Błękitne ogniki energii poleciały w kierunku nekromanty trafiając go bezbłędnie. Wrogi jaszczur zaryczał z bólu co musiało znaczyć, że oberwał z nieprzeciętną siłą.
Anna natychmiast doskoczyła do Tajgi i wzięła od niej miksturę.
- Ale nasi też nie będą nas widzieć - zawahała się przed wypiciem. Jasmal w tym czasie, trzymając bardkę pod rękę, przejęła kontrolę nad kilkoma kolejnymi nieumarłymi jaszczura.
Kula w rękach Edrika błysnęła a on poczuł się pewniej oraz jakby siły mu wróciły.
Morkhul pokiwał głową na pomysł starego wojownika i wyciągnął jad pająków. Wrzucił to do kołczanu, zalewając trucizną strzały. Slaak'Han dopadł w końcu do nekromanty i powalił go, gdy ten inkantował zaklęcie. Cokolwiek tworzył chyba musiało umknąć mu nim dokończył.
Tajga poczuła jak ręka calishytki ją puszcza, zapewne potrzebując jej do rzucenia błogosławieństw.
- Ała... - stęknęła Anna upadając na kolana, plując krwią.
- Jasmal, co do.... - Morkhul zamarł widząc sztylet calishytki wbity w plecy Peck.
Khaarim’To wyszczerzył się szpetnie i dźgnął brata pod pachę wyjętym z rękawa krótkim ostrzem. Lecz ten zachował zimną krew i zamachnął się własnym czarnym sztyletem. Rozciął gardło nekromancie aż po kręgi szyjne.
Niebieskołuski mocno brocząc krwią rozejrzał się. Niestety pozostałe zombie wciąż stały, a to nie wróżyło nic dobrego. - S'ont! Trohah ra! - krzyknął Slaak'Han, próbując się odganiać od nieumarłych, które zaczynały zyskiwać na "wigorze".
Tajga, choć wciąż ślepa, wyczuła zmianę w magii ją otaczającą. Z kierunku w którym była Jasmal teraz odczuwała coś nieprzyjemnego, gorszego nawet od kuli Edrika, ale tym razem w tym bardzo upiornym znaczeniu.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |