Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2019, 00:22   #14
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Że też komuś takiemu chce się występować w takim miejscu jak ta karczma... - pokręciłam głową w niedowierzaniu, kiedy patrzyłam na artystki. - Może zgubiły drogę do jakiegoś dworku?

Nagle drobna kobietka wykonała skok w powietrzu przeskakując na waszą ławę. Zdawało się niemal jakby leciała… Teraz rytm lutni stał się niemal nerwowy, jakby na coś czekał, czułaś narastające napięcie. Dziewczyna uśmiechnęła się do was, nachylając się, widziałaś to po jej oczach, bo dół jej twarzy zasłaniała woalka, przypięta do łańcuszków zaczynających się kolczykiem w jej nosie, a kończących kolczykami w uszach.

Schowała flet i wyjęła jaką pałeczkę, a potem podpaliła jej końce o stojącą obok was świecę. Na pałeczce pojawiły się dwa płomienie. Dziewczyna podrzuciła płonący przedmiot w górę wykonała salto w tył i złapała pałeczkę lądując znów na nogach. Lutnia jednak nie przestawała wybijać jednostajnego rytmu. Nagle dziewczyna wykonała kolejne salto wyrzucając przedmiot, tym razem gdy tylko jej stopy dotknęły blatu a dłoń chwyciła płonący obiekt, lutnia zagrała głośniejszy akord, akrobatka znów wybiła się w powietrze wyrzucając pałeczkę, tym razem jednak zrobiła obrót w powietrzu lądując nisko i łapiąc przedmiot za plecami, głośny akord, teraz dziewczyna przerzuciła pałeczkę między swoimi nogami i znów wyskoczyła w tył, tym razem jednak wykonując gwiazdę i znów łapiąc płonącą laskę w dłoń. Znów lutnia zawtórowała. Powoli kończył jej się blat. Nie czekała jednak już nawet sekundy ale znów posłała płomień wysoko w powietrze i wyrzuciła swoje ciało w tył, tym razem jednak lądując na dłoniach na samej krawędzi blatu.

Palący się przedmiot spadał na nią, gdy ona nagle pochwyciła go palcami prawej stopy. Lutnia znów zagrała głośno a potem ucichła.

Niziołka opadła na stopy jednocześnie przerzucając laskę w dłoń, a potem wykonała ukłon do wszystkich.

- O jej... - westchnęłam będąc pod ogromnym wrażeniem i mimowolnie zaczęłam klaskać, nagradzając ten występ brawami.

Chłopi również nagrodzili występy brawami, ale za chwilę zajęci byli już bardziej napitkami niż sztuką.

– Można? – Zapytała lutniarka podchodząc do was. – Z moją małą Gali wolę przy nich nie siadać… nie chciałabym problemów jakby któryś stracił rękę – Zajmowała się odnośnie, choć nawet jej rubaszny śmiech miał w sobie podźwięk jej aksamitnego głosu.

- Raczej tak - pokiwałam głową, ale szybko spojrzałam pytająco na Morrisanę, nieco speszona, że pozwoliłam sobie podjąć decyzję bez uprzedniego zapytania swojej towarzyszki o zdanie.

Bardka nie czekała na zgodę twej towarzyszki, tylko rozsiadła się obok ciebie i zarzuciła ci ramię na szyję, jakby była twoją starą przyjaciółką. Ruchem placów szybszym niż mgnienie oka wydobyła z rękawa podłużny zwitek liści jakiegoś zioła, szybko odgryzła i wypluła kawałek, a drugi podpaliła jej trzymaną w dłoni wciąż jeszcze dopalającą się pałeczką jej towarzyszka, która pojawiła się tuż obok.

Poczułaś unoszący się w powietrzu zapach palonych ziół. Kobieta włożyła do ust jeden koniec zwitka i wzięła głęboki oddech, a później wydmuchała aromatyczny dym nosem.

– Dobrze wam tu chyba… z mamusią w gospodzie siedzita, chłop do domu was nie gna. – Zagaiła wesoło.

Delikatnie, acz stanowczo odsunęłam od siebie artystkę, dając jednoznaczne do zrozumienia, że nie odpowiada mi jej spoufalanie się. Kojarzyłam że zioło które paliła działało leczniczo na gardło, zwalczając kaszel i kojąco wpływając na struny głosowe. Nic dziwnego że to podpalała po takim występie.
- Odpoczywamy po ciężkim dniu - powiedziałam do lutniarki zbywając jej insynuacje względem powiązania jakie jej zdaniem miałam z Morrisaną. - Jestem Marion - przedstawiłam się.

– Evelinne Lorane Darecco – Odpowiedziała z uśmiechem, nie bacząc na to, że ją odepchnęłaś. Morrisana skupiła się na swoim napitku, ukradkiem spoglądając jak sobie radzisz. – No to czym się trujesz młoda? – Zapytała ciebie. Jej towarzyszka wciąż stała obok, nie zajmując miejsca.

Kątem oka spojrzałam na starszą kapłankę. Odniosłam wrażenie, że ma ubaw z mojego zmieszania.
- Jeszcze nie zdecydowałam - odpowiedziałam zachowawczo. - Jesteście tu przejazdem? - zmieniłam temat zainteresowania na jej osobę.

– A i owszem… wszędzie gdzie nas wiatr poniesie, jesteśmy tylko przejazdem, bo z nas takie wagabundy… a skoroś się nie zdecydowała dziewczyno, to ja zdecyduje za ciebie, bo tak gadać w gospodzie na sucho, to jest bezbożnie… – Rzuciła wesoło i zaraz uniosła dłoń by zwrócić uwagę karczemnych dziewcząt – No chyba, że mamcia się nie zgodzi. – Spojrzała na Morrisanę.

– Jest dorosła – Odparła kapłanka z uśmiechem.

- Dziękuję, ale nic nie chcę - odparłam stanowczym tonem. To jak Evelinne była otwarta i bezpośrednia, w jakiś sposób mnie peszyło.

– Nawet mamusia coś pije, a ty nic? Co ty do zakonu idziesz młoda? – W tym samym czasie zdążyła podejść do was inna posługaczka.

– No dziewko, przynieś zaraz na jednej nodze cały gąsior czego tu macie najlepszego i trzy kubki, dla małej, przynieś bukłak mleka – wskazała na swoją towarzyszkę. – A tu masz no na zachętę – Położyła na trzymanej przez niewolnicę tacy kilkanaście miedziaków, czyli tyle co kosztowałby cały wieczór picia. Dziewczyna aż zaniemówiła. Ale zaraz poszła w kierunku szynkwasu.

Kobieta znów zaciągnęła się ziołami.
– Dobra, moje panie… z was chyba żadne chłopki… przyjemniej z ciebie młoda. Masz zbyt dworskie maniery i powściągliwość zakonnicy.

- Trafne spostrzeżenie - pokiwałam głową i sięgnęłam ręką do dekoltu. Spod ubrania wyciągnęłam na wierzch medalion z symbolem Toriela. - Niech więc będzie mleko - zgodziłam się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline