Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2019, 22:51   #26
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Ugryzłam się w język, żeby nie powiedzieć czegoś co mogłoby zabrzmieć nieodpowiednio.
- Będą wieszać skazańców - od razu przeszłam do sedna. - Któryś z braci musi dać im ostatnie namaszczenie.

– Czy lokalny sędzia dał im na to pozwolenie? – Powiedział chłodno. – Jeśli są to niebezpieczni zbrodniarze mogli nie otrzymać zgody na spotkanie z kapłanem. Możesz o tym nie wiedzieć... – Mruknął. – Jasne, że nie wiesz… bo zamiast czytać książki wolałaś zbierać ziółka… – Przeczesał włosy palcami. – Gdybyśmy byli tutejsi mógłbym wnieść o to u sędziego albo, gdybyśmy to my ujęli zbrodniarzy. A poza tym… to nie jest twoja sprawa. Nawet nie masz święceń kapłańskich… a jutro mamy wyruszyć przed wschodem słońca więc powinnaś się wyspać, by być choć w najmniejszym stopniu przydatna, gdy jutro wieczorem dotrzemy do miejsca gdzie zatrzyma się cesarz.

- Każdy musi dostać szansę na odkupienie, niezależnie od wagi zbrodni - odparłam niezrażona. - Wiem że nie mogę tego zrobić, dlatego proszę o to ciebie bracie.

Spojrzał na ciebie surowo, a potem chwycił cię za ramię i pociągnął za gospodę, poza widok Morrisany i Garrena.

Czułaś, że niewiele mu brakuje by zaczął dyszeć ze złości.

– Co ty o sobie uważasz… – warknął. – Zawsze dostajesz to czego chcesz… ja całe lata uczyłem się i starałem żeby osiągnąć to kim jestem… modliłem się i uczyłem całymi nocami… i marzyłem, że brat Galadriel zostanie moim mentorem… ale ty… bez żadnego starania, nie przejmując się nauką, spędzając cały czas na grzebaniu się w ziemi, zostałaś przez niego wybrana… Przez kogoś tak wybitnego… – Zacisnął pięści. – Cały zakon się nad tobą trząsł i pozwalał ci na wszystko… a potem jeszcze wysłano… ciebie… na szkolenie do siostry Morrisany… legendy całych wolnych ziem… Ja też zostałem oddany do zakonu jako dziecko i całe życie walczyłem by być godnym sługą Toriela… a ty dostałaś wszystko o czym ja marzyłem, nawet się nie starając… to ma być sprawiedliwość? Nawet podczas tej wyprawy, dostałem nakaz by cię za wszelką cenę chronić… od przeora. – Z oczu popłynęły mu łzy. – Gdybyś tylko powiedziała, że chcesz dostać święcenia, pewnie zaraz by ci je dano, gdy inni, musieli sobie na nie zasłużyć… Będę modlił się do Toriela by mi to wybaczył, ale nieznoszę cię… i gdybym mógł porzuciłbym cię w tej wsi… A teraz jeszcze chcesz mnie… nauczać co powinienem robić jako kapłan?! – Powiedział tracąc nad sobą panowanie. – Jesteś pod moim dowództwem, więc teraz zgodnie z tym co powiedziałem zostawisz tą sprawę lokalnym władzom a sama udasz się na spoczynek – Wycedził przez zęby.

Po tej tyradzie byłam w szoku. Choć nie oddawało to w pełni tego co czułam. Zadziałał instynkt i cała spięłam się w sobie, szykując się do odparcia uderzenia jakiego spodziewałam się od niego otrzymać. Nie spuściłam wzroku z jego twarzy. Czułam, że się we mnie aż zagotowało.

- Tam - skinęłam głową w kierunki gdzie jarzyły się pochodnie. - Są dwie istoty, które błagają o ostatnią spowiedź - syknęłam. - A ty nie chcesz im okazać miłosierdzia... bo mnie nie cierpisz?!

– Za dużo sobie przypisujesz. Nie idę tam, bo to nie jest sprawa naszego zakonu. Nie idę tam, bo i tak nie ocalę życia tych dwóch istot, a nasza misja jest ważniejsza. – Powiedział stanowczo. – Nie mamy czasu na to żeby spierać się z tutejszym kapitanem i sędzią o oddalanie nieuniknionego… uważasz, że przedłużanie ich oczekiwania na śmierć to miłosierdzie?

- To tymi przypisujesz. Dopiero co wylałeś na mnie wiadro pomyj, że jestem winna wszystkiemu co złe w twoim życiu - rozłożyłam ręce zirytowana.- Wiesz co nie jest miłosierdziem? Odwracanie wzroku! Może to nic nie da, ale z góry zakładając porażkę niczego się nie osiągnie.

– Dobrze… daję ci wolną rękę w tej sprawie. Skoro masz lepszą znajomość prawa, zasad naszej religii i większe poczucie sprawiedliwości i miłosierdzia… rób jak uważasz. – Powiedział i zakończył rozmowę.

Ręce mi opadły. Sama nie mogłam nic zrobić.
- Wspaniale! Nic nie rób! Nic dziwnego, że Galadriel wolał mnie! - rzuciłam te słowa w plecy kapłana i odwróciłam się na pięcie. Marszowym krokiem poszłam do orka i starszej kapłanki.

Nic nie skomentowali, czekali na to co powiesz ty.

- Ma to gdzieś i nie kiwnie palcem - powiedziałam mocno skracając całą tą burzliwą wymianę zdań. - Ja sama nic nie mogę zrobić - wzruszyłam bezradnie rękami.

– Możesz – Powiedziała dziewczyna w barwnych fatałaszkach, która wynurzyła się z ciemności. – Możesz zatrzymać egzekucję jeśli udowodnisz ich niewinność – Powiedziała podchodząc bliżej. – Robiłam już coś takiego, egzekucję można odsunąć do najbliższego poranku… Wystarczy, że powołasz się na Cesarskie rozporządzenie numer 75, podpunkt 12. Tylko czy chcesz to zrobić? Jeśli ci się nie uda będziesz musiała zapłacić karę za wstrzymywanie postępowania albo odsiedzieć kilka dni w areszcie, tylko wtedy raczej nie pojedziesz dalej… – Zaśmiała się Evi. – No i strasznie zdenerwujesz tutejszych wieśniaków.

– Ona ma rację – potwierdziła Morrisana. – Tyle tylko, że zostało bardzo mało czasu i będziemy musieli zawalić noc… a jeśli naprawdę są winni… no cóż… ja pójdę za ciebie do aresztu.

- No tak, odpowiadasz za mnie... - skrzywiłam się, bo zupełnie mi ten fakt wyparował z głowy. Teraz czułam się z tego powodu winna. Jednak przeczucie nie dawało mi spokoju, jakby sam Toriel pokazywał mi palcem, że coś tu jest nie tak. - Ja bym to sprawdziła… - dodałam nieco niepewnie, bo źle się czułam, że naraziłam tym nie siebie, a Morrisanę.

– Pomożemy ci – powiedział Garren.

– I na nas możesz liczyć – Stwierdziła Evi.

– Tłum zaczyna się burzyć i krzyczeć – Zwróciła uwagę Morrisana.

- To będzie długa noc - skomentowałam. - Zacznę od wkroczenia w sam środek tego zamieszkania - po tych słowach ruszyłam szybkim krokiem we wspomnianym kierunku. Udowodnienie ich niewinności w jedną noc było trudnym zadaniem, ale ze wsparciem miałam przynajmniej cień szansy by tego dokonać.

- Ja, Marion z zakonu Toriela, powołuję się na Cesarskie rozporządzenie numer 75, podpunkt 12 - powiedziałam do strażnika, po tym jak w końcu dopchałam się do niego. - Domagam się odsunięcia egzekucji do poranku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline