Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2019, 20:46   #162
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
To co powiedział było całkiem słodkie, na ten swój pokręcony sposób. Zastanawiała się tylko czy Charles faktycznie wierzył w to, że jego szefowa mu uwierzyła na słowo czy tylko się łudził, że tak jest. Tak czy inaczej sytuacja w jakiej się znaleźli była napięta.
Irya uśmiechnęła się uroczo i niewinnie.
- Oj tak, mam taki zły wpływ na ciebie i przymuszam cię do złych uczynków - skomentowała z wyraźnie wyczuwalną ironią i wypiła spory łyk alkoholu. - W każdym razie jej decyzja świadczy o tym za jaką osobę się ma... - pewna siebie i patrząca z góry na przeciwnika, co dawało im spore pole do działania, bo wspólnie z Charlesem na pewno znajdą na nią rozwiązanie. Pod warunkiem, że on się nie poddał. - Ale mniejsza o to teraz, bardziej interesuje mnie którą ty wybrałeś opcję, bo to zimne przywitanie i brak auta na parkingu wprawia mnie w pewną dozę niepewności - patrzyła na niego wyczekująco.
- W stosunku do ciebie żadnej, ale w stosunku do innych spraw nie mogę stać bezczynnie.

Corday choć miała ochotę się z nim podroczyć, to odpuściła bo widziała, że dziś bardzo nie jest on w humorze do tego i tylko pokiwała ze zrozumieniem głową. Wstała od stołu, z kieliszkiem w ręce i podeszła do okna, z którego miała widok na główne wejście, ulicę oraz parking. Wypatrzyła samochód, który ją śledził pod dom.
- Mam pomysł jak się pozbyć Collinsa i Andersona, wykorzystując głupotę tego pierwszego - powiedziała. - Ale teraz będzie to musiało poczekać, bo w świetle nowych okoliczności będę go potrzebowała wykorzystać do jednej rzeczy.
Morgan wstał i oparł się o brzeg blatu stołu z założonymi rękami.
- Co konkretnie masz na myśli? - w jego głosie można było wyczuć ożywienie i zainteresowanie.
- Chce się dowiedzieć kto regularnie odwiedza Magdalenes - wyjaśniła.
- Wiele osób, które na pewno będą miały coś przeciwko temu, żebyś się o tym dowiedziała - ostrzegł. - Co w stosunku do nich planujesz?
- Jakby to miało mnie od czegoś powstrzymać - zaśmiała się patrząc na niego przez ramię. - Jeszcze nie wiem dokładnie, ale mam przeczucie, że mi się to przyda. Może przy okazji odkryję, dlaczego zabili Evansa, chociaż płacił jej regularnie.

- A względem Collinsa i Andersona? - drążył dalej. - Ostrzegam. W stosunku do nich ja też nie grzeszę cierpliwością.
- Długo jeszcze zamierzasz się na mnie boczyć - zapytała.
Morgan przez chwilę utrzymywał powagę, ale w końcu parsknął śmiechem.
- Na pewno dopóki nie odpowiesz mi na pytanie. - Usłyszała w odpowiedzi.
Odwróciła się przodem do niego i oparła o szybę. Ucieszyło ją, że wraca mu dobry nastrój.
- Skoro tak stawiasz sprawę - mruknęła z uśmiechem. - Z początku byłam wkurzona na Collinsa, ale na dobrą sprawę mi nie wadzi tym swoim stalkowaniem, bo i tak nic na mnie nie znajdzie. W sumie to jest mi na rękę tworząc naturalną przeciwwagę na Crimeshield. Dlatego pytanie raczej brzmi na ile tobie on przeszkadza?
- Bardzo - odpowiedział jakby to było oczywiste. - I automatycznie tobie też powinno to tak samo przeszkadzać. Jeśli któreś z nas wpadnie to wpadamy oboje, a wtedy jesteśmy na celowniku wszystkich. Ciężko byłoby nam znaleźć miejsce w układzie słonecznym, żeby się ukryć. Wiemy jakie byłyby tego konsekwencje - dodał ogarniając wzrokiem apartament Iryi i dając do zrozumienia co ma na myśli.

- Kurczę, aż tak łatwo cię nakryć na mrocznych sztuczkach? Jak w takim razie uchowałeś się przez dekadę na Lunie? - zapytała żartobliwie.
- Uchowałem się, bo nikt za mną nie łaził i nie rzucałem się w oczy. Z racji profesji mogłem budzić niechęć lub nienawiść, ale nie próbowano za wszelką cenę znaleźć na mnie haka. Teraz ryzyko jest znacznie większe - wyjaśnił.
- Więc zrozumiesz, że twoje metody mogą tylko pogorszyć sytuację? - dodała dla pewności.
- Jesteś pewna, że znasz moje metody? - zapytał przekrzywiając lekko głowę. - Chcę wiedzieć konkretnie co planujesz. Im bardziej spodoba mi się pomysł tym mniej ci się będę mieszał.
- Jako twój niedawny obiekt chęci mordu zauważyłam, że twoje metody uwzględniają trupy śmierdzące ciemnością, a na nie policja ma już przewrażliwienie - mrugnęła do niego. - Ale chętnie posłucham co ty byś zrobił, wybierzemy wspólnie ten ciekawszy pomysł... A propos tego - przypomniała sobie. - dowiedziałeś się może kto chciał wyręczyć cię w sprawie Andersona?
- Mój pomysł właśnie uwzględnia trupy, ale tym razem nie śmierdzące ciemnością. Konkretnie to jednego trupa, ale z dużym prawdopodobieństwem drugiego. Jeśli jednak drugi trup nie wypali to na pewno twoi ludzie mocno uprzykrzą mu życie - wyjaśnił Morgan. - Nie wiem kto próbował załatwić świadków Andersona. Pandorina raczej nie sięga tak daleko, ale już ci mówiłem, że ma szerokie kontakty, które chyba sięgają twojego departamentu.

- Mojego departamentu? - zainteresowała się. - Skąd takie przypuszczenie?
- A skąd niby mieliby dostęp do informacji? - odpowiedział pytaniem.
- My nie wiedzieliśmy, że wewnętrzni chcą zgarnąć Andersona do siebie i wzięli nas z zaskoczenia jak przyszli po niego - wzruszyła ramionami. - Stąd moje założenie, że zainteresowanie wyszło z drugiej strony. Więc albo Pandorina ma lepsze wtyki niż się spodziewasz, albo mamy kolejny krąg heretycki zainteresowany dobrobytem Crimeshield.
- Pandorina czuje się zbyt pewnie. Albo ma na usługach kogoś ważnego w Capitolu albo podlega pod jeszcze kogoś potężniejszego, kto pociąga za sznurki - zamyślił się Morgan. - Nie no! Znowu to robię. To wszystko twoja wina. - powiedział z mało wiarygodną pretensją.
- Dlatego warto ją trochę popodglądać i dowiedzieć się kto się u niej pojawia - wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu. - Bo na zobaczenie jej bilingów czy wgląd w księgi rachunkowe to nawet nie mam co marzyć - mimo to popatrzyła na prawnika z odrobiną nadziei w oczach. - Nie jestem jej księgowym - rozczarował ją Charles. - Firmy Freelancerskie praktycznie nie odprowadzają podatków. Niby komu? - zadał retoryczne pytanie. - Masz zasoby i dobre powody, żeby ją obserwować?
- Jeśli nie każesz mi od razu likwidować Collinsa to zasoby bym miała - stwierdziła z rozbawieniem.

- Czyli twoja propozycja to wstrzymanie się względem Collinsa i Andersona, żeby obserwować Pandorinę z nadzieją, że coś na nią znajdziesz? - zapytał z sarkazmem w głosie. - Chciałem ci przypomnieć, że ona się może spotykać z kimś nie wychodząc poza swój gabinet. A co do jej klientów to w jej skład wchodzą członkowie śmietanki z praktycznie każdej korporacji.
- Idealne pole dla działań heretyckich - stwierdziła Irya z uznaniem. - Oczywiście mam możliwość wykorzystania drogi formalnej, żeby prześwietlić Pandorinę, ale to się skończy przyłapaniem jej na heretyckich praktykach - powoli podeszła do Charlesa. - A nie o to mi w tym wszystkim chodzi. Bo to co ja chce osiągnąć to tylko i zarazem aż zapewnienie, że jak coś nam się stanie to z automatu jej się dobiorą do dupy.
- Obawiam się, że droga formalna spowoduje, że narazisz wiele znanych ci osób. Niektóre z nich mogą nawet nie być bezpośrednio zamieszane w sprawę - w głosie Charlesa zabrzmiało ostrzeżenie. - Poza tym nie ma gwarancji, że do czegokolwiek dotrzesz.
- Ostatni raz taki tekst słyszałam od swojego przełożonego, kiedy znaleźli ciało Evansa i twierdził że nic nie znajdziemy. No i nie miał racji, bo znalazłam wręcz za dużo. Jestem za dobra w tym co robię - zaśmiała się gorzko. - A jak wspomniałam, to wszystko będzie mi potrzebne tylko na wypadek naszej śmierci.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline