"Udało się" ta krótka myśl dzwoniła w głowie Sybill, gdy widziała jak blask Wszechstwórcy wypędza spaczenie z ciała Rhelli. Długo wyczekiwane uczucie ulgi pojawiło się w sercu Walkirii, ale zniknęło prawie natychmiast gdy eteryczna postać spaczenia ruszyła na Arunsun, chcąc ją dopaść i się zemścić. Sybill odruchowo zakryła się swoją tarczą.
Nic się nie stało.
Walkiria uniosła spojrzenie ponad swoją osłonę i zobaczyła plecy orka, który zasłonił ją swoim ciałem. Obawa, że jej towarzysz zostanie skażony w jej miejsce minęła, gdy eteryczna postać werbalnie wyraziła swoje zaskoczenie, nim niebiańskie płomienie strawiły ją doszczętnie.
- Egida? - powtórzyła Sybill nie rozumiejąc co to miało znaczyć i spojrzała za siebie.
Otworzyła szerzej oczy widząc stan Axima, ale nie spanikowała. Jako kleryk przywykła do takiego rozlewu krwi i utraty kończyn u nieszczęśników których przychodziło jej łatać. Oczywiście fakt, że ranna była bliska jej osoba, w niczym jej nie pomagał.
- Kto ma miksturę leczniczą?! - rzuciła w tłum, w tym czasie ściągając pas z pochwą od miecza. Odłączyła to drugie, rzucając na bok i mając pasek w ręku pochyliła się nad kikutem łapy lwa. Zupełnie nie przyszło jej do głowy, że zwierze może chcieć bronić się przed opatrywaniem.
Walkiria chwyciła kikut i owinęła kilkukrotnie wokół niego pas, mocno zaciskając, by zatamować krwotok. Następnie przyłożyła dłoń do poszarpanej części i chciała użyć swoich leczniczych mocy, by zatrzymać krwawienie.
Akcja: pierwsza pomoc dla Axima