończyli.
- A co masz na myśli, że twój krąg nie jest typowy? - zmieniła nieco temat.
- Już mówiłem, że nie należę do żadnej komórki, a Pandorina prowadzi swoją na własnych zasadach. Myślę, że jako prawnik jestem jej bardziej przydatny, bo głownie w tym celu mnie wykorzystuje.
- Tylko z nią współpracujesz? Czy są jeszcze jacyś heretycy? - dopytała chcąc się upewnić.
- Na pewno są, ale w moim przypadku Pandorina wszystko koordynuje.
- Więc sam nie posiadasz żadnych... Jak to wy nazywacie swoich podwładnych... Uczniów? - uniosła brew.
- Rozczarowałem cię? - odpowiedział ze śmiechem.
- Nie, nie. To akurat dobrze - odparła. Teraz mogła mieć nadzieję, że on nie mieszał się w to co działo się teraz w wydziale wewnętrznym. - A co z tą osobą, która wykorzystała twój nastoletni bunt i zrobiła z ciebie heretyka?
- To też jest coś co można zaliczyć do mojej przeszłości jaka została na Marsie. Nawet jakby pojawiła się w okolicy to przy Pandorinie musiałaby podkulić ogon. - Zaśmiał się.
- Czyli na Lunę przybyłeś sam? - dopytywała. - Bez kontaktu z innymi heretykami?
- Zgadza się.

Corday bardzo wnikliwie zaczęła mu się przyglądać. Coś jej tu zgrzytało w jego zeznaniach.
- Nie masz uczniów, nie należysz do kręgu, przybyłeś tu sam bez znajomości... - zaczęła podsumowanie tego co o sobie powiedział. - Specjalista w tym temacie ze mnie jest żaden, ale to tak trochę renegatem tu podchodzi - skomentowała. - Pandorina wie, że jesteś heretykiem? - dopytała, bo straciła już pewność co do tego.
- Oczywiście, że wie. I nie jestem renegatem - powiedział powoli jakby analizował to co właśnie usłyszał. - Jeśli jednak tak na to spojrzeć, to może to jest powodem, że ma mnie pod lupą.
- To ją prosiłeś o sztuczkę, którą użyłeś na Hillu?
- Tak. - Pokiwał głową. - Może też dlatego tak ją zainteresowałaś. Pewnie spodziewała się innego efektu.
Irya roześmiała się.
- Czyli ona wie, że chciałeś mnie zabić ? - zapytała dla upewnienia się.
- Pandorina nie rozdaje “sztuczek” na lewo i prawo. Musiałem jej zdradzić moje zamiary.
- To teraz sobie tylko mogę wyobrazić jej konsternację jak przydybała ciebie na kolacji z inspektor, którą miałeś sprzątnąć. I w końcu rozumiem czemu się tak spinałeś - skomentowała z rozbawieniem. - Z tego będą niezłe jazdy - znów zaczęła się śmiać.
- Muszę znaleźć jakiś ciekawy powód utrzymania cię przy życiu, bo niebawem może paść takie pytanie.

- Coś sobie wymyślisz, żeby nas wybronić. Jesteś świetnym prawnikiem - mrugnęła do niego.
- Dopóki będziesz grzeczna i posłuszna możesz czuć się bezpieczna - odpowiedział z szelmowskim uśmiechem.
Corday wybuchnęła jeszcze większym śmiechem.
- No to lepiej już dziś zacznijmy planować nasze uroczystości pogrzebowe - odparła tak bardzo rozbawiona, że aż otarła łzę z oka.
- Jesteś popieprzona - powiedział z tonem jakim wypowiada się zupełnie innego rodzaju słowa. Złapał Iryę za poły szlafroka, przyciągnął do siebie i złożył na jej ustach miękki pocałunek, a następnie objął mocno obiema rękami.
Blondynka objęła Charlesa za szyję i opadła na niego, przewracając z powrotem na łóżko.
- Bardzo cię lubię - szepnęła.
- O i widzisz. Gdybyśmy byli u ciebie to po tej deklaracji twój Steve właśnie by mnie rozsmarowywał na chodniku w czasie ucieczki. Ja ciebie też. - nie widziała jego twarzy, ale druga część wypowiedzi padła o wiele poważniej niż pierwsza.
- Ale gdybyś uciekł to ominęło by cię to... - mruknęła i zaczęła całować go po szyi, a ręce opuściła i nieśpiesznie zaczęła rozwijać jego szlafrok.
- Twój facet to ma chyba z tobą przerąbane - powiedział próbując zachować powagę. - Szlag... wychodzi na to, że to teraz ja - dodał zaraz potem i pozwolił jej działać.

Usiadła okrakiem na nim, nieco poniżej jego krocza i uśmiechnęła się lubieżnie.
- Zawsze to ja zrywam z facetem. A później ignoruję telefony - powiedziała tonem wyjaśnienia, zsuwając powoli z ramion szlafrok. - Ach i wiedz, że nie toleruję skoków w bok w związku - mówiąc to, dłońmi masowała go po torsie, kierując się w dół.
- Stawiamy warunki? - uniósł brew udając zaszokowanie. - A co oferujesz w zamian? - zapytał zaczepnie.
- Już sam mówiłeś, że nie ma odwrotu od tego związku, więc wolę jasno określić zasady, żeby pan prawnik mi później nie mówił, że nie było tego w umowie - mrugnęła do niego. - A w zamian możesz na wyłączność narzekać, że masz ze mną przerąbane - ściągnęła z siebie szlafrok i zrzuciła go na podłogę.
- Trochę mało - skrzywił się jakby był niezadowolony z oferty. - Musisz dorzucić coś jeszcze na stół żebym był zainteresowany wyrównaniem stawki - zaproponował kładąc dłonie na biodrach Iryi.

- Nie możesz mnie winić, że masz słabą pozycję do negocjacji - westchnęła z udawanym ubolewaniem i mrugnęła do niego. Wzięła w dłonie jego budząca się do działania męskość, co mocno ją cieszyło. - Ale chętnie posłucham listy życzeń - powiedziała, bardzo delikatnie masując jego jądra.
- Moja pozycja jest dla mnie bardzo komfortowa. Nie mam co narzekać - odpowiedział z zadowoleniem w reakcji na poczynania swojej partnerki. - A co do twoich warunków to nawet mi się podobają. Mogę ci obiecać, że nie zrobię na twoimi plecami nic, czego nie będę mógł dostać od ciebie.
- Brzmi pokrętnie i podejrzanie - stwierdziła kontynuując pieszczenie go. - Nikt wcześniej tak na mnie nie działał... Uwielbiam cię... - szepnęła i stanowczym ruchem dłoni posuwała się po jego członku uciskając go w odpowiedni sposób, by doprowadzić go do pełnej przydatności. Trwało to zaledwie chwilę, po której puściła go, unosząc swoje biodra, by od razu na nim usiąść i mieć go znowu w sobie. Na jej twarzy pojawił się pełen przyjemności grymas.

Pochyliła się nad Charlesem, pocałowała go zachłannie i zaczęła go ujeżdżać. Mężczyzna złapał obiema dłońmi pośladki dziewczyny i zacisnął na nich palce. Pozwolił jej robić na co ma tylko ochotę do momentu, aż zauważył, że jej mięśnie nóg słabną. Morgan podniósł się, objął ją jedną ręką i podpierając się na drugiej, obrócił ją w powietrzu rzucając ją plecami na łóżko. Podziwiał przez chwilę idealny, jeśli nie brać pod uwagę blizny obraz. Wsunął ręce pod jej kolana i złapał za biodra, podnosząc jej pośladki do góry, po czym zaczął poruszać się w niej. Po chwili przyspieszył, a w końcu mocnymi uderzeniami z całej siły ją penetrować.
Irya jęczała głośno, w pełni oddając się rozkoszy. Wyginała się tak by jak najbardziej czuć każdy jego ruch. Dłońmi gładziła go po przedramionach, w które nagle mocno wbiła paznokcie. Jej ciało zaczęło drżeć a spojrzenie zrobiło nie obecne, gdy pochłonęła ją przyjemność. Przymknęła oczy by w pełni się tym delektować.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline