***
Nie byłaś w stanie określić kiedy wasza karawana się zatrzymała.
Powoli podniosłam się wpierw do pozycji siedzącej, a później ostrożnie skierowałam się do tyłu wozu, by z niego wyjść. Było mi niedobrze i kręciło się w głowie, ale podejrzewam że w tym momencie było to spowodowane ogromnym głodem.
Od frontu do wozu zajrzała Evi.
– Jak się masz pasażerko? – Zawołała z uśmiechem. Po chwili, widząc co robisz dodała. – Czekaj, jesteś blada jak trup. Jak ci czegoś trzeba to ci przyniosę, nie szalej z tym bieganiem.
Zaprzestałam swoich działań i zostałam na miejscu. Popatrzyłam na Evi.
- Jeśli nie jest waszym planem dobicie mnie przez zagłodzenie... To zjadłabym cokolwiek - odpowiedziałam nie mogąc się powstrzymać od sarkazmu przez ból głowy i głód.
– Masz – Rzuciła ci zawiniątko z sucharami. – Zaraz załatwię ci coś bardziej treściwego, bukłak z wodą masz na kołku po swojej lewej.
Znikoma koordynacja ruchowa sprawiła, że nie zdołałam złapać w locie pakunku. Dobrze że upadł przy mnie i go podniosłam. Rozwinęłam i wyciągnęłam suchar, który zaczęłam sobie gryźć małymi kęsami.
Bardka zeskoczyła z wozu i poszła gdzieś, a tymczasem do ciebie dołączyła Gali, która usiadła obok i objęła ramionami własne kolana, a potem zaczęła się w ciebie wpatrywać.
Przez suchar zachciało mi się pić. Jednak, żeby sięgnąć do wody musiałabym się podnieść, a na to nie miałam ochoty.
- Podasz? - poprosiłam Gali wskazując na bukłak.
Dziewczyna przewróciła się na plecy, a potem wyprostowała nogę chwytając rzemień na którym wisiał bukłak palcami stopy. Podrzuciła go, chwyciła w dłoń i podała tobie.
- Dziękuję - wzięłam do ręki i zaczęłam pić małymi łykami, pomiędzy kęsami suchara.
Dziewczyna znów usiadła w poprzedniej pozycji i utkwiła w tobie wzrok.
- No co? Wiem, nie wyglądam najlepiej - powiedziałam do niej.
Pokręciła głową. Puściła kolana, stanęła i przyjęła pozycję jakby prężyła muskuły. Spojrzała z dumą w górę, a potem wskazała palcem na ciebie.
Przekrzywiłam głowę, patrząc na nią pytająco.
- Jestem zarozumiała? Rządzę się? - zapytałam.
Zrobiła zaniepokojoną minę, a potem gwałtownie pokręciła głową.
Chwilę się zastanowiła a potem odsłoniła przód wozu i znalazła wzrokiem Garrena, który pomagał przy rozpalaniu ogniska, a potem znów wskazała na ciebie.
Na nieszczęście niziołki, nie miałam teraz głowy do zgadywanek, tym bardziej że samo myślenie mnie dosłownie bolało tępym łupanej w skroniach.
- Nie, on na pewno z nami nie jedzie - lekko pokręciłam głową.
Dziewczyna rozłożyła ręce z dezaprobatą i posmutniała. Zauważyłaś, że jej niemożność porozumiewania się tak jak inni naprawdę ją frustrowała. Dziewczyna znów usiadła obejmując rękoma swoje kolana i opuściła głowę.
- Wybacz, że słaby ze mnie rozmówca - westchnęłam. Położyłam bukłak i pustą szmatkę obok siebie i oparłam plecami o burtę wozu.
Po chwili wróciła wysoka kobieta i weszła do wozu, zrobiło się dość “przytulnie”, podała ci kawałek wędzonego mięsa.
– Gawędzicie sobie? – Zapytała wyjmując swoje własne racje żywnościowe.
Na sam zapach mięsa głód wzmożył mi się jeszcze bardziej, a nie sądziłam, że to możliwe. Bez słowa wgryzłam się i długo przeżuwałam pierwszy kęs.
– Widzę, że czujesz się lepiej. Apetyt dopisuje – Stwierdziła bardka.
Skinęłam lekko głową. W końcu przełknęłam.
- Kiedy ruszamy do tej... Druidki? - zapytałam.
– W ciągu godziny. Chcą żeby goblin trochę odpoczął, zanim znów władują go na wóz.
- Nadal nie odzyskał przytomności? - zapytałam z nadzieją, że w międzyczasie coś się zmieniło.
– Budzi się i traci świadomość na nowo. Czasem coś majaczy. Niestety gobliny nie mają najtwardszych głów. Garren dostał kilkoma kamieniami po głowie i nawet się nie zachwiał… goblinowi makówka pękła jak jajko po jednym trafieniu – Westchnęła.
- Oby nie dostał obrzęku... - skomentowałam i mimowolnie zaczęłam myśleć o sposobach na przeciwdziałanie tego. Rozbolała mnie głowa jeszcze bardziej, aż uniosłam ręce do skroni żeby je rozmasować.
– Gali, czy mogłabyś? – Zapytała Evi. W tym momencie poczułaś małe dłonie na swoich skroniach. Dziewczyna zaczęła masaż, który niemal natychmiast przyniósł ci ulgę.
– Na południowym kontynencie uczą tego przyszłe konkubiny. – Uśmiechnęła się bardka. – szejkowie lubią sobie popić, a rano, ktoś musi pomóc im poradzić sobie z “udręką dnia następnego” – Zaśmiała się.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam Gali działać. Było mi naprawdę dobrze i przeszło mi przez myśl, że gdyby nie oddano mnie do zakonu to miałabym takiego niewolnika pod ręką.
- Znam wiele przydatnych naparów na kaca - odparłam i na powrót zaczęłam zajadać się wędzonym mięsem.