Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2019, 12:34   #44
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Spojrzałam na Evi prosząco. Odkąd dostałam po głowie to nawet nie stałam jeszcze o własnych siłach, więc co dopiero nieść nieprzytomnego. Zagadką dla mnie było to czemu druidka usilnie starała się mnie aktywizować do działania, choć wyraźnie było po mnie widać, że daleko mi do pełni sił. Pewnie gdybym nie miała wiedzy medycznej to bym spięła się w sobie i próbowała działać, a tak wiedziałam, że takie zachowanie w moim stanie może się wrednie zemścić.
- Nie dam rady go przenieść - powiedziałam do Bardki, gdy druidka zniknęła w swojej chacie. - Nie wiem nawet czy sama przejdę ten kawałek od wozu do jej domu.

– Ela! – Zawołała za nią Evi – Może ja ci pomogę… wiesz, Marion też dostała kamieniem i wciąż źle się czuje – Powiedział bardka wesoło idąc w kierunku chaty. Nie zdążyła jednak do niej wejść gdy druidka z niej wyszła niosąc zwinięte nosze, oparte na ramieniu. Bez słowa ominęła zaskoczoną kobietę i podeszła do ciebie. Oparła nosze o wóz i chwyciła cię za głowę, spojrzała ci głęboko w oczy. Jej dotyk był pełen siły ale i delikatności, z dziwnego powodu poczułaś, że ona dokładnie wie co robi. – Spójrz na mój palec – Powiedziała pokazując ci palec cały dokładnie wytatuowany na niebiesko. – Suń za nim oczyma.

Zrobiłam się mocno spięta, kiedy druidka bez ostrzeżenia zbliżyła się tak bardzo do mnie.
Ale wykonałam jej polecenie.

– Dobrze. Oczy reagują prawidłowo… – Powiedziała i zdjęła ci z głowy bandaż, jej ruchy były pewne i zdecydowane, jakby robiła to już setki razy.Obejrzała siniak i dotknęła palcami miejsca gdzie trafił kamień. Poczułaś ból, ale był on znośny. Po chwili kobieta cię puściła. – Uderzenie jedynie cię przygłuszyło, wszystko jest w porządku, tylko masz tendencje do użalania się nad sobą. Dziewczynę, którą zabiłaś, wykończyłaś jednym uderzeniem, zamieniając jej czaszkę w kałużę krwi, więc nie brak ci siły. Zauważyłam, też, że miała zgruchotane kolano, a raczej nie stała jak kołek, kiedy jej to robiłaś, więc z niewygodnej pozycji trafiłaś idealnie w ruchomy cel… koordynacja ruchowa też jest zatem w porządku. Słowem… nic ci nie jest, jedynie… jak mogę przypuszczać, pierwszy raz dostałaś poważne lanie i pierwszy raz kogoś zabiłaś… więc masz dwie opcje… siedzieć tu i pogrążać się w beznadziei, co tylko pogorszy sytuację i twój stan, albo ruszyć się z miejsca, otrząsnąć i zacząć działać. Zaś jeśli chodzi o ciebie – Zwróciła się do Evi. – Wyglądasz jak ostatnie nieszczęście… przyznaj uczciwie, nie spałaś nawet chwili od wczorajszego poranka, do tego jesteś po ciężkiej walce o własne życie.

– Ja…

– Ty masz odpocząć i się przespać, do momentu do którego nie odpoczniesz, nie masz prawa się do mnie odzywać. Ani tym bardziej próbować komukolwiek pomagać… cudem jest, że tu dotarliście, nie zdziwiłabym się, że gdyby ta droga jeszcze potrwała, spadłabyś z kozła i rozjechałby cię twój własny wóz. – Zarządziła, na co bardka odpowiedziała tylko skinieniem. Teraz dopiero dostrzegłaś, jak bardzo Evi była wykończona, zauważyłaś, nawet, że jej nogi i dłonie drżą. Druidka znów spojrzała na ciebie. – Więc pomożesz mi zająć się chorym, jak na Torielitkę przystało, czy dalej będziesz siedzieć na świątobliwym, błogosławionym tyłku i czekać, aż sam Toriel zsstąpi uzdrowić chorego? – Skrzyżowała ręce na piersi. Poczułaś jak coś w jej postawie i sposobie mówienia chwyciło cię za gardło. Pierwszy raz poczułaś coś takiego, jakby dziwny skurcz w brzuchu.

"Uwzięła się na mnie" przeszło mi przez myśl, gdy patrzyłam jej w oczy. Ale też poczułam wstyd, że nie zwróciłam uwagi na stan Bardki. Spuściłam spojrzenie nie chcąc swoją postawą drażnić druidki.
Powoli się podniosłam i podeszłam do noszy.
- Weź proszę torby z lekami - poleciłam goblince.

– Oczywiście. – Powiedziała żona rannego, chwytając torbę.

Półelfka rozłożyła nosze.

– Widzisz… jesteś w stanie się ruszyć. – Powiedziała Druidka ale bez cienia złośliwości, czy nawet tryumfu. – Szkolono cię byś zniosła znacznie więcej niż to. Masz dość siły i wytrzymałości, brakuje ci tylko hartu ducha, a tutaj jak nie masz woli przetrwania, giniesz marnie. – Położyliście mężczyznę na noszach. Okazało się, że był dla ciebie całkiem lekki. – Od razu widać po tobie potencjał… a ja nie mogę patrzeć jak go marnujesz na użalanie się.

Byłam skonsternowana jej zachowaniem. Najpierw łaja mnie, a teraz niejako prawiła komplementy... Nie odpowiedziałam jednak nic na to tylko potulnie wykonywałam jej polecenia i całą uwagę skupiłam na tym, żeby jak najostrożniej przenieść rannego.

– Dobrze – Uniosłyście razem nosze. – Położyłaś po sobie uszy… nikt cię nigdy porządnie nie złajał, co? Może mi nie uwierzysz, ale znam się trochę na ludziach. Mimo mieszkania na odludziu, nie jestem pustelnikiem. I jak patrzę na bardkę widzę kogoś z wielkim sercem i szerokim horyzontem, ale równocześnie kogoś, kto za mało dba o własne życie i zdrowie. Gdy patrzę na ciebie widzę kogoś o nieprzeciętnym potencjale… to jak broniłaś tej dwójki, ale równocześnie kogoś komu brakuje wiary we własne możliwości. A uwierz mi, że nikt nie irytuje mnie bardziej, niż ktoś kto marnuje własne możliwości… jak te głupie dzieciaki. Mogli być myśliwymi, założyć rodziny i żyć długo wydając na świat dzieci… ale zamiast tego woleli wejść wam w drogę, i teraz jedyne co mogą z siebie dać, to pożywienie dla zwierząt i nawóz dla ziemi. – Rzuciła oschle idąc przodem. – Masz zatem znowu dwie opcje. Nauczysz się przyjmować zarówno pochwały jak i połajanki i będziesz szła z podniesionym czołem, albo będziesz zgrywać obrażoną, czy tam zasmuconą damulkę, i życie kiedyś wejdzie ci w rzyć, bez litości. A w praktyce, otrząśniesz się i zaczniesz zachowywać jak wojowniczka, albo dalej będziesz mnie irytować. – W żadnym jej słowie nie wyczułaś żartu, ale również złośliwości. Mówiła stanowczo i z miażdżącą powagą.

Broniłam się przed wszelkimi chęciami wejścia w dyskusję z nią, a tym bardziej tłumaczenia się z własnego zachowania. Nie po tym co widziałam, że potrafi zrobić, ani tym bardziej wiedząc, że ma niedźwiedzia tresowanego do zabijania na komendę. Bo po wydarzeniach ostatniej doby zauważyłam, że zdecydowanie zależy mi na własnym życiu, a przynajmniej w chwilach kiedy mam czas na myślenie o kwestiach egzystencjalnych.
Przyjmując na siebie krytykę zmieszaną z pochwałami, starałam się nie zatopić za mocno we własnych przemyśleniach, by nie rozzłościć druidki.

– Boisz się mnie? – Zapytała nagle, jakby rzeczywiście czytała ci w myślach. – Myślisz, że każę Bronte cię rozszarpać, albo Karet, wydziobać ci oczy? – Pierwszy raz jej ton zmienił się na lżejszy. Nogą popchnęła drzwi do chaty. W środku wszystko było uporządkowane i miało swoje miejsce. Na środku stał czysty stół. – Jesteś jednak zabawną osobą. Powiedz mi, jaki miałabym powód by cię zabić? – Rzuciła gdy układałyście nosze z rannym na stole.

Jej podejrzenia wybiły mnie z tropu. Niepewnie podniosłam na nią spojrzenie.
- Raczej nie daję ku temu powodów - odparłam wymijająco. Gdy goblin spoczął na miejscu, od razu sprawdziłam czy jego stan nie uległ zmianie w trakcie przenoszenia.

– Dokładnie. Twoja niepewność jest irytująca, ale nie mam najmniejszych powodów, żeby coś ci robić. – Uśmiechnęła się wreszcie. – Zabijam tylko gdy to absolutnie niezbędne.

Oględziny chorego wykazały, że żyje i jego stan nie uległ zmianie.

W odpowiedzi nieznacznie się uśmiechnęłam. Wciąż czułam się przy niej niepewnie, ale przynajmniej nie byłam już tak bardzo spięta jak na początku. Po całym tym wysiłku głowa znów mnie zaczęła boleć. Z przymrużonymi oczami wzięłam od goblinki torby i położyłam je pod ścianą, by nikt się o nie nie potknął, ale żeby ich zawartość była dla mnie łatwo dostępna. Usiadłam w klęczki przed lekami i zaczęłam je przeglądać.
- Może lepiej położyć go na podłodze, żeby nie spadł gdyby zaczął się wybudzać - zaproponowałam.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline